Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Kapitan Majtas I Straszliwy Spisek Stefana Spodniosika

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Kapitan Majtas I Straszliwy Spisek Stefana Spodniosika | Autor: Jon ScieszkaDav Pilkey

Wybierz opinię:

Bnioff

Zapomnijcie o złowieszczym Doktorze Pofajdanku, oto nadchodzi nie mniej przerażający (ale równie groteskowy) Stefan Spodniosik. Postać, która pojawiła się w finale poprzedniego tomu i nieco namieszała nie tylko w samej opowieści, ale też w czasowym kontinuum. Motyw podróży w czasie, zainspirował autora do kilku filozoficznych dywagacji, które streścił w kapitalnej historyjce obrazkowej o paradoksie ciasta z kremem bananowym, ale staje się też pretekstem do tego, by w końcu opowiedzieć o tym, jak znani już doskonale czytelnikom książek o Kapitanie Majtasie, niesforni uczniowie poznali się i zaprzyjaźnili. Mowa oczywiście o Haroldzie i Georgu, właścicielach wydawnictwa „Domek na drzewie”, autorach niesamowitych komiksów oraz przede wszystkich twórcach i ojcach duchowych tytułowego superbohatera w bieliźnie.

 

To, co rzuca się w oczy już na początku, to wyjątkowo opasła objętość tomu dziewiątego. Nie znaczy to, że dostaniemy więcej perypetii Kapitana Majtasa, bo jak się okaże, nie jest on tym razem postacią pierwszoplanową. Najwyraźniej Dav Pilkey uznał, że wspomnianym wyżej urwisom, których skreślił ewidentnie na swój obraz i podobieństwo, należy się trochę więcej uwagi. Przez większą więc część niniejszego tomu, będziemy mogli delektować się brawurową, pełną akcji i specyficznego rubasznego humoru historią początków znajomości młodych urwisów. Będziemy mieli okazję zapoznać się z ich pierwszym wspólnym dziełem, czyli komiksem o nieustraszonym Godmanie, super glinie z głową psa. Zanim jednak przyjdzie im stanąć do walki z międzygalaktycznymi potworami, demonicznymi naukowcami i zmutowanym sprzętem domowym, będą musieli stawić czoła największemu utrapieniu pierwszorocznych uczniów, czyli z przemocą ze strony starszych kolegów.

 

Mało kto chyba chciałby pamiętać tego typu epizody ze swojego dzieciństwa i choć wielu z nas pewnie doświadczyła, jeśli nie fizycznej agresji, to być może werbalnej, wyśmiewania, upokarzania czy złośliwego uprzykrzania życia przez chuliganów ze starszych klas. Pilkey ewidentnie próbuje odczarować tę młodzieńczą traumę, poprzez pewnego rodzaju psychodramę. Dzięki postaciom szalenie kreatywnych dzieciaków przypomina starą prawdę, że dzięki sprytowi, odwadze i zaangażowaniu nawet wątły Dawid może pokonać rosłego Goliata. Zemsta na wrednym gangu szkolnych terrorystów jest oczywiście nie tylko pomysłowa, ale też szalenie zabawna. „Denne żarty”, „Kupa śmiechu”, „Akcja”, krzyczą hasła na okładce dziewiątego tomu i choć są nieco przewrotne, to jednak w pełni oddają ducha tego wyjątkowego cyklu.

 

Oczywiście nie jest to humor, który spodoba się wszystkim. Już sama postać groteskowego Kapitana, który jest jakby parodią Supermana i Kapitana Ameryki, heroicznych postaci doskonale znanych w popkulturze, czy wielu jego przeciwników, sugeruje, że żart będzie często ocierał się o kloaczność. Oczywiście nie będzie w nim niczego wulgarnego czy wręcz niestosownego, to raczej ukłon dla specyficznych fascynacji młodych ludzi tego typu tematami. Rówieśnicy Harolda i Georga zapewne będą się bawić świetni podczas lektury, ale zapewniam, że niezależnie od wieku można uśmiać się po pachy czytając i oglądając, bo to na poły komiks, przygody tytułowego Kapitana i jego twórców.

Olcziks

Czy byliście kiedyś w sytuacji, kiedy musieliście kupić coś młodszemu dziecku i zdaliście sobie wtedy sprawę, że nie macie bladego pojęcia, co takiego mu kupić? Klocki lego przewracają się po kątach, stanowiąc bolesną pułapkę, a cała kolekcja samochodzików kurzy się na najwyższej półce. Często dochodzicie więc do wniosku, że może warto by sprawić maluchowi jakąś książkę. Jednak to nadal nie rozwiązuje waszego problemu, kiedy pociecha wyrosła już z wieku przedszkolnego, gdzie czytało się kolorowe bajki, a na opowieści o wampirach-pacyfistach jest zdecydowanie za małe.

 

Wtem przychodzi nam z pomocą tytułowy bohater - Kapitan Majtas i jego dwaj uczniowie, którzy często źródłem kolejnych problemów. Niezobowiązująca powieść dla dzieci, w której elementy przemocy są ograniczane do minimum, zło przejaskrawione i wyśmiane, a humor co najmniej niekonwencjonalny. W obecnej, dziesiątej części cyklu bieliźniany superbohater znów staje do walki z niesamowicie złym Stefanem Spodniosikiem, który był antagonistą w poprzedniej odsłonie przygód. Co gorsza, dla protagonisty może się on okazać jego nie jedynym przeciwnikiem. Na szczęście zło nie jest w stanie znieść drugiego zła obok siebie, ale jakby powiedział to klasyk: nie wyprzedzajmy faktów! Sporym plusem dla książki jest możliwość zatopienia się w nieco surrealistycznym świecie w dowolnym momencie. Nie musimy się zastanawiać, czy dziecko ma poprzednią część, którą wykuło już na pamięć i potrafi wyrecytować dowolny wers. Wszystko dzięki krótkiej opowieści obrazkowej na początku każdego cyklu, która w sposób graficzny wprowadza nas w poprzednie wydarzenia. Wartka fabuła bez wątpienia wciągnie młodego czytelnika, a dorośli mogą oczekiwać próśb o wyjaśnienie niektórych trudniejszych zwrotów, które znajdują się w tekście, co można podciągnąć jako walor edukacyjny pod warunkiem, że dorośli sami znają znaczenie danych słów! Bo jak wyjaśnić dziecku znaczenie słowa subatomowy bez wykładu na temat fizyki i chemii? Dodatkowe minuty spokoju od naszego młodego czytelnika zapewni masa obrazków na stronach oraz krótkie komiksy wplecione w powieść, które ją dopełniają.

 

Oczywiście, znajdą się tu też smaczki skierowane przez autora do nieco starszych czytelników, którzy tę pozycję będą czytali dzieciakom do snu po ich długich namowach. Wspomnę tylko o drobnych nawiązaniach do pewnej sagi, gdzie zamrażało się bohaterów w karbonicie, miejscu w spodniach, gdzie może znajdować się centrum dowodzenia u mężczyzn, czy też uwagi na temat dorosłego życia, które mogą skłonić co poniektórych do zastanowienia się, czy faktycznie właśnie na tym powinna polegać dorosłość i czy nie lepiej byłoby dalej być dzieckiem. Albo zostać kapitanem Majtasem. Co kto woli.
Do tego miodu należy jednak dołożyć łyżkę dziegciu. Niekonwencjonalny humor często jest niskich lotów. Nie wszystkich śmieszą iście slapstickowe żarty i przerysowany kopniak w tyłek, choć młodsi mogą mieć o tym inne zdanie i śmiać się do rozpuku czytając tę książkę. Fabuła, momentami zaskakująca, skonstruowana jest jednak w sposób prosty, niepowalająca szczegółowością świata i niezapadająca w pamięć.

 

„Kapitan Majtas” z pewnością sprawdzi się dla dziecka, które jest już trochę starsze, a jego rodzice nie widzą niczego złego w tym, by dziecko zrobiło sobie przerwę od Sonetów Krymskich czy też kolejnych godzin ćwiczenia Vivaldiego na skrzypcach na rzecz literatury niższych lotów, ot, dla czystej rozrywki. A może wiedza, jak uratować świat przed złem przyda się dzieciom za kilkanaście lat?

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial