Armie Aniołów | Autor: Tim Sheets

Jak czytamy na okładce, „Temat aniołów cieszy się dużym zainteresowaniem na świecie. Popkultura przykłada wielką wagę do tych niewidzialnych istot, prawie że ubóstwiając je”. Z książki dowiecie się tego, jak aniołowie walczą w duchowej rzeczywistości poprzez udzielanie pomocy, zapewnienie ochrony i przynoszenie uwolnienia. Jak współpracują z chrześcijanami w przeobrażaniu całych regionów. Jak współdziałają z modlitwami do Boga w celu uwolnienia niebiańskich odpowiedzi, aby mógł nastąpić przełom w naszym życiu.

Na początku bardzo sceptycznie podeszłam do tej publikacji. Tak, wiem, nie ocenia się książki po okładce, ale ta mnie jakoś wyjątkowo odtrącała. To mechaniczne skrzydło nie zachwyciło mnie do lektury. Mimo wszystko przełamałam się i w sumie nie żałuję, że zapoznałam się z tym, co Tim Sheets miał do powiedzenia na temat aniołów. Czy uwierzyłam we wszystko to, co napisał? Tego bym nie powiedziała. Fragmenty biblijne mnie przekonały, za to do wizji autora wolę podchodzić bardzo ostrożnie.

Autor pokazuje w swojej książce aniołów jako żołnierzy. To według niego militarne siły Boże, które pomogą w zbawieniu mocno wierzącym i prawdziwie naśladującym Chrystusa ludziom. Kiedyś ta armia była zdecydowanie większa, ale pewnie wiecie, że pewna jej część wolała pójść własną drogą. Jeśli nie wiecie, o co mi chodzi, mała podpowiedź – mam tu na myśli Lucyfera i jego ziomków. Tak, oni byli kiedyś aniołami.

Tim Sheets daje czytelnikom nadzieję na to, że w walce ze złem nie są sami. Mając anioła za plecami, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jednakże w książce pojawia się także wiele ostrzeżeń, które momentami mnie nieco dobijały. Anioły pomagają w walce, ale także pilnują tego, byśmy w odpowiedni sposób spełniali Słowo Boże. Autor parokrotnie przypomina, że zbliża się czas ponownego zesłania Ducha Świętego. Co za tym idzie? O tym przekonajcie się sami.

Mam bardzo mieszane uczucia w stosunku do tej książki. Nie miałam jakichś ogromnych oczekiwań. Powiem wręcz, że właściwie niczego po niej nie oczekiwałam. Podeszłam do niej na luzie i podejrzewam, że za jakiś czas o niej zapomnę. I nie chodzi o to, że książka jest źle napisana. Przeczytałam ją z ciekawości, ale to raczej nie są moje klimaty. Właściwie nie wiem, komu mogłabym polecić tę książkę. Momentami miałam wrażenie, że autor trochę pojechał ze swoimi przekonaniami. Mnie w każdym razie do nich nie przekonał i nie wiem, ile musieli by mi płacić, żebym to łyknęła. Nie powiem, że autor nie potrafi bronić swoich racji, ale ja mam swoje i dobrze mi z nimi.

Jeśli siedzicie dość głęboko w temacie aniołów, możecie zaryzykować z sięgnięciem po tę książkę. Czy przypadnie wam do gustu? Bardzo trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie, tym bardziej, że sama do końca nie jestem przekonana do tej publikacji. Nie żałuję, że ją przeczytałam, ale raczej już do niej nie wrócę i pewnie za jakiś czas nie będę o niej pamiętać. Podejrzewam, że ludziom bardziej wierzącym ode mnie ta publikacja może bardziej przypaść do gustu, chociaż nie dam sobie głowy za to uciąć, bo mogę bez niej skończyć. Najlepiej będzie, jeśli sami zadecydujecie, czy chcecie przekonać się, co Tim Sheets ma do powiedzenia.