Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Pan. Mroczna Przepowiednia Króla Elfów

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Pan. Mroczna Przepowiednia Króla Elfów | Autor: Sandra Regnier

Wybierz opinię:

Michał Lipka

ZMIERZCH Z ELFAMI

 

Jaka jest współczesna fantastyka dla młodzieży, wie chyba każdy, kto miał choć raz do czynienia z tego typu dziełami. A dokładniej z wszystkimi tymi książkami, które jak grzyby o deszczu wyrosły na sukcesie "Sagi Zmierzch". Na pewno nie reprezentują one wysokiego poziomu, ale trudno się dziwić, skoro powstały z inspiracji powieściami pozbawionymi logiki i jakichkolwiek wartości literackich. Nie będę więc ukrywał, że dzieło niemieckiej autorki Sandry Regnier, "PAN", też na kolana nie powala. Co więcej, powiela zgrane gatunkowe schematy, które zna każdy, bez wyjątku, nawet jeśli unika podobnych lektur. Autorka co prawda usiłowała zrównoważyć to wszystko humorem i lekkością, czasem nawet pewnym pazurem, jednak ostatecznie niezbyt jej się to udało. Ale przyjrzyjmy się książce z bliska.

 

Najpierw kilka słów o fabule. Ta, jak już wspominałem, novum żadnym nie jest, dlatego też nie spodziewajcie się po niej wiele. Zarys wydarzeń przedstawia się natomiast następująco: mamy szkolę (a dokładniej Horton College of Westminster w Londynie), mamy kogoś na kształt szarej myszki i mamy także przedstawiciela królewskiego rodu Elfów. Ona jest tą wybraną, on... Cóż, domyślacie się chyba sami. W tym tomie nasza główna bohaterka, Felicity, ma problemy, bo musi się oczyścić z zarzutu zamordowania strażnika króla Oberona. Szansą na ratunek ma być Lee, a raczej miał być, bo zniknął. Kto do tego doprowadził? Czyżby smoki? A to zaledwie początek...

 

Przepis na sukces na rynku współczesnej powieści młodzieżowej wydaje się prosty. Nie starać się z pisaniem ani myśleniem, nie szukać jakichkolwiek ambitnych treści, unikać głębi i ważkich tematów, nie wysilać się też jeśli chodzi o fabułę - tu wystarczy skopiować nieco schematów z "Harry'ego Pottera" i "Sagi Zmierzch", zamienić wampiry i wilkołaki na elfy czy jakiekolwiek inne magiczne stworzenia człekokształtne i gotowe. Nawet nie trzeba starać się wysilać, jeśli chodzi o planowanie i wykonanie, bo wystarczy zachowawcze pisanie bez literackich ambicji. I to się sprzeda. Bo młodzież najczęściej nie chce myśleć, boi się, że książka będzie czymś więcej niż rozrywką - nie wie przy tym, co traci, ale bezpiecznie sięga po to, co zna. Uogólniam? Jeśli tak, to skąd tak wielka popularność nijakiej literatury dla nastolatków?

 

Trylogia "PAN" jest właśnie taką bezpieczną lekturą, nie starająca się nawet łamać schematów. Powiela je bez zawahania, czasem ma kilka udanych momentów - kiedy do głosu dochodzi humor - ale niestety, nie znajdziecie w tej książce niczego, czego już wcześniej byście nie znali. I w takiej samej konfiguracji, jak dotychczas. Tutaj nawet bohaterowie wydają się być po prostu nijacy - i to w mdły sposób. Odbiorca powinien się z nimi identyfikować, ale poza konkretnymi momentami, nie ma co na to liczyć. Zresztą spójrzcie na okładkę, może i nie ocenia się powieści na jej podstawie, ale sama grafika dobrze już oddaje zawartość. Oczywiście nastoletni odbiorcy będą bawić się nieźle, o ile nie mają większych wymagań od tego typu dzieł. Jednakże nawet oni, jeśli czytali już kilka podobnych utworów, poczują się zmęczeni.

 

Ja ze swej strony ani nie zachęcam – bo znam mnóstwo lepszych dzieł z tego gatunku, od których autorka „PAN” mogłaby się wiele nauczyć – ani nie odradzam – bo w końcu aż tak źle, jak w wielu podobnych przypadkach nie jest. Ot lektura dla zabicia czasu. Szybko się to czyta i równie szybko zapomina.

