Pani M
-
Bohaterkami tej powieści są Monika, Amelia, Iza i Paulina, przyjaciółki mieszkające w Łodzi. Właśnie rozpoczynają dorosłe życie w miejscu, które chyli się ku upadkowi. Tak jak bohaterki uczą się życia, tak ich rodziny starają się przetrwać czas wielkich przemian. Łódzkie kobiety – włókniarki, farbiarki, tkaczki, urzędniczki i nauczycielki szukają tego, co w życiu jest najważniejsze. Nie, nie pieniędzy. Miłości i szczęścia. Chcą po prostu być kochane, szczęśliwe i spokojne o przyszłość swoją i dzieci. Jak przekonuje nas wydawca, to historia upadających fabryk i bezrobocia, wielkich możliwości i gwałtownych zmian politycznych. To historia wielkich marzeń i straszliwych rozczarowań. Szalonej namiętności i ponurej rzeczywistości. To opowieść o prawdziwym życiu, które przytrafiło się czterem dziewczynom w Łodzi.
Po tę książkę sięgnęłam z tego względu, że niewiele wiem o czasach, w których przyszło żyć tym kobietom. Urodziłam się na początku lat 90., więc nie mam prawa pamiętać o tym, co działo się, gdy w Polsce dochodziło do tak wielkich zmian, a w dorosłe życie wkraczali ludzie do nich nieprzystosowani. Znam to tylko z opowieści rodziców i uwielbiam czytać powieści, których akcja rozgrywa się w tamtych czasach. To dla mnie za każdym razem niesamowita lekcja historii.Wykonałam pewien eksperyment. Przed napisaniem tej recenzji, podsunęłam książkę do czytania mojej mamie. Co prawda nie mieszkamy w Łodzi, ale ona dobrze pamięta czasy, w których odbywa się akcja powieści. A w każdym razie jej część. Chciałam się przekonać, jak podejdziemy do bohaterek. Kiedy ja o nich czytałam, z trudem wierzyłam w to, że tak się kiedyś żyło. Wiem, że autorek nie poniosła fantazja, ale dla mnie to jest jakiś Matrix. Dla mojej mamy to było codzienne życie i ona podeszła do powieści bardzo emocjonalnie. Zaczęła wspominać tamte czasy. Puste półki w sklepach. Marzenia o tym, żeby moja starsza siostra miała normalne ubranie i coś do zjedzenia. Mama lepiej rozumiała te bohaterki. Ja również je polubiłam w pewien sposób, ale nie umiałam znaleźć z nimi nici porozumienia. Nie łączyły nas wspólne przeżycia.
O ile wątek tych czterech kobiet był całkiem sensowny, o tyle mam duży problem z tym, że nawiązano tutaj do II wojny światowej. Jakoś niespecjalnie mnie to przekonało. Zrozumiałam przynajmniej o co chodziło z tymi samolotami na okładce, ale w sumie nie wiem, czy żałowałabym, gdyby tego wątku nie było. Jakoś nie do końca mi grał. Jak dla mnie był trochę wciśnięty na siłę, ale to moje zdanie, z którym możecie się nie zgodzić. Może gdyby temu wątkowi poświęcono nieco więcej uwagi, lepiej by wybrzmiał.
To nie była łatwa lektura. Powiem więcej, wprowadziła mnie w stan melancholii. Dużo działo się tu przykrych rzeczy. W sumie mogłam się tego spodziewać. Wiedziałam, w jakich czasach dzieje się akcja. Tytuł może zmylić i zasugerować lekką lekturę. Nic z tych rzeczy. To nie jest książka, którą się czyta dla relaksu. Podejrzewam, że na jej temat będzie wiele sprzecznych opinii. Czytelnicy wychowani w tamtych czasach podejdą do niej z sentymentem. Dla ludzi urodzonych w latach 90. i późniejszych, to będzie swego rodzaju lekcja historii. Trochę ubolewam nad tym, że w książce dzieje się sporo, a nie wszystkim wątkom poświęcono dużo miejsca. Nawet głównych bohaterek nie można zbyt dobrze poznać. Ale mimo wszystko nie chcę nikomu odradzać czytania. To książka, która zasługuje na uwagę.