Kocia Czytelniczka
-
Myśleliście kiedyś, że nikt was nie rozumie? Że rodzice nie potrafią was wysłuchać? Czuliście gdzieś głęboko w sobie, że przechodzicie właśnie „bunt nastolatka”? Pewnie każdy to przechodził, a może nawet przejdzie … Oczywiście prędzej lub później! Dzisiaj przychodzę do was z kolejną recenzją, książki.
Po okładce można było stwierdzić, że książka ma w sobie “to coś”. Niestety kiedy wczytujesz się w nią, stwierdzisz (już na samym początku), że czytanie jej będzie wielką męka. Główną bohaterką jest nastolatka z problemami: czuje, że jest niezrozumiana przez świat, który ją odrzuca. Jej mama ma salon fryzjerski, gdzie przychodzą same koleżanki. Dla niej tylko to się liczy, a ojciec nie widzi świata poza własną żoną. Jest jeszcze babcia, która mieszka w tak zwanej “Ptasiej Budce”. Dom jest dla niej wszystkim. Zoe bardzo martwi się o nią, otacza ją wielką troską. Pewnego dnia u babci uwidaczniają się objawy Alzheimera. Rodzice dziewczynki chcą zamknąć starszą kobietę w domu starców – po kilku próbach udaje im się to. Babcia chce uciec do swojego drugiego syna, więc Zoe postanawia jej pomóc.
"Przedmioty są wspomnieniami. Tak się boję stracić wspomnienia. Jeżeli nie ma się wspomnień, jaki jest sens żyć?"Książkę napisano lekkim piórem, czytając ją nie zmęczysz się, jednak, niestety, nie jest tym, czego szukałam. Pewnie myślicie: dlaczego? Zacznijmy od plusów. W tym utworze doskonale ukazano znaczenie relacji panujących w rodzinie. Zoe zamyka się w sobie i nie chce z nikim rozmawiać. Można nawet uznać, że ucieka od bliskich. W tej książce zaciekawił mnie wątek choroby Alzheimera. Precyzyjnie obrazuje nam objawy oraz co dzieje się z daną osobą, dotknięta tym problemem.
"Oczywiście nie możemy od razu pojechać do Greenview, bo to byłoby zbyt proste. Musimy najpierw pójść do kościoła. Dlaczego? Ponieważ:
- Przecież wiesz, że nigdy nie opuszczamy niedzielnego nabożeństwa.
- Jasne. - Przewracam oczami. - Bóg jest najważniejszy. Ludzie umierają z głodu, ale gdyby rodzina Birdów nie udała się do kościoła, nastąpiłby koniec świata."Pewnie myślicie, jakie są minusy… Oczywiście główna bohaterka, czyli Zoe. Była nadpobudliwa, nie słuchała się nikogo, a mimo to wymagała, aby mieć dla niej więcej czasu, aby ją cały czas wysłuchiwać i jej pomagać, choć sama nigdy nie ofiarowała drugiej osobie tego,czego oczekiwała od innych. Była nieznośna, przez większość część książki potrafiła tylko pyskować. Jednak w każdej osobie jest iskierka dobra, mam tutaj na myśli głównie o pomoc swojej babci, przy której zawsze była.
„Dywan śmierdzi gorzej niż pachy dyrektora mojej szkoły. „
Można nawet uznać, że to jedyna osoba, która potrafiła do niej dotrzeć – należą się babci ogromne oklaski! Niestety, książka nie poruszyła mnie emocjonalnie, ani nie zachwyciła fabułą. Akcja jest w dużym stopniu przewidywalna, do tego stopnia, że w niektórych momentach książka stała się nudna. Moim zdaniem nie jest to lektura, przy której się wzruszysz lub zachwycisz. To powieść, która jest przewidywalna, i nie pozostawia po sobie nic oprócz miejsce na półce.