Sonrisa
-
Maciej Siembieda to autor, który ma w swoim dorobku między innymi praktykę dziennikarską. To także pisarz, który jakiś czas temu wzbudził niemałe zainteresowania swoją osobą powieścią „444”. Po jej publikacji został okrzyknięty przez krytyków polskim Danem Brownem i choć po lekturze wspomnianej powieści byłam skłonna stwierdzić, że porównania te być może są lekko nad wyrost, nie da się Siembiedzie odmówić pisarskiego talentu, który łączy w sobie nie tylko umiejętność posługiwania się słowem w poprawny, wyważony, a jednak intrygujący sposób, ale też niezwykle ciekawy pomysł na opowiadane historie. Książka „Miejsce i imię” jest powieścią, w której znów spotykamy się ze znanym z poprzedniej powieści Jakubem Kanią. Tym razem ten były prokurator IPN rozpoczyna współpracę z tak zwanym „referatem cieni” izraelskiego Instytutu Pamięci YadVaShem, który działa po to, by dokumentować wszelkie kwestie związane z Holocaustem. Nowe śledztwo opiera się na znalezieniu grobu pochodzących z Holandii Żydów, którzy w czasie II wojny światowej zostali zamordowani w znajdującym się na Górze Św. Anny obozie hitlerowskim. Sprawa okazuje się jednak bardziej skomplikowana, niż z początku się wydawało, bowiem Jakub Kania nie jest jedyną osobą, której zależy na znalezieniu tego miejsca pochówku. Nagle szukanie wspomnianego grobu zaczyna przypominać więc pewien wyścig, a za całą sprawa kryje się pewna tajemnica.
Maciej Siembieda w swojej książce przenosi nas nie tylko na wspomnianą Górę Świętej Anny, ale też do Jerozolimy czy Amsterdamu. Co więcej, autor funduje czytelnikowi także podróż w czasie, dzięki czemu mamy okazję poznać świat przedwojennych szlifierzy diamentów. Fikcja literacka przeplatana jest tu z ciekawymi informacjami historycznymi, dzięki czemu książka wydaje się być jeszcze ciekawsza. Tym bardziej, że sama akcja, która autor zdecydował się poprowadzić wielotorowo jest dynamiczna i niezwykle wciągająca. Na tyle, że trudno jest książkę odłożyć przed przeczytaniem ostatniej strony.
Na uwagę zasługuje też główny bohater, który budzi niewątpliwą sympatię czytelnika. I choć momentami miałam wrażenie, że autor stworzył z tego prokuratora niemal superbohatera, polskiego Jamesa Bonda, jestem w stanie wybaczyć mu ten zabieg. Tym bardziej, że w kontekście całej książki taka konstrukcja bohatera wydaje się być niezwykle udana.
Książkę Macieja Siembiedy, mimo niewątpliwie trudnej tematyki związanej z zagładą Żydów, jaka miała miejsce w czasach drugiej wojny światowej, czyta się szybko. Mogę z pełna świadomością powiedzieć, że to po prostu przykład bardzo dobrej literatury sensacyjnej. Moim zdaniem autor zasługuje na uznanie nie tylko dlatego, że potrafił utkać naprawdę dobrą intrygę, ale także z powodu jego doskonałej wiedzy historycznej i z pewnością wnikliwego researchu, jaki musiał wykonać, pisząc te książkę. Historia opisana w powieści, choć oczywiście fikcyjna, wydaje się być mocno osadzona w realiach, co sprawia, iż mniej świadomy czytelnik daje się jej porwać, zastanawiając się przy tym, które z opisywanych faktów są prawdziwe, a które wymyślone przez autora. Moim zdaniem to tylko dodaje wartości powieści.
Myślę, że po książkę „Miejsce i imię” warto sięgnąć. Z pewnością zadowoli ona wszystkich miłośników twórczości Dana Browna oraz wszelkich powieści łączących w sobie watki kryminalne, sensacyjne i historyczne. To także doskonała propozycja dla wszystkich tych, którzy szukają po prostu dobrej, wciągającej powieści, pozwalającej oderwać się od otaczającej rzeczywistości. Mnie lektura tej powieści zaostrzyła apetyt na więcej i liczę, że o samym autorze oraz o stworzonym przez niego bohaterze jeszcze usłyszymy.