Dariusz S. Jasiński
-
Kiedy kilka miesięcy temu skończyłem czytać „Życie po życiu”, opowiadające o wspomnieniach ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną moim największym zarzutem było to, że Moody nie ujął całości choć trochę w naukowy sposób. Jestem osobą otwartą, która doświadczyła w życiu parę niemożliwych do wytłumaczenia zjawisk, a jednocześnie bardzo krytycznie nastawioną do wszelkich niepopartych dowodami cudów. Dlatego też z wielką ciekawością sięgnąłem po propozycję wydawnictwa Studio Astropsychologii „Psychotronika – współczesna nauka o świadomości”. Także tytuł naukowy doktora, jaki widnieje przy nazwisku autorki – Danuty Adamskiej-Rutkowskiej dawał mi nadzieję, że tym razem dostanę do ręki monografię naukową, która da mi nowe argumenty w przekonywaniu samego siebie, że jest coś więcej ponad to, czego jesteśmy uczeni w szkołach, a o tym, czego doświadczyłem osobiście będę mógł kiedyś opowiedzieć wprost, zamiast wykorzystywać jako tematy opowieści z dziedziny fantastyki i horroru…
Na co dzień pracuję przy powstawaniu kwartalnika naukowego, czytam kilkadziesiąt prac rocznie i byłem przekonany, że zmierzenie się z pracą w dziedzinie paranaukowej nie będzie aż tak trudne.
Szczególnie, iż autorka kieruje książkę do przeciętnego czytelnika, tak przynajmniej odebrałem zapowiedź wydawcy, znajdującą się na ostatniej stronie okładki. Lekko i łatwo jednak nie było.
Z „Psychotroniki” dowiemy się przede wszystkim jaki zakres zjawisk leży w spektrum zainteresowania przez wielu nie traktowanej jako naukę dziedziny. Należą do niej telegnozja, retro- i prekognicja, radiestezja, dermooptyka, psychokinetyczne: lewitacja i teleportacja, telepatia, bioenergoterapia i bioenergodiagnoza, psychomanipulacja i psychochirurgia. Na końcu zaś autorka spróbuje przekonać nas, iż psychotronika to jednak nauka, korzystająca z takich samych narzędzi badawczych, jak inne dziedziny.
Przyznam szczerze, że o wielu zjawiskach pierwszy raz dowiedziałem się właśnie z tej książki. Jest nim m.in. dermooptyka, czyli ogólnie ujmując widzenie poprzez skórę, choć , jak się okazuje nie potrzebujemy do tego przewodzenia cielesnego, bo patrzeć możemy na odległość, przez przeszkody…
Z kolei chyba najbardziej znana jest radiestezja czy bioenergoterapia. To pierwsze z powodzeniem stosowane jest choćby przy poszukiwaniu źródeł wody, zaś w to drugie uwierzyłem jakiś czas temu. Gdy moja kiepsko już kontaktująca się z otoczeniem babcia zapadła na półpasiec – bardzo cierpiała. Nie pomagały żadne konwencjonalne metody, więc postanowiliśmy sięgnąć po coś zupełnie innego. Gdy bioenergoterapeutka zaczęła odprawiać zabieg nad babcią – z trudem utrzymywałem powagę. Jednak następnego dnia, zgodnie z zapowiedzią ból miał minąć całkiem i nie wrócić. Tak też się stało. Nigdy nie miałem wątpliwości, że sami jesteśmy w stanie siebie wyleczyć (jak i wpędzić w chorobę). Pewnego dnia przeprowadziłem eksperyment. Zmierzyłem sobie temperaturę – wynosiła 36,6°C przez kilkanaście minut myślałem tylko o tym, że dostaję gorączki, ponowny pomiar wykazał 37,0°C. A była to tylko zabawa… W przypadku mojej babci jednak nie było mowy o świadomej wierze lub nie w działania bioenergoterapeutki, więc skutek mogła przynieść jedynie energia znachorki, którą ponoć odblokowała jakieś kanały.
„Psychotronika” jako książka opowiada o ciekawych, choć często zupełnie nieprawdopodobnych zjawiskach. Niestety jest napisana bardzo ciężkim, naukowym językiem i to korzystającym z trudnych zagadnień fizycznych, a także z niezrozumiałego dla mnie często języka paranauk.
Przyznam szczerze, że siedzi we mnie zarówno Mulder jak i Scully. Część mnie chce dowodów, by uwierzyć, druga część sprowadza mnie na ziemię. Książka Adamskiej-Rutkowskiej dała wiele argumentów by jednak nie wierzyć, choć przecież idea jej powstania była zupełnie inna. Najbardziej niewiarygodne dla mnie były przytaczane źródła często pochodzące wręcz sprzed XX wieku. Na palcach rąk można policzyć te, mające góra 10 lat, a przecież książka była wydana w 2017 roku, gdy na YouTube można obejrzeć filmy o wszystkim, a byle głupota staje się hitem o milionowej oglądalności. Jednak rzesza otwartych na nowości internautów nie zachwyca się telekinezą, teleportacją i innymi zjawiskami opisanymi w książce. Dlaczego? Bo są tylko marzeniem? Nie wiem. Nadal chciałbym uwierzyć w więcej, niż widziałem, ale wciąż nie dostałem wartościowego dowodu. Takim niestety nie będzie dla mnie „Psychotronika”. A szkoda…