Pani M
-
Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że unikam raczej książek miłosnych i nie wzbudzają one we mnie zbyt dużych emocji. Przeważnie nieziemsko nudzę się w trakcie czytania. Dzisiaj jednak chcę opowiedzieć wam o niezwykłej, magicznej niemalże powieści, która pozwoliła mi wejść do intymnego świata dwojga ludzi. Ed Phoerum jest dojrzałym mężczyzną, światowej sławy astrofizykiem, który ma żonę i dwójkę dzieci. Amy Ryan jest studentką fizyki, która utrzymuje się z pracy kaskaderki. Los sprawia, że ich drogi się stykają. Jednak spotkania kochanków są rzadkie i potajemne, codzienność ich związku to głównie kontakty wirtualne. Ta sieć stopniowo ich przenika, przejmuje nad nimi kontrolę i przenosi ich uczucie poza realną rzeczywistość. Jaki finał będzie miała ich historia?
O matko, jaka to była dobra książka… Sięgając po nią, właściwie niczego się nie spodziewałam. Nie czytałam opinii na jej temat, nie wiedziałam też zbyt wiele o autorze. Dzisiaj spokojnie mogę powiedzieć, że przyłączam się do osób, które wychwalają tę powieść. Może i nie zdeklasuje „Światła, które utraciliśmy” w kategorii najlepszych według mnie historii miłosnych, ale jest tak wzruszająca.
Miałam wrażenie, że przeniosłam się do innego, metafizycznego świata. I z żalem go opuszczałam. Wydawało mi się, że podglądałam bohaterów zza firanki. Wiem, perwersyjnie to zabrzmiało, ale nie napalajcie się na bezeceństwa. Tutaj nic zbereźnego się nie działo. Jedyne, co mieli kochankowie, to wymiana korespondencji. Nic poza tym. Amy czekała na wiadomość od ukochanego każdego dnia. Dla tych chwil żyła. Ed zdawał sobie z tego sprawę. W pewnym momencie ich korespondencja nabiera innego wymiaru. O co dokładne mi chodzi? Tego nie mogę powiedzieć, choć podejrzewam, że niektórzy zorientują się, co mam na myśli. Nie chcę jednak streszczać wam fabuły. Wolałabym, żebyście poznali ją sami. Ciśnie mi się na usta porównanie do jednej książki, ale nie mogę go głośno wypowiedzieć, bo za dużo zdradzę, dlatego zamykam buzię na kłódkę. Choć uwierzcie mi, chętnie bym jeszcze coś o fabule powiedziała.
Autor skonstruował niezwykłych bohaterów. Wraz z Amy czekałam na wiadomość od Eda i współodczuwałam jej uczucia. Już naprawdę dawno nie nawiązałam takiego porozumienia z bohaterką tego typu powieści. Zrozumiałam, skąd wzięła się jej fascynacja Edem. Nie to, że do niego wzdychałam, ale ta historia jest opowiedziana w taki sposób, że kupiłam ją z całym dobrem inwentarza.
To jedna z piękniejszych książek, które czytałam. Nie jest długa, ale pozostawia po sobie ślad w sercu i pamięci. Myślę, że jeszcze kiedyś do niej powrócę. Nie wiem, czy ci, którzy przeczytali tę książkę, zgodzą się ze mną, ale uważam, że jest to powieść dla dojrzałych czytelników. Ja jako nastolatka pewnie nie doceniłabym jej walorów i uznałabym, że całość jest po prostu głupia. Tak 13 lat temu książka nie zrobiłaby na mnie większego wrażenia. Pewnie po paru stronach doszłabym do wniosku, że autora poniosła fantazja i rzuciłabym tę książkę w kąt.
Jeśli szukacie dobrej historii o uczuciu między dwojgiem ludzi, polecam wam „Korespondencję”. Tylko na wszelki wypadek może zaopatrzcie się w chusteczki, bo mnie się w pewnym momencie bardzo przydały. Pamiętajcie, że ja jestem czytelniczką lubującą się w kryminałach i thrillerach. Mam nadzieję, że moje wzruszenie będzie dla was najlepszą rekomendacją.