Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Zosia Z Ulicy Kociej. Na Psa Urok

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Agnieszka Tyszka
  • Tytuł Oryginału: Zosia Z Ulicy Kociej. Na Psa Urok
  • Seria: Zosia Z Ulicy Kociej
  • Gatunek: Literatura Dziecięca
  • Język Oryginału: Polski
  • Liczba Stron: 224
  • Rok Wydania: 2018
  • Numer Wydania: I
  • Wymiary: 140x190mm
  • ISBN: 9788310131508
  • Wydawca: Nasza Księgarnia
  • Oprawa: Miękka
  • Miejsce Wydania: Warszawa
  • Ocena:

    3.5/6

    6/6

    5/6

  • Ilustracje: Agnieszka Raczyńska

Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Zosia Z Ulicy Kociej. Na Psa Urok | Autor: Agnieszka Tyszka

Wybierz opinię:

Michał Lipka

ZIMA NA KOCIEJ

 

To już dziesiąty tom przygód nastoletniej Zosi. Jeśli długość serii brać za wyznacznik jej popularności, a trudno byłoby inaczej, opowieści stworzone przez Agnieszkę Tyszkę musiały przypaść do gustu młodym czytelnikom. A jak to jest ze starszymi, takimi jak ja? Cóż, choć „Na psa urok” nieco mnie rozczarował, „Zosia z ulicy Kociej” i tak jest bardzo sympatyczną lekturą.

 

Dla Zosi nadszedł szalony okres. Jak to zawsze, kiedy grudzień zbliża się do końca, a rodzina zjeżdża się by świętować wspólnie Boże Narodzenie. Taka już tradycja, jak choćby to, że wieczerza wigilijna przebiega u nich bezalkoholowo, chociaż akurat w tym roku mają kilka powodów do oblewania. I tradycją jest także to, że nie może być normalnie, skoro ma się dziadka jeżdżącego mimo mrozu na rowerze, z transparentem „Dziadzio protestuje” oraz przekręcające wyrazy rodzeństwo. Zosia uwielbia Święta, a właściwie Wigilię, bo wtedy najbardziej czuje gwiazdkową magię, kocha też prezenty, ale w całym tym chaosie, jaki wiąże się z owymi dniami, nie zapomina, że jej urodziny przypadają chyba w najgorszy do tego dzień w roku – w Sylwestra. Czemu najgorszy? Dziewczynce wprawdzie nie zależy tak bardzo na prezentach, ale po świątecznym szaleństwie te akurat okazują się być dość skromne. Poza tym wielu znajomych albo gdzieś wyjechało, albo też w ferworze przygotowań do obchodów Nowego Roku nie ma zbyt wiele czasu, by ją odwiedzić. A częstowanie cukierkami w szkole po fakcie nie ma już w sobie tej mocy, co właśnie w tym konkretnym dniu.

 

Ale to oczywiście dopiero początek. Zosia i jej siostra Mania po stracie swojego pupila, Kawiora, którego musiał uśpić weterynarz, tęsknią za towarzystwem zwierzęcia. Dlatego też Mania, podczas wymyślonego przez siostrę łapania spadających gwiazdek (kto z życzeniami czekałby do sierpnia, kiedy gwiazdy rzeczywiście spadają, skoro płatki śniegu tak bardzo je przypominają), postanawia zażyczyć sobie pieska. A przecież niektóre życzenia potrafią się spełniać i co wtedy?

 

Zacznijmy może od plusów „Zosi z ulicy Kociej”, bo tych nie brakuje. Co oferuje ta seria? Przede wszystkim lekko napisane, ciekawe i życiowe przygody głównej bohaterki, sympatycznej dziewczyny w okresie dojrzewania, której hormony nieraz wpływają na humor. Reszta bohaterów też jest ciekawa, nieco szalona, na pewno nieszablonowa i nie infantylnie przedstawiona. Styl Agnieszki Tyszki jest lekki, a rysunki Agaty Raczyńskiej, bogato ilustrujące całość są po prostu rewelacyjne.

 

Co się jednak tyczy minusów, początek tego tomu (rodzinna Wigilia, rozmowy w jej trakcie i mnogość bohaterów) wypada chaotycznie. Wysilone wydają się też słowa tworzone poprzez Manię na zasadzie przekręcania liter etc., którym zabrakło lekkości, a także pojawiają się tak często, że potrafią momentami nużyć. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze całości, a książki z tej serii czyta się przyjemnie. Owszem, bardziej jest to lektura dla dziewczynek, ale właściwie wszystkie dzieci w wieku mniej więcej dziesięciu lat będą bawiły się naprawdę dobrze.

Iwona Banach

Zosia z Ulicy Kociej to nie tyle tytuł a cała seria książek Dla młodszych nastolatek, a powieść „Zosia z ulicy Kociej – na psa urok” jest dziesiątą częścią tej serii, dziesiątą, ale z pewnością nie ostatnią.
Cała seria to zabawne opowieści o życiu i życiowych perypetiach dziewczynki o imieniu Zosia i jej dość nietuzinkowej rodziny.

 

Autorka tej serii, pięknie zresztą i nienachalnie ilustrowanej przez Agatę Raczyńską, Agnieszka Tyszka jest pisarką i bajkopisarką, a w swoim dorobku ma około pięćdziesięciu pozycji dla starszej i młodszej młodzieży oraz dla dzieci w tym bajki terapeutyczne.

 

Otrzymała też prestiżową nagrodę im. Kornela Makuszyńskiego dla autorów piszących dla dzieci, a jej bajki ukazywały się w telewizyjnej „Jedyneczce” czyli w programie dla dzieci emitowanym od 2000 roku w TVP1.

 

W książkach z serii „Zosia z ulicy Kociej” tytułowa Zosia, przeżywa szereg przygód. Dziewczynka przedstawiona jest w przeróżnych życiowych, ale zabawnie przedstawionych sytuacjach, takich jak wakacje, wycieczka, podróż, czy rodzinne wielkie zmiany. Oto kilka tytułów:
„Zosia z ulicy Kociej. Na tropie”
„Zosia z ulicy Kociej. Na zimę”
„Zosia z ulicy Kociej. W ciekawych czasach”

 

W tomie dziesiątym zatytułowanym przekornie „Zosia z Ulicy Kociej na psa urok” dziewczynka pogrąża się w czarną dziurę, jaką jest okres pomiędzy świętami, a Sylwestrem i rozpacza, no, trochę, choć nie za bardzo roztkliwiając się nad sobą ze względu na urodziny, które przypadają akurat w Sylwestra, co jak każdy przyzna komfortowe specjalnie nie jest.

 

Narratorką całej opowieści, a właściwie wszystkich jej części jest właśnie Zosia, mała dziewczynka, która wraz z rodzina i przyjaciółmi przedstawia swój świat własnymi słowami i to moim zdaniem jest największym ( choć oczywiście nie jedynym) atutem tej książki, a właściwie całej serii. Genialny, piękny, osobisty język, którym posługuje się Zosia, który wraz z nią, od części pierwszej, do dziesiątej dorasta, zamienia się wzbogaca, ale zadziwia i równocześnie bawi, jak to dziecięcy język i dziecięce przyzwyczajenia. Dziecięce rozumienie świata. Wspaniałe, genialne wręcz słowotwórstwo pokazujące w genialny sposób twórczą stronę wielu dzieciaków oraz pewne problemy ogólne, etyczne czy polityczne, które do nastoletniego świata się przedostają, a które dzięki książce można lepiej zrozumieć, a może oswoić, czy po prostu omówić. Tak więc o ile wydarzeni są ciekawe, to jednak są to zwyczajne wydarzenia, takie jakie zazwyczaj przydarzają się niedużym dziewczynkom i ich rodzinom. Nie spotkamy w tej powieści ani kosmitów ani dinozaurów, spotkamy za to psa, albo inaczej „psierotę” adoptowanego ze schroniska pieska, który – wiadomo – musi wszystkiego się nauczyć, co jednak nie przeszkadza mu szaleć i zarażać wszystkich psim, merdającym szczęściem, a która nastolatka nie chciałaby mieć psa?

 

Książka ma też duży walor edukacyjny. Pokazuje rodzinę „im action”, czyli wszystko to co dzieje się prawie zawsze i prawie wszędzie, drobne kłopoty, smuteczki, codzienne sprawy, wielkie marzenia i lęki.
Książka doskonała dla młodszych nastolatków, wcale nie tylko dla dziewczynek, choć dziewczynki są jakby jej głównym odbiorcą, życiowo mądra, w sposób delikatny edukacyjna, zrozumiała dla wszystkich, zabawna i ciekawa. Zaciekawi i matki i babcie i córki, pokazuje rodzinę może nie idealną, ale rodzinę, która radzi sobie jakoś z wieloma problemami, bez agresji i przemocy.

 

Bardzo dobra, godna polecenia, warta zainteresowania nie tylko dzieci czy rodziców, ale i nauczycieli bo daje wielkie pole do popisu, jeżeli chodzi o oswajanie dzieci z problemami współczesności.

Aneta Grabowska

Odkąd na świecie pojawiła się moja córka o wdzięcznym imieniu Zosia, nasza domowa biblioteczka powoli zapełnia się książkami dla dzieci, których bohaterka nosi to imię. Cóż, po prostu nie mogę się powstrzymać i znoszę do domu wszystkie napotkane na swej drodze Zosie. Tym razem padło na Zosię z ulicy Kociej. A że twórczość Agnieszki Tyszki nie jest mi obca, miałam dość duże oczekiwania odnośnie do tej książki. Kiedy okazało się jednak, że "Na psa urok" jest... dziesiątą częścią serii, byłam szczerze zdziwiona, że nigdy wcześniej ten tytuł nie wpadł w moje ręce.

 

Kim zatem jest główna bohaterka? To sympatyczna i rezolutna dziewczynka z nieco szaloną rodzinką u boku. Szczerze powiem, że mnie od pierwszych stron urzekł dziadek Dyzio, jego wesołe usposobienie, nietuzinkowe pomysły i plany matrymonialne, które nie u każdego znalazły poparcie. Na miłość nigdy jednak nie jest za późno, a co! Kolejna ciekawa postać to Mania, która postanowiła zostać językotwórcą i w związku z tym na każdym kroku wymyśla zabawne twory słowne, które Czytelnika bawią lub zmuszają do dłuższego zastanowienia się, co autorka miała na myśli. Gwiazdkobranie, czyli chwytanie najpiękniejszych śnieżynek i wymyślanie życzeń do spełnienia, urzekło mnie totalnie. No i oczywiście jest jeszcze Zosia - najfajniejsza z całej ferajny. Bardzo podoba mi się jej skłonność do refleksji i dygresje, do których umysł dziewczyny ucieka raz po raz, skacząc z tematu na temat. Może i tytułowa Zosia jest rezolutna, ale dla mnie to przede wszystkim typ marzycielki z mocno rozwiniętą wyobraźnią. A takich bohaterów lubię najbardziej. W dodatku obchodzimy urodziny tego samego dnia! Ja również urodziłam się w sylwestra i wcale nie uważam, żeby był to najgorszy dzień do obchodzenia urodzin - wręcz przeciwnie, w końcu tyle się wtedy dzieje i wszyscy cieszą się razem z nami.

 

Podoba mi się także lekki i płynny sposób narracji w pierwszej osobie, który pozwala na lepsze poznanie głównej postaci w książce. Język w publikacji jest prosty, dopasowany do wieku odbiorcy docelowego, z kolei przygody bohaterów ciekawe i okraszone sporą dawką humoru w dobrym wydaniu. Czyli wszystko pod względem warsztatu jest jak najbardziej okej. Niczego innego nie spodziewałam się zresztą po tej autorce. Byłabym szczerze zaskoczona, gdybym znalazła w tym względzie jakieś niedociągnięcia.

 

Samo wydanie książki ma w mojej ocenie zarówno plusy, jak i minusy. Do tych pierwszych z pewnością zaliczę wdzięczną, delikatną okładkę w zimowej scenerii (w końcu akcja toczy się podczas ferii świątecznych), która przedstawia Zosię taką, jaką ja ją odebrałam - rozmarzoną i przebywającą myślami we własnym świecie. Kolejny plus to wyróżnienie w tekście istotnych wyrazów drukowanymi literami, miedzy innymi słów tworzonych przez Manię. Dzięki temu nie przepadają one w tekście, a Czytelnik zatrzymuje na nich wzrok, zamiast jednie go prześlizgiwać. Minusem jest dla mnie brak kolorowych ilustracji. Być może się powtarzam, ale dla mnie to bardzo istotny element oceny w publikacjach przeznaczonych dla grona młodszych odbiorców. I nie jest istotne, czy Czytelnik ma pięć czy dziesięć lat - nadal twierdzę, że ilustracje powinny być kolorowe i miłe dla oka. Koniec i kropka.

 

Czy książkę warto polecić? Tak, zwłaszcza jeśli czytaliście pozostałe części, które mnie ominęły.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial