Dyabeutor
-
Z książkami traktującymi o zagadnieniach związanych z odżywianiem jest ten problem, że najczęściej skupiają się na gotowych przepisach, natomiast o poszczególnych składnikach oraz ich właściwościach pisze się na marginesie lub pomija zupełnie. Są oczywiście pozycje opisujące poszczególne rodzaje plonów ziemi, jednak rzadko spotyka się taką, która podejdzie do tematu z odpowiednim wyważeniem, nie schodząc w tryb naukowy, akademicki, odpychający od domowej lektury.
W ostatnich miesiącach spotkałem co prawda kilka poradników starających się właściwie podejść do tego zagadnienia, jednak pozostawał pewien niedosyt. Czułem, że pisanie o korzyściach ze spożywania poszczególnych warzyw czy owoców jest jedynie dodatkiem, brakowało mi potraktowania ich jako punktu wyjścia, stanowiły jedynie element „do wyjaśnienia”.
Na szczęście natknąłem się na „Superfood, czyli jak leczyć się jedzeniem”. Autorka, Sophie Manolas, jest z zawodu oraz zamiłowania dietetyczką. Od najmłodszych lat miała styczność z żywnością organiczną, zdrowym podejściem do jedzenia, co czuć w każdym zdaniu. Wie, o czym pisze, dodatkowo posiada umiejętność przekazywania tego w przyjazny i łatwy do zapamiętania sposób.
Bardzo spodobał mi się sposób prezentowania treści. Jest chyba najbardziej przyjazny dla czytelnika. Książkę podzielono na 8 głównych rozdziałów (zielone warzywa liściaste, kapustowate, warzywa korzeniowe, strączkowe, orzechy i nasiona, owoce, zioła i przyprawy). Od razu widać, że najwięcej uwagi poświęcono części jarzynowej. W każdym z tych rozdziałów już w spisie treści zauważalne jest wyszczególnienie typowych reprezentantów. Warte podkreślenia jest to, że dietetyczka starała się skupić na tych produktach, które bez problemu można znaleźć w sklepach, nie siliła się więc na udowodnienie wiedzy na temat wyszukanych i mało znanych pozycji. Jest to bardzo istotne z praktycznego punktu widzenia – jeśli zainteresujemy się właściwościami odżywczymi danego warzywa czy przyprawy, wystarczy po prostu wyjść do najbliższej placówki handlowej i samemu spróbować, czy będzie odpowiadać naszym preferencjom smakowym.
Poza ciekawym opisem prozdrowotnych właściwości danej pozycji otrzymujemy również odpowiednią fotografię, by nie pomylić jej na półce z czymś innym ;-) Tutaj warto na chwilę zatrzymać się nad warstwą wizualną – tradycyjnie wydawnictwo Buchmann stanęło na wysokości zadania, książka jest po prostu pięknie przygotowana. Samo patrzenie na barwne zdjęcia powoduje, że czujemy się lepiej…
Wracając do treści, nie można zapomnieć o przepisach. Nie zabrakło ich w „Superfood”, jednak są one niejako propozycją podania, jaką można spotkać np. na opakowaniach rzeczy kupowanych w sklepach. Mają one na celu jedynie naprowadzenie czytelnika, w jaki sposób można przygotować dany składnik, w jakiej potrawie najlepiej się sprawdzi. Ale nadal jest to tylko dodatek, główną osią są naturalne produkty i ich pozytywny wpływ na nasze życie. Jeśli jednak chcemy skupić się szukaniu ciekawego przepisu, nic łatwiejszego – do tego może posłużyć indeks znajdujący się na końcu książki.„Superfood” ma na mojej kuchennej półce zapewnione szczególne miejsce, bo tak naprawdę to od niej należałoby rozpocząć kulinarne przygody. Wyszukujemy ciekawy składnik, na którym chcemy oprzeć potrawę, a później korzystamy już z bardziej zaawansowanych książek kucharskich, by znaleźć wiele przepisów wykorzystujących nasz wybrany produkt. Takie podejście może spowodować niemałą rewolucję w toku myślenia, jednak dzięki temu możemy mieć pewność, że przygotowywane posiłki będą efektem bardziej przemyślanych wyborów. Spożywać wówczas będziemy potrawy nie tylko smaczne, ale i odpowiednio wpływające na nasze zdrowie.