Lew Kanapowy

Lee, chcąc odszukać prawdziwego mordercę elfiego strażnika i ostatecznie oczyścić z zarzutów swoją przyszłą żonę, znika bez śladu. Ale Felicyty bynajmniej się bez niego nie nudzi. W końcu spotyka się z super sławnym aktorem, gra na nerwach Ciaranowi, który rolę nauczyciela bierze sobie bardzo do serca i oczywiście próbuje odszukać przyjaciela. Przez co (oczywiście) pakuje się w kłopoty, dzięki którym zyskuje szansę poznania całej bandy bandę czystokrwistych, nadętych jak balony elfów, a nawet (równie nadętego Merlina). Księga przepowiedni jak zwykle miesza, Felicity dowiaduje się coraz więcej o całej tej aferze i dochodzi do wniosku, że wolałaby jednak żyć w błogiej nieświadomości, a cała historia zyskuje znamiona epickiej wyprawy na poszukiwanie legandarnego skarbu, której nie powstydziłby się sam Indiana Jones.

 

Nie brakuje również spięć ze szkolną bandą gwiazd, jeszcze większych spięć z rodziną (która okazuje się jeszcze bardziej koszmarna, niż Adamsowie), podejrzanych obrazów, bardziej lubi mniej intencjonalnych podróży w czasie (często będących wpływem nadmiernego imprezowania), prób rozwinięcia swoich umiejętności i… bohatera rodem z książki o Piotrusiu Panie.

 

Gdybym już nie była wielką zwolenniczką tej serii, pokochałabym ją za pracę głównej bohaterki w National Gallery i magię, z którą autorka traktuje malarstwo. Konia z rzędem temu, kto nie miał nigdy wrażenia, że postać z portretu zaczyna nas obserwować, gdy tylko się odwrócimy. Albo temu, kto nie czuł nigdy na twarzy wiatru powiewającego liśćmi wyjątkowo malowniczego pejzażu. Ja tam całkowicie wierzę, obrazy żyją naprawdę. A że można przez nie przejść do innego świata nie dziwi mnie ani odrobinę.

 

A jeśli o pejzażach mowa, to wielkomiejskim Londynem, dane jest czytelnikowi odwiedzić podczas lektury znacznie bardziej nietypowe miejsca – między innymi Wersal Marii Antoniny, obłędnie zieloną krainę elfów i spowity mgłami zamek Avalonu.

 

I pojawiają się SMOKI! Czy wspominałam już, jak bardzo KOCHAM smoki? A te, choć jak na razie pojawiły się zaledwie w kilku scenach, zapowiadają się obłędnie. Przede wszystkim są zmiennokształtne (mogą przyjmować zarówno formę bestii, jak i ludzką), co daje nam jeszcze więcej zabójczo przystojnych młodzieńców gotowych łamać niewiaście serca. A przynajmniej mam taką nadzieję.

 

W pewnym momencie obawiałam się trochę, że Felicyty, która jest jedną z niewielu naprawdę fajnych kobiecych postaci w tego typu literaturze młodzieżowej straci swój pazur i będzie ją czekał los jednej z awanturujących się, kochliwych nastolatek. W końcu schudła, wyładniała, zaczęła pamiętać o porannym prysznicu (a nawet o uczesaniu włosów!) i nagle cała rzesza facetów (i półelfów) traci dla niej głowę. Całe szczęście, chociaż robi naprawdę głupawe rzeczy, nie ma najmniejszego zamiaru przytemperować swojego charakterku. I chociaż odrobinę bardziej lubiłam potykającą się o własne nogi City-grubaskę przyciągającą publiczne blamaże niczym magnes opiłki żelaza, to jej metamorfoza nie aż tak bardzo mi nie przeszkadza. Oby tylko jej cięty język nie uległ stępieniu!

 

Zabawna, magiczna i intrygująca lektura dla „młodszej młodzieży” (w końcu siebie wciąż uważam za odrobinę tylko starszą młodzież). Gwarancja przyjemnego oderwania się od szarej rzeczywistości chociaż na jeden wieczór. W końcu miłość, humor, magia i przygoda to połączenie idealne.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial