Ruda Recenzuje
-
Uwielbiam thrillery i kryminały. Nigdy nie trzeba mnie do takich lektur zachęcać, zwłaszcza, gdy tytuł zapowiada się tak dobrze jak „Bezdech”. Zaintrygował mnie również fakt, że autorem książki jest polski twórca. Do rodzimych powieści wciąż podchodzę z pewnym dystansem, który choć zmniejszył się, to jednak nie zniknął całkowicie. A jak było tym razem?
Tym, co przede wszystkim warto docenić w tej powieści, jest umiejętnie poprowadzona dwutorowa akcja. Moim zdaniem zgrabne połączenie przeszłości z bieżącymi wydarzeniami nie jest rzeczą łatwą i nie przychodzi w sposób oczywisty. Wymaga od jej autora staranności, rzetelności i zwracania uwagi na każdy szczegół. I to taki sposób prowadzenia fabuły najbardziej mi odpowiada, zatrzymując mnie przy powieści na dłużej, skłaniając do zastanawiania się nad najmniejszym nawet drobiazgiem. A kiedy, tak jak w tym przypadku, autor potrafi obydwiema tymi historiami rzeczywiście zainteresować… Czego więcej można oczekiwać?
Bardzo się cieszę, że możliwość przeczytania tej powieści przypadła mi w weekend, taki czas, kiedy rzeczywiście tej lekturze mogłam się poświęcić, nie zaprzątając uwagi codzienną rutyną. Potrafię pogodzić się z koniecznymi przerwami podczas czytania powieści obyczajowych czy tych opartych na faktach, nie lubię jednak przerywać podczas poznawania intrygujących, jak ta, historii kryminalnych. Zaczynając tę lekturę liczyłam na zaskakującą akcję, sugestywne opisy, zwracające uwagę sylwetki bohaterów oraz intrygę, z której rozwiązaniem problem mógłby mieć sam Sherlock Holmes. Niewiele się pomyliłam, właściwie tylko jeden element w tej książce nie przypadł mi do gustu, ale o tym nieco dalej. Warto skupić się na pozytywach.
Ta lektura okazała się dla mnie satysfakcjonująca również za sprawą tego powrotu do przeszłości. Autor cofa się 70 lat wstecz, by przypomnieć nam o kwestiach niezwykle ważnych, by poświęcić trochę miejsca tym ciemnym kartom historii i wydarzeniom, o których wydaje się, że rozmawiamy i pamiętamy coraz rzadziej. Na stronach powieści przypomina nam co nieco o tym, co spotkało Żydów, zwraca uwagę na czasy wojenne oraz to, co miało miejsce zaraz po zakończeniu wojny. W zaskakujący sposób uzupełnia to nawiązaniem do współczesnych wydarzeń, subtelnie wplatając w nie swoje opinie dotyczące tych tematów. Robi to jednak z wyczuciem, niczego czytelnikowi nie narzucając.
Podoba mi się także, że Kapla pozostawił rozwiązanie sprawy w rękach podkomisarz Suszyńskiej. Bardzo lubię śledztwa prowadzone przez kobiety, szczególnie, gdy są to bohaterki o silnej osobowości. Zbyt rzadko takie kobiece charaktery pojawiają się w literaturze, zbyt mało takich sylwetek można zapamiętać.
Kapla pisze lekko, choć przecież o lekkich wydarzeniach bynajmniej nie opowiada. Jego styl jest przyjazny czytelnikowi, pozwalający na dłużej poświęcić uwagę tej lekturze, nawet, gdy poszczególne wątki okazują się trudniejsze lub nieco mnie nas interesują. Szybkie tempo lektury z pewnością ułatwia nie tylko umiejętność snucia opowieści, ale także interesujący sposób przedstawiania poszczególnych miejsc i postaci. Autor potrafi robić to bardzo plastycznie, mocno działając na wyobraźnię czytelnika.
Moim zdaniem „Bezdech” to bardzo udany debiut. Dobrze napisany, przemyślany i dopracowany. Zwracający czytelniczą uwagę na istotne kwestie, skłaniający do refleksji, a przy tym rzeczywiście interesujący. Jedyne, co w tej książce mnie uwierało to przesadna, w mojej opinii, ilość wulgaryzmów.