Pani M
-
Jak czytamy na okładce „Czarny kwiat” to poruszająca powieść historyczno-przygodowa o emigracji, miłości, niewolnictwie i walce o wolność. Opisał mało znany epizod, gdy po wojnie z Japonią w 1904 roku tysiące Koreańczyków wyjechało z ojczyzny, by poszukać nowego, lepszego życia na innym kontynencie. Autor próbuje pokazać czytelnikom to, co działo się z nimi na emigracji. Jak poradzili sobie z nową rzeczywistością? Czy udało im się odnaleźć swoje miejsce na ziemi? Przekonajcie się sami, sięgając po tę książkę.
Od razu przyznaję, że sięgnęłam po „Czarny kwiat” Kim Young-ha bez jakiejkolwiek znajomości historii Korei. To dla mnie totalnie czarna magia. Nie wiedziałam nawet o tej wojnie. Nie miałam pojęcia o tym, że Koreańczycy musieli żyć w takiej nędzy i byli prześladowani. Zostali zmuszeni do wyjazdu z ojczyzny. Wydawało im się, że swoje nowe miejsce na ziemi odnajdą w Meksyku.
To nie jest lekka lektura. Już od samego początku można odczuć niepokój emigrantów. Do nowego miejsca płyną w tragicznych warunkach. Choroba morska przy tym, co przeżywali, to naprawdę pikuś. Nawet nie spodziewali się tego, co będzie czekać na nich na miejscu. Wierzyli w to, że Meksyk będzie ich ziemią obiecaną i odżyją po tym, co ich spotkało.
Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wywołała sporo emocji. Na długo pozostanie w mojej pamięci. Za pośrednictwem autora możemy zobaczyć, jak zderzają się ze sobą dwie kultury. Każda z nich jest inna i wspólne egzystowanie nie będzie należało do najłatwiejszych. Myślicie, że emigranci znajdą w Meksyku spokój i uda im się zbudować na nowo to, co utracili w ojczyźnie? Zapomnijcie. Ich marzenia o świetlanej przyszłości bardzo szybko pryskają jak bańka mydlana. Wyobrażenia bardzo szybko boleśnie zderzają się z rzeczywistością. Emigranci są traktowani gorzej niż rodowici mieszkańcy i wykonują niemalże niewolniczą pracę.
Trudno właściwie wybrać jednego głównego bohatera. Kilka postaci wybija się jednak na pierwszy plan. W mojej pamięci najbardziej zapisał się misjonarz, ojciec Paul Bak Gwangsu. Do jego umysłu wkrada się strach i duchowny boi się dalszego wykonywania swojej posługi. Na uwagę zasługuje też Yi Yeonsu, niezwykła kobieta, która wymyka się wielu schematom.
Ta powieść jest przepełniona bólem, utraconą nadzieją i smutkiem. Plusem jest to, że autor nie ocenia bohaterów. Pokazuje to, co robili, stara się wytłumaczyć dlaczego zachowywali się tak, a nie inaczej. Porusza kwestie związane z przemianami społecznymi. „Czarny kwiat” stanowi bardzo dobry obraz tamtych wydarzeń. Dzięki autorowi przeniosłam się w miejscu i czasie. Byłam świadkiem scen, których nie zapomnę do końca życia. Podróż do nowego miejsca była dla tych ludzi koszmarem. Musieli żyć we własnych odchodach, nie mogli dbać o higienę, a różnice między klasami bardzo szybko się zatarły. Wszyscy byli w tak samo beznadziejnej sytuacji.
To jedna z najbardziej wstrząsających powieści, z jakimi miałam do czynienia. Kim Young-ha dał mi niezapomnianą lekcję historii. Zachęcił mnie do tego, żebym dowiedziała się czegoś więcej o tamtych wydarzeniach. Myślę, że jeszcze kiedyś powrócę do tej publikacji. Język autora jest na tyle zrozumiały, że z lekturą nie będą mieli problemu nawet nastoletni czytelnicy. Jeśli chcecie przekonać się, jak zmuszeni do ucieczki Koreańczycy radzili sobie w Meksyku, przeczytajcie tę książkę.