Pani M
-
Gotycyzm jest jednym z nurtów literackich, do których mam ogromną słabość. Pisałam na jego temat pracę licencjacką i czytałam sporo publikacji na ten temat. Dlatego zdecydowałam się na lekturę książki Piotra Sobolczyka. I muszę zgodzić się z tym, co napisała o niej Dorota Kozicka. „Książka Piotra Sobolczyka to propozycja nietuzinkowa – kontrowersyjna, ale też inspirująca. Kontrowersyjna, bo proponuje interpretacje radykalne. Inspirująca, bo zajmuje się gatunkiem i problematyką, które dotychczas nie były nadmiernie wykorzystywane, a przecież – jak pokazuje ta książka – mogą dostarczyć narzędzi i interpretacyjnej energii do przewartościowania naszego myślenia o tekstach osadzonych już w historycznoliterackich rozpoznaniach. Ale też dlatego, że w ciekawy sposób pokazuje, jak polifoniczne mogą być modernistyczne projekty”.
Nie jest to najłatwiejsza w odbiorze publikacja i zdecydowanie nie polecam czytania jej po całym dniu pracy, kiedy już wieczorem nie bardzo ogarniamy to, co dzieje się wokół nas. Wtedy będziecie musieli po kilka razy wracać do jednego zdania i szybko zniechęcicie się do dalszej lektury. Ja sama popełniłam ten błąd i musiałam zmienić swoje podejście, bo inaczej nigdy nie dokończyłabym czytania. Pierwsze rozdziały szły mi jak krew z nosa, dopiero później było trochę lepiej.
Moim zdaniem druga część publikacji jest zdecydowanie ciekawsza od pierwszej. Trzy ostatnie rozdziały pochłonęłam jednym tchem i nie potrafiłam oderwać się od lektury. Zaintrygowało mnie zwłaszcza omówienie gotycyzmu w odniesieniu do baśni i kobiecych potworności. Zwłaszcza pierwszy z tematów, które teraz wymieniłam, powinien zainteresować wiele osób, bo nie przypominam sobie tego, żeby ktoś w taki sposób podszedł do zagadnienia. Uwierzcie mi, po lekturze tej publikacji będziecie zupełnie inaczej patrzeć na książkę o przygodach Pana Kleksa.
Uważam, że jest to publikacja specjalistyczna i znajdzie się w kręgu zainteresowania przede wszystkim osób, które podobnie jak ja, mają wykształcenie filologiczne. Podejrzewam, że z tekstami zapozna się też wielu studentów. Czy znalazły się już w spisie lektur – tego nie wiem, niestety już wypadłam ze studenckiego obiegu i nie wiem, co czyta się na zajęciach z literaturoznawstwa. Czy inni czytelnicy znajdą tu coś dla siebie? Trudno mi to powiedzieć. Nie jest to najłatwiejsza w odbiorze książka, o czym już wspomniałam, i jeśli nie siedzicie w tym temacie, możecie mieć problem z przeczytaniem „Gotycyzmu”. Możecie dojść do wniosku, że to, co mówi autor, nie ma większego sensu, a on widzi go tam, gdzie go nie ma.
Największym minusem publikacji jest to, że przypisy znajdują się na końcu. Zdecydowanie utrudnia to lekturę, zwłaszcza jeśli chcecie od razu sprawdzić, do czego odnosi się autor. To strasznie wybija z rytmu i trudno później do niego wrócić. Miałam z tym kilka razy problem. Potem po prostu przestałam sięgać do przypisów, bo takie odrywanie się od czytania na dłuższą metę się nie sprawdza.
Czuję, że ten tekst będzie dobrym pretekstem do rozpoczęcia dyskusji na temat gotycyzmu we współczesnej nam literaturze. Raczej nie wzięłabym w niej udziału, bo mimo wszystko nie uważam się za speca w tej dziedzinie, ale chętnie takowej bym wysłuchała. Myślę, że jeszcze kiedyś na spokojnie przeczytam tę książkę, by jeszcze raz zastanowić się nad tym, co autor ma mi do przekazania. Jeśli interesują was literackie rozważania o gotycyzmie – zapraszam do lektury.
Comments
Jako osoba uwikłana w nieformalny (stąd prawdopodobnie w dwójnasób "wysycony emocjonalnie") związek z literaturą, rzekomo "niekonwencjonalne" i "bulwersujące" "propozycje podania", "ponownego odczytania" omawianych przez Sobolczyka pozycji przyjmuję z ufnością i pewną odruchową, intuicyjną, entuzjastyczną zgodą.
Dla mnie to zdecydowanie "pierwsze czytanie", nie drugie, nie kolejne, nie ewentualne, ani "zapasowe"...
Lektura "Gotycyzmu...", przyznaję to nie bez pewnej dozy (gotycystycznej?) egzaltacji, jest dla mnie prawdziwym objawieniem-o tyle, o ile pozycja ta jest narzędziem pewnego rodzaju "uprawomocnienia" dla potężnego imaginarium, w którym jestem zanurzona odkąd tylko sięgam pamięcią, i które "od zawsze" determinowało moje upodobania artystyczne, a nawet życiowe wybory. I w którym, jak się domyślam, nie jestem odosobniona.
I teraz oto Hermetyczny Kapitan Sobolczyk gromadzi całą tą "menażerię", cały ten rozproszony kalejdoskop z pozoru przypadkowych, bezimiennych, a bywa, że i wręcz podejrzanych upodobań estetycznych, obsesji, dziwactw pod wspólnym mianownikiem-woła je po imieniu nadając im tym samym tożsamość i tym gestem zdejmuje schizofreniczne odium z osób o "pewnym formacie wyobraźni". Czy wręcz temu rozszczepieniu błogosławi.
To bardzo ważna (jakkolwiek nie cierpię szczerze szafować tym sformułowaniem) pozycja i-uprzedzając kolejne "poruszenie myśli na szachownicy"-nie dotyczy to wyłącznie osób o "nienormatywnej" orientacji seksualnej.
Cieszę się niezwykle z tej rozprawy, która sama w sobie stanowi akt "coming out" i jestem niezwykle ciekawa jej reperkusji (pewnie gdzieś w środku mam nadzieję na jakąś freakerską wielką mobilizację, sabat, monstra), jednocześnie będąc świadomą faktu, że studium to (pomimo skądinąd "sympatycznej", nieźle przyswajalnej i bezpretensjonalnej formy-Kapitan Sobolczyk ma genialne poczucie humoru) dotyka materii tak specjalistycznej i hermetycznej, jak to tylko możliwe i otworzy się wyłącznie na entuzjastów.
Marzy mi się spotkanie i dyskusja z Autorem, ale to już myślenie życzeniowe, jak sądzę.
bardzo dziękuję jako autor ksiązki za te miłe słowa. Nie wiem, czy będą przewidziane jakieś spotkania wokół mojej książki (ani gdzie), ale zawsze może Pani zainicjowac debatę korzystając z mojego maila obecnego na jakichś stronach internetowych:)
Pozdrawiam!