Pani M
-
Nie wiem jak wy, ale ja nigdy nie słyszałam o męczennikach z Pariacoto, błogosławionych o. Zbigniewie Strzałkowskim i o. Michale Tomaszku, którzy zginęli podczas misji. Nic dziwnego. W końcu miałam tylko rok, gdy zostali zastrzeleni przez terrorystów. 5 grudnia 2015 roku jako pierwsi polscy misjonarze zostali błogosławieni i obecnie czekają na cud, który otworzy proces do ich kanonizacji. Jarosław Zych w swojej książce opowiada o tym, jak wyglądało ich życie i praca wśród Indian. Przy okazji pokazuje czytelnikom Peru. Z lektury dowiemy się tego, co może nam tam grozić, ale i o tym, co warto zobaczyć. Poznamy bogactwo fauny i flory oraz zwyczaje tubylców.
Książkę czyta się bardzo szybko, została napisana prostym językiem. Jak wspomniałam, nie wiedziałam wcześniej o istnieniu tych męczenników. W sumie z dwóch powodów. Po pierwsze, byłam zbyt mała, żeby usłyszeć o tym, co się stało, a po drugie, niespecjalnie interesuję się misjonarzami. Dlaczego? Bo jestem przeciwniczkom nawracania tubylców z wiary przodków na naszą wiarę. W czym ona jest gorsza od naszej? Komu przeszkadza to, że ktoś sobie wierzy w drzewa i inne bóstwa, skoro nikomu nie robi krzywdy? To dziedzictwo, którego nikomu nie powinno się zabierać. Możecie mnie za to krytykować, ale takie jest moje zdanie. Sama bym siekierą pogoniła kogoś, kto próbowałby mnie nawrócić. Mimo wszystko jest mi żal o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka. To byli dobrzy ludzie, którzy nie zasłużyli na taką śmierć.
Ludzie, z którymi przebywali, byli do nich przywiązani. Bardzo przeżyli to, co się stało. Ktoś zamordował misjonarzy, których winą było to, że nawracali innych na swoją wiarę. Oczywiście prawda jest bardziej złożona i specjalnie ją spłycam, bo za ich śmiercią stało coś więcej. Co? O tym już musicie przekonać się sami. W każdym razie mogę powiedzieć tyle, że to była dla mnie całkiem niezła lekcja historii, ale szczegóły musicie poznać z lektury.
Po części można mimo wszystko potraktować tę publikację jako swojego rodzaju przewodnik turystyczny. Autor przekazuje bowiem czytelnikom praktyczne uwagi na temat podróży do Peru. Dowiecie się, na co musicie uważać. Nie wszystko jest bowiem tak piękne, jak podają przewodniki turystyczne, choć zdjęcia robią wrażenie. Przy okazji w tę podróż wpleciono losy dwóch zamordowanych mężczyzn, którzy próbowali wypełnić swoją misję. I poniekąd im się to udało, ale o tym, co przez to mam na myśli, musicie dowiedzieć się sami.
Jeśli podobnie jak ja reagujecie alergicznie na misjonarzy i uważacie, że pchają się na pewną śmierć na własne życzenie, lepiej odpuśćcie sobie tę lekturę. Tylko niepotrzebnie będziecie się przy niej denerwować i zastanawiać się, dlaczego zrobiono wokół tych ludzi tyle szumu. Ja mimo wszystko szanuję tych duchownych i nie chcę im ubliżać. Chcieli dobrze, a doszło do tragedii – szkoda ludzi. Mogli żyć jeszcze przez wiele lat i czynić dobro. Jest mi przykro, że umarli. Jeżeli interesujecie się losami męczenników, myślę, że to dobra propozycja dla was. Przekonacie się, czego ci zamordowani duchowni nauczyli Indian. Może i wy wyniesiecie coś z ich nauki. Tego w każdym razie wam życzę i gratuluję autorowi tak dobrze napisanej publikacji. Pomimo mojego sceptycyzmu czytało mi się ją dobrze.