Morrigan
-
Mówi się, że początki bywają trudne, ale i zakończenia nie zawsze należą do łatwych. Zwłaszcza jeśli trzeba zakończyć związek trwający kilka ładnych lat. Takie doświadczenie ma w życiorysie trzydziestodwuletni intelektualista Edwin Fisher - główny bohater powieści Wakacje Stanleya Middletona.
Jak elegancko rozstać się ze współmałżonkiem - bez podniesionych głosów, wzajemnych oskarżeń, wyrzutów sumienia? Ten, kto znalazłby uniwersalną odpowiedź na to pytanie, niechybnie otrzymałby Pokojową Nagrodę Nobla. Póki co każdy człowiek, który pragnie rozwodu, musi improwizować, często narażając się przy tym na spore nieprzyjemności. Edwin wie coś na ten temat, bo ma za sobą bardzo poważny krok - odszedł z domu, a tym samym chyba uratował życie swojej żonie, bo gdyby się nie wyprowadził, zapewne by ją zamordował. Zastajemy go w jednej z nadmorskich miejscowości, gdzie przyjechał, by odpocząć, odreagować - nawet nie tyle rozstanie z żoną, co ich niezbyt udane małżeńskie pożycie. Jakaś część jego osobowości chciałaby uczcić nieformalny powrót do kawalerskiego stanu, zakosztować prawdziwej wolności po latach wymuszonych kompromisów.
Jeśli Edwin szczerze pragnąłby spokoju - nie mógłby wybrać mniej odpowiedniego miejsca na urlop. Planując wakacje w kurorcie człowiek może spodziewać się zatłoczonych plaż i kurtuazyjnych rozmów z innymi wczasowiczami, liczyć na możliwość formułowania w myślach złośliwych komentarzy na temat cudzych sylwetek i manier, ale na Edwina czekają dodatkowe atrakcje. Miasteczko, w którym zatrzymuje się główny bohater, jest bowiem tym samym, w którym spędzał wakacje wraz z rodzicami w minionych, ale nie tak przecież odległych czasach dzieciństwa. Nic dziwnego, że dotychczas drzemiące w mężczyźnie wspomnienia budzą się pod wpływem znajomych bodźców, wywołując rozmaite uczucia. Myśli Fishera dryfują w stronę przeszłości - ku ludziom, którzy dali mu życie po to, aby móc od czasu do czasu je zatruwać, choć nie tak groźnie, by przyprawić syna o zaburzenia psychiczne, wymagające długiej terapii.
Po pewnym czasie z pamięci głównego bohatera wynurzają się również świeższe obrazy - te, w których występuje jego żona Meg - kobieta o, eufemistycznie rzecz ujmując, niełatwym charakterze. Błahe wydarzenia, na zasadzie skojarzeń, przywołują przykre często sceny. Możemy obserwować rozwój związku Fisherów - od momentu, w którym się poznali do chwili, gdy nie mogli już na siebie patrzeć.
Mogłoby się wydawać, że Edwin uciekł z piekła, wreszcie uwolnił się od toksycznej istoty, która bezlitośnie miażdżyła jego godność. Ale czy on sam był bez winy? Czy mógł coś przeoczyć, zapomnieć, zaniedbać? Spotkany przypadkowo teść sugeruje młodemu mężczyźnie, by jeszcze raz przemyślał kwestię rozstania, by zobaczył się z żoną, zanim podejmie ostateczną decyzję o rozwodzie.Gdyby nie sprawność, z jaką brytyjski pisarz posługuