Pani M
-
„Ona słyszy ich, ale oni nie słyszą jej.
Myślą, że jest w śpiączce i już się nie wybudzi.
Musi znaleźć sposób, żeby ją usłyszeli.
Tylko wtedy uratuje małą dziewczynkę i siebie…
Trzy lata temu pięcioletnia córka Toni zaginęła. Policja nie zdołała jej odnaleźć. Nie ma świadków, nagrań z monitoringu, żadnych tropów. Ale przytłoczona rozpaczą i poczuciem winy Toni wierzy, że jej córka żyje. Kiedy zaczyna składać w całość wspomnienia, powoli odsłania się cała historia przeszłości. A wraz z nią druzgocąca prawda...Lecz czy ta prawda zostanie kiedykolwiek usłyszana?” – ten opis zachęcił mnie do przeczytania książki. Nie słyszałam wcześniej o autorce i nie wiedziałam, co będzie mnie czekać. Czy Uwięziona dziewczyna przypadła mi do gustu?
Muszę powiedzieć, że na początku łatwo z tą książką to nie było. Jakoś nie potrafiłam wczuć się w jej klimat, akcja rozkręcała się dość powoli, a i z główną bohaterką nie mogłam nawiązać nici porozumienia. Niewiele miałyśmy ze sobą wspólnego. Było mi jej żal, bo życie jej po głowie nie głaskało i musiała stanąć znów na nogi, ale jakoś nie potrafiłam się do niej przekonać. Potem jednak przepadłam i pochłonęłam książkę niemal jednym tchem.
Ta powieść jest zaskakująca. Przeczytałam już tyle thrillerów psychologicznych, że powoli przestaje mnie cokolwiek zaskakiwać, a autorce udało się bardzo skutecznie wyprowadzić mnie w pole i za nic nie byłam w stanie przewidzieć zaskoczenia. Do tej pory zbieram szczękę z podłogi.
Książka burzy obraz sielskiego życia na przedmieściach. Sąsiedzi Toni do wymarzonych na pewno nie należą. Gdybym ja takich miała, na ich widok permanentnie przypominałabym sobie o włączonym żelazku czy obiedzie na kuchence, który za moment się przypali, i w podskokach biegła do domu. Chociaż czy w takim miejscu, jak dom głównej bohaterki, czułabym się bezpiecznie? Co do tego mam spore wątpliwości.
Na początku nie wszystko będzie wydawało się oczywiste i to faktycznie może kogoś sfrustrować, ale tej historii trzeba dać nieco czasu i wysilić w trakcie jej poznawania swoje komórki mózgowe, bo autorka niczego nie podaje na tacy. Wręcz przeciwnie, bardzo lubi gmatwać sprawy, gdy czytelnik już niby wie, co się za moment wydarzy.
Autorka opowiada nie tylko historię o porwaniu, ale także porusza bardzo ważny temat. Mianowicie przygląda się wszechobecnym już mediom społecznościowym i pokazuje, jak mogą wpływać na czyjeś życie. To jest przerażające, ale trudno nie przyznać jej racji. Bardzo łatwo jest rzucać wyroki, gdy sprawa nas nie dotyczy. Zasada „nie znam się, ale się wypowiem”, króluje na każdym kroku. Uwięzioną dziewczynę czyta się bardzo szybko. Autorka ma lekkie pióro i potrafi zaintrygować opowiadaną przez siebie historią. Potrafi utrzymać czytelnika w napięciu, co więcej, dawkuje je, żebyśmy zaczęli myśleć jak bohaterowie i odczuwać ich emocje. Niewielu autorów potrafi to zrobić, więc jestem pod ogromnym wrażeniem.
Uwielbiam powieści, które mnie zaskakują i nie są oczywiste. Ta właśnie taka była. Jeżeli i wy szukacie nietuzinkowych książek, polecam wam Uwięzioną dziewczynę. To kawał świetnego thrillera, tylko musicie dać mu czas na rozkręcenie się. Niech was nie zniechęcą początkowe niejasności, bo potem wszystko układa się w logiczną całość, niejednokrotnie zbijając po drodze z tropu.