Pani M
-
Declan Murphy sieje postrach w całej szkole. Boją się go nie tylko uczniowie, ale także nauczyciele. Zbuntowany siedemnastolatek odbywa na cmentarzu obowiązkową pracę na cele społeczne. Pewnego dnia na jednym z grobów znajduje list. Zaintrygowany czyta go i postanawia odpowiedzieć. Gdy Juliet Young odkrywa, że ktoś naruszył jej prywatność i przeczytał list do zmarłej przed niecałym rokiem matki, jest zdruzgotana. Matka Juliet pracowała jako fotoreporterka w różnych miejscach na świecie, dlatego często porozumiewała się z córką poprzez listy. Pokonując złość, odpisuje na wiadomość nieznajomego. Co wyniknie z tej nietypowej korespondencji?
Swoje lata już mam i nieco obawiałam się tego, czy książka przypadnie mi do gustu i zaskoczyło mnie to, jak bardzo wciągnęła mnie ta historia. Oczywiście przewidziałam zdecydowaną większość wątków, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało.
Nie wiedziałam, czy polubię bohaterów. Zanim jeszcze zaczęłam czytać książkę, wyrobiłam sobie złe zdanie o Declanie. Zasugerował mi to opis. W trakcie lektury okazało się, że bardzo się pomyliłam. Chłopak wcale nie jest taki zły. Wręcz przeciwnie. Zaczął wzbudzać moje współczucie i polubiłam go. Nawet bardziej niż Juliet, czego się nie spodziewałam.
Nie myślałam, że ta historia wywrze na mnie tak ogromne wrażenie. Myślałam, że to będzie zwykła opowiastka o dwójce dzieciaków, które będą sobie zostawiać liściki i nic godnego uwagi z tego raczej nie wyniknie. Jak się okazało, byłam w błędzie. Nie chcę zdradzić za dużo, ale to jest powieść przepełniona bólem, cierpieniem, smutkiem po stracie i złością.
Widzimy, jak Juliet próbuje poradzić sobie ze śmiercią matki, która była dla niej wzorem do naśladowania. Jest kompletnie zagubiona. Choć nie widywały się zbyt często, bo kobieta podróżowała po całym świecie i często nie było jej w domu, dziewczyna była do niej przywiązana. Pisała do niej tradycyjne listy, a po śmierci matki, zostawiała na jej grobie liściki. Mamy też Declana, mrocznego chłopaka, który skrywa w sobie wiele tajemnic i sporo zyskuje przy bliższym poznaniu. Mam nadzieję, że i wy go polubicie.
Książka jest przepełniona schematami, pewnie wiele rzeczy przewidzicie, ale moim zdaniem jest to jedna z najlepszych powieści młodzieżowych, jakie ukazały się na rynku wydawniczym w tym roku. Jest przepiękna i przepełniona smutkiem. Bohaterowie zostali wykreowani na tyle wiarygodnie, że autorce udało się mnie przekonać, że ktoś taki jak Juliet i Declan mogli istnieć.
Zwróćcie uwagę na to, w jaki sposób opisano relacje rodziców i dzieci. To jest jeden z największych plusów w całej tej historii. Przypadło mi do gustu również prowadzenie korespondencji między bohaterami i to, jak ona na nich wpływa. Widać, że całość została dokładnie przemyślana. Nie potrafię znaleźć tutaj nic, do czego mogłabym się doczepić. Nawet zakończenie, choć oczywiste, przypadło mi do gustu,
Chociaż to jest książka przeznaczona dla nastoletnich widzów, myślę, że i starsi czytelnicy znajdą tutaj coś dla siebie. Powiem więcej, Juliet zaczęła mi w pewnym momencie przypominać siebie za nastoletnich czasów. Mamy trochę wspólnych przeżyć. Podejrzewam, że wiele osób będzie w stanie znaleźć nić porozumienia z bohaterami. Jeżeli szukacie napisanej w prosty sposób, ale docierającej do najgłębszych zakamarków duszy książki, właśnie znaleźliście coś dla siebie. Polecam wszystkim, bez względu na wiek.