Star Force 5 Stacja Bojowa | Autor: B.V. Larson

Star Force. Stacja bojowa jest już piątym z kolei tomem militarnego cyklu B.V. Larsona. Zwolennicy tej ciekawej serii na pewno wyczekiwali z niecierpliwością kontynuacji wydarzeń, jakie miały miejsce w tomie czwartym, zatytułowanym Podbój, gdyż tom ten zawierał znaczące fabularne zmiany. Zobaczmy więc, co B.V. Larson zaserwował czytelnikom w piątej z kolei odsłonie jego gwiezdnego cyklu.

Jak to zwykle bywa w tego rodzaju seriach, bohaterowie – zamiast odpoczywać po walkach i cieszyć się z tego, że nadal mimo wszystko żyją – stają przed kolejnymi, nie mniej niebezpiecznymi wyzwaniami. Kyle Riggs i Siły Gwiezdne ponownie muszą zmierzyć się z kolejnymi galaktycznymi flotami, a przy okazji odkryć sekrety wojny, którą toczą już od długich lat.

W Star Force. Stacja bojowa ludziom udaje się zdobyć system Eden, jednak powstaje pytanie, czy potrafią go utrzymać i obronić przed najeźdźcą, który przecież nie podda się bez dalszej walki. Co istotne, Siły Gwiezdne są aktualnie osłabione po długiej, bezpardonowej i wyniszczającej walce, a wielu zmęczonych ciągłymi walkami żołnierzy chciałoby już wrócić do swoich domów. Kyle Riggs jednak zdaje sobie sprawę z tego, że śmiertelnie niebezpieczne maszyny pojawią się znowu z kolejną armadą, dlatego jest zmuszony do tego, by szybko znaleźć rozwiązanie, które pozwoliłoby przywrócić pokój na Ziemi już na stałe. Osiągnięcie celu, jaki obrał sobie do zrealizowania, nie jest zadaniem ani łatwym, ani przyjemnym. Kyle Riggs w poszukiwaniu pokoju nie zdoła uniknąć dalszej walki, a gwarancji powodzenia i zrealizowania swoich celów nie ma przecież żadnych. Przyszłość nie zapowiada się więc zbyt różowo.

Przed lekturą Stacji bojowej miałem lekkie obawy, czy autor będzie potrafił utrzymać zainteresowanie, które wzbudziły w czytelniku poprzednie części Star Force. W końcu military science fiction obraca się wokół kilku zaledwie głównych zagadnień, czyli walki, nowych lokacji i nowych ras. Ciężko włożyć coś jeszcze w zamysły fabularne autorów tego podgatunku fantastyki naukowej, no chyba że dodać do tego występujące gdzieniegdzie jeszcze fabularne intrygi. Jednak B.V. Larson, wykorzystując te same elementy układanki co poprzednio, potrafił stworzyć historię równie interesującą. Oczywiście te same wzorce fabularne mogą się niektórym czytelnikom już nieco nudzić, a książka pod wieloma względami wydawać nieco powtarzalną, lecz wielu zwolenników military science fiction dostało i tym razem to, czego się spodziewali. Mnóstwo akcji, walki i kolejnych problemów do rozwiązania, a w tym wszystkim bohatera, którego zdążyli już polubić.

B.V. Larson napisał kolejną ciekawą część Star Force, która w zasadzie nie ustępuje w niczym swoim poprzedniczkom. Stacja bojowa trzyma poziom i nie spada z niego, a co ważniejsze, wygląda również na to, że zapowiada zwroty fabularne, które wniosą w przyszłości całkiem nowe aspekty historii Kyl’e Riggsa i jego Sił Gwiezdnych. Swoją drogą trzeba przyznać, że tak rozbudowana fabuła, jaką zawiera w sobie cykl Star Force, to – pomimo powtarzalności wydarzeń i pewnych znanych już skądinąd schematów – całkiem intrygująco pomyślana jedna wielka przygoda. Dzięki temu wszystkie tomy serii stanowią mocno rozrywkową, wciągającą literaturę nie tylko dla młodych, ale także tych starszych czytelników. Jeśli więc nie macie w zwyczaju zbyt mocno doszukiwać się logiki w przedstawianych zdarzeniach i potraficie przymknąć oko na pewno elementy fabularne, to nie tylko Stacja bojowa, ale i wcześniejsze części cyklu raczej Was nie zawiodą.