Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Szamanka Od Umarlaków Tom 2 Demon Luster

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 4 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 3 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 4 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Szamanka Od Umarlaków Tom 2 Demon Luster | Autor: Martyna Raduchowska

Wybierz opinię:

Bacha85

Debiutancka powieść Martyny Raduchowskiej - „Szamanka od umarlaków” kończy się w otwarty sposób, jednoznacznie wskazując, że losy Idy Brzezińskiej doczekają się kontynuacji. Jej dalsze przygody można śledzić w „Demonie luster”, który w tym roku doczekał się kolejnego wydania, tym razem nakładem grupy wydawniczej Foskal. Przed lekturą drugiego tomy, sięgnęłam po początek opowieści o szamance, co było zdecydowanie dobrym pomysłem, gdyż obie książki stanowią jedną całość.

 

Podobnie jak w pierwszej części, w „Demonie luster” znów cała fabuła toczy się wokół Idy i jej niezwykłej, unikatowej wręcz profesji. „Szamanka od umarlaków” kończy się w momencie, w którym Ida Brzezińska składa obietnicę, jakiej nie będzie mogła zerwać, by chwilę później dowiedzieć się, że jej wypełnienie będzie w zasadzie niemożliwe. Dziewczyna, nie posiadając innego wyboru próbuje uratować zagubioną w lustrzanych piekłach duszę czarnoksiężnika Kwiatkowskiego i przy okazji ocalić własną duszę przed niebytem. Nieodmiennie towarzyszy jej Pech, prywatny, pomniejszy demon, który co rusz pakuje ją w tarapaty.

 

Kreacja Idy poprowadzona jest konsekwentnie względem pierwszego tomu. Szamanka nadal pozostaje dziewczyną, której największym marzeniem jest uwolnienie się od swego kłopotliwego daru i życie „zwyczajnym życiem”, bez magii, duchów, zjaw i innych ekscesów, które skutecznie utrudniają jej codzienną egzystencję. Jej postępowanie może irytować, zwłaszcza z początku książki, jednak jest jak najbardziej zgodne z przyjętą koncepcją postaci. Dlatego nie dziwi dominujący w jej zachowaniu lęk i późniejszy upór w działaniu. Około dwudziestoletnia Ida, cechuje się typowymi dla tego wieku niewielką znajomością i zrozumieniem świata oraz szybkim i bezrefleksyjnym ocenianiem innych. Zbierając doświadczenia, dziewczyna wyraźnie się rozwija nie tylko poznając nowe zdolności, co głównie poszerzając horyzonty i ćwicząc umiejętności miękkie.

 

W książce poza antagonistą – tytułowym Demonem luster, nie natrafimy na zbyt wiele nowych postaci. Wciąż obracamy się w znanym z pierwszego tomu kręgu, w którym najbliższymi towarzyszami Idy, jest jej ciotka Tekla, oraz poznany pod koniec „Szamanki od umarlaków” agent WONu o ksywce Kruchy. O ile pierwsza z nich nadal pozostaje tą samą irytującą staruszką, o tyle o Kruszyńskim dowiadujemy się bardzo dużo, poznając jego przeszłość. Pozwala to na lepsze zrozumienie natury relacji jaka łączy go z Idą oraz reakcji jego współtowarzyszy z WONu, na rozwój tej relacji. Spośród kilkorga nowych bohaterów najbardziej barwną z nich (dosłownie również) jest Kornelia Kwiatuszek, dawna znajoma Kruchego, kobieta o błyskotliwym umyśle i fatalnym guście. Antagonista – Kusiciel z lustrzanych piekieł z początku pozostaje postacią bardzo tajemniczą, z czasem jednak poznajemy kierujące nim motywy i możemy spróbować zrozumieć jego postępowanie. Relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami zostały przedstawione bardzo dobrze i nie mamy problemów, by je zrozumieć.

 

Podobnie jak „Szamankę od umarlaków”, „Demona luster” czyta się błyskawicznie, mknąc przez kolejne strony bez większych problemów. Język oraz składnia jakimi posługuje się Martyna Raduchowska są proste i nieprzesadnie skomplikowane, a jednocześnie niezwykle płynne i lekkie w odbiorze. Opowieść jest poprowadzona bardzo dobrze i napięcie opada jedynie momentami, by po chwili znów wzrosnąć.

 

„Demon luster” to całkiem dobry kawałek polskiej literatury zaliczanej do urban fantasy i choć nie jestem wielką fanką tego podgatunku fantastyki, to przy lekturze książki bawiłam się bardzo dobrze. Lekkość pióra Martyny Raduchowskiej w połączeniu z całkiem oryginalną fabułą sprawia, że od książki trudno się oderwać i jedyne czego można żałować, to fakt, że jest stosunkowo krótka.

Zaczytana

Czy sięgając po drugi tom zawsze gdzieś z tyłu umysłu macie ukryte obawy, że kontynuacja może was zawieść? Że może okazać się gorsza od pierwszej części i nie warta uwagi? Podejrzewam, że każdy książkowy freak zna te obawy. Ja również się z nimi borykałam, kiedy sięgałam po kontynuację świetnej „Szamanki od umarlaków”. Jesteście ciekawi, jak na jej tle wypadł „Demon luster? Zapraszam do przeczytania recenzji.

 

Kontynuacja historii Idy zaczyna się dokładnie w miejscu, w którym urwała się na koniec „Szamanki od umarlaków”. Widmo złożonej przez nią nieśmiertelnej przysięgi grozi jej groźnymi konsekwencjami – niebytem dla jej duszy. Owa wizja jest dla naszej pechowej szamanki przerażająca w równym stopniu, co próba uniknięcia tak tragicznego losu poprzez ucieczkę w lustrzane piekła.
Jeśli sądzicie, że „Demon luster” to zwyczajna i banalna lektura, to jesteście w wielkim błędzie. To historia, która w pełni oddaje grozę, strach i przerażającą wizję przyszłości. Napięcie jest doskonale budowane, a wraz z zagęszczającą się atmosferą tworzy niesamowity klimat. Pierwszoosobowa narracja z perspektywy naszej bohaterki, Idy, dobrze wprowadzają czytelnika w wydarzenia, wartką akcję, która nie zwalnia nawet na chwilę. Tu nie ma miejsca na nudę!

 

Martyna Raduchowska w umiejętny sposób dba, abyśmy nieprzerwanie odczuwali zainteresowanie tym, co się dzieje. W pewnym momencie postanawia zagrać z nami w swoistą grę – na przestrzeni książki podsuwa nam szczątkowe informacje na temat genezy przeistoczenia się Kusiciel, jednak nie zawsze są to informacje prawdziwe, czasami są mylne i pokrętne. Dzięki temu my, jako czytelnicy, musimy postarać się samodzielnie ułożyć układankę w jedną całość, by móc zobaczyć końcowy obrazek.

 

Jako prawdziwy książko holik nie mogę nie wspomnieć o zachwycającej i przyciągającej wzrok okładce. Sama faktura okładki jest przyjemna w dotyku, niebłyszcząca, jednak ze znakomitymi zdobieniami – tytuł i imię oraz nazwisko autorki są wypełnione specjalnym tuszem, który pięknie się mieni i odbija światło. Postać przedstawiona z przodu książki jest znakomitym dopełnieniem treści, bowiem jest zarazem tajemnicza i sugestywna, przerażająca i urzekająca.

 

Powracając do postawionego na początku pytania – czy kontynuacja zawsze musi być gorsza od pierwszego tomu? Na ratunek z odpowiedzią przybywa Martyna Raduchowska i udowadnia w świetnym stylu, że tom drugi może przebić pierwszy. „Szamanka od umarlaków” była bardzo dobrym wprowadzeniem do przedstawionego świata, tak „Demon luster” jest jej poważnym rozwinięciem, odbiegającym już od zabawnego tonu. Jest to powieść zdecydowanie przemyślana, skonstruowana na zasadzie spójnej maszyny, której koła zębate wprawiają siebie nawzajem w ruch. Na dodatek, autorka postanowiła wyróżnić swoje dzieło, a nawet i oba dzieła, pokuszając się o niewprowadzenie wątku miłosnego! W literaturze młodzieżowej jest to bardzo zaskakujące, a zarazem odświeżające. Kawał dobrej fantastyki połączony ze znakomitym językiem umożliwia stworzenie prostej, ale niebanalnej historii!

Sylfana

Kontynuacja „Szamanki od umarlaków” Martyny Raduchowskiej zdecydowanie przebija pierwszą część, praktycznie pokonuje ją we wszystkich możliwych kategoriach – narracji, opowieści fabularnej, konstrukcji sylwetek bohaterów oraz realizowanych motywów, zarówno tych fantasmagorycznych, jak i tych z przestrzeni grozy i horroru. Tu wszystko jest jakby inne, choć niby wywodzi się z tej samej przestrzeni czasowej. Wyraźnie widać, że Raduchowska dojrzewa w swoim pisaniu, kreuje swój wyimaginowany, niesamowity świat dla starszego, bardziej dojrzałego czytelnika i zostaje przy tym dalej uroczo „dziecinna” w dobrym znaczeniu tego słowa. To, co mogło drażnić w pierwszej części, przeistacza się w magiczną historię o czymś, co fascynuje, intryguje, a momentami nawet rozbawia.

 

Kobieca część odbiorców powinna podziękować autorce za to, że wykreowana ona wyraźne, nietuzinkowe sylwetki płci żeńskiej. Zarówno główna bohaterka, jak i inne kobiety w powieści wiodą prym – są „jakieś”, to znaczy są wyraziste, ciekawe, silne, z mocnym charakterem i ciekawą osobowością. Brakuje w fantastyce, nie tylko polskiej, takich kreacji – częściej stawia się na twarde postaci męskie w tej materii. Raduchowska przede wszystkim pięknie rozwija postać Idy, która w pierwszej części była odrobinę karykaturalna – teraz widać, że dojrzewa ona wraz ze swoją twórczynią, wyrasta z przerysowanej buńczuczności i naiwności i przeistacza się w kobietę wiedzącą czego chce od życia i innych. Ta wewnętrzna przemiana bohaterki zdecydowanie związana jest z akceptacją swojej nadprzyrodzonej mocy i zdolności – Ida z nieokiełznanej młodej dziewuchy przeobraża się w kobietę – szamankę, akceptującą swoją inność, oryginalność oraz kompetencje do egzystencji na pograniczu dwóch światów – ludzi żywych i martwych.

 

Magia w tej części jest tu też jakaś taka bardziej „magiczna”. Symbolika w tym zakresie jest mocniej rozwinięta i sięga po ciekawe motywy, które mogą zachwycać, zadziwiać i niejednokrotnie wzbudzać strach. Połączenie powieści grozy z fantastyką wychodzi twórczyni bardzo dobrze, jeśli nie znakomicie. Smaczku całości dodaje jeszcze jedna namacalna i wyraźna sylwetka kobieca – ciotka Tekla. Jest ona zdecydowanie kolorowym ptakiem, urozmaicającym całą lekturę i tak samo jak Ida, stanowi postać niezależną, z silnym charakterem i barwną osobowością. Książkę Raduchowskiej można praktycznie czytać tylko i wyłącznie dla samej ciotki Tekli.

 

Nie byłabym sobą jakbym nie wspomniała o szacie graficznej książki. To, co znajduje się na okładce może wprowadzić w zdumienie, a właściwie pozytywne zaskoczenie. Postać, która wlepia w czytelnika swoje ślepia jest jednocześnie piękna i przerażająca. Gdy połączymy sobie te dwie cechy, to od razu możemy skojarzyć, kto jest autorem tej niesamowitej grafiki – oczywiście mowa tu o Dominiku Brońku, mistrzu kreacji, niedoścignionym polskim grafiku i rysowniku, w którego rysunkach wszyscy zakochują się od pierwszego wejrzenia. Już dla samej tej okładki warto mieć tę książkę na półce, a jeśli dochodzi do tego wyśmienita historia powiedziana z ostrym pazurem… to właściwie czego chcieć więcej? No może należałoby ulepszyć to i owo, ale w porównaniu z „Szamanką…”, „Demon luster” jest dobrą pozycją fantasy, którą po prostu warto znać i mieć w swoich zbiorach. Jeśli trzecia część będzie równie wciągająca to biorę w ciemno, bez żadnego zastanowienia. Jestem zdumiona takim progresem i do teraz nie potrafię uwierzyć, że obie części trylogii wyszły spod pióra tej samej autorki. Nie pozostaje mi nic innego, jak gorąco polecić.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial