Zaczytana
-
Gena Showalter to autorka bestsellerowego cyklu „Alicja w krainie zombi”. Książki z niego pochodzące dowiodły, iż Gena cechuje się niezwykłą, bogatą wyobraźnią. Na wypadek gdybyś o tym zapomnieli, sama autorka postanowiła nam o tym przypomnieć. Jej najnowsza seria, również fantasty, osadzona jest w nowej rzeczywistości, zupełnie odmiennej od tej z krainy zombi. Tym razem mamy do czynienia z czymś, co śmiało można by określić mianem swoistej dystopii. W Polsce do tej pory ukazały się dwie części: „Firstlife. Pierwsze życie” oraz „Lifeblood. Krew życia”. To właśnie o tym drugim tytule chcę wam dzisiaj opowiedzieć. Zacznijmy jednak od założeń świata przedstawionego.
Witaj w niesamowitym świecie. Świecie, w którym nie musisz obawiać się śmierci. Tu ci ona nie grozi, ponieważ po śmierci czeka Cię kolejne życie. Gdy umierasz stajesz przed wyborem: chcesz wyznawać zasady Trojki czy może Miriady. Obie zwaśnione frakcje chcą tego samego: Tenlay w swoich szeregach. Dziewczyna jest bowiem obdarzona mocą, o której nikomu się do tej pory nawet nie śniło.
Tyle tytułem wstępu. Jeśli czytaliście „Firstlife” to zapewne pamiętacie, iż książka kończy się w kulminacyjnym momencie. Trzeba to przyznać – znakomite posunięcie ze strony autorki. Tenlay dokonała wyboru, wybrała jedną z frakcji. Teraz nadszedł czas, aby poniosła tego konsekwencje. Dziewczyna zaraz po wstąpieniu w szeregi otrzymuje swoją pierwszą misję, która nie będzie prosta. Trwa bowiem wojna.
Parę słów o sposobie prowadzenia narracji. Historię poznajemy z perspektywy Tenlay jako pierwszoosobowego narratora. Świat widziany jej oczami zawiera wszystkie ważne elementy, łatwo orientujemy się co jest białe, a co czarne. Szczegółem, o którym warto wspomnieć, ponieważ jest to fajne rozwiązanie jest rozpoczęcie każdego rozdziału mądrością jednej z frakcji, Trojki lub Miriady.
Początkowo przychodzi nam zmierzyć się z dużą ilością opisów. Niekoniecznie są to jednak opisy nudzące czytelnika, wręcz przeciwnie. Wciągają nas coraz głębiej w świat przedstawiony, a z czasem akcja nabiera tempa i rozkręca się coraz bardziej z każdą chwilą. Towarzyszący czytaniu klimat jest znakomity i wyjątkowy. Napięcie i niepewność podsyca świadomość, iż gdzieś czai się zdrajca.
W tej części mniej skupiamy się na konflikcie frakcji, a więcej uwagi poświęcamy głównej bohaterce, jej wyborowi oraz jego konsekwencjom. Na uwagę również zasługuje Killian, czyli znakomicie wyszkolony wojownik. Przyznam, że ten bohater urzekł mnie swoją walecznością oraz gotowością dokonania różnych poświęceń dla głównej bohaterki. Jest tak dobry w byciu złym, że to aż zaskakujące. W końcu, która z nas nie chciałaby aby przystojny chłopak kłamał, zabijał czy nawet był gotów umrzeć dla niej? Marzenie każdej kobiety, pełen poświęcenia facet.
„Lifeblood. Krew życia” to bezsprzecznie znakomita kontynuacja. Autorka pokazuje, iż jej pomysł na fabułę poprzedniej części wcale nie był przypadkowy, a całość tworzy zwartą jedność. Gena stworzyła znakomity świat, niebezpieczny i brutalny. Książkę czyta się szybko, jest lekka i wciągająca. Świetnie wykreowani bohaterowie, ciekawa akcja oraz interesujące sceny walki przyciągają uwagę. Polecam fanom młodzieżowej fantastyki z nutką romansu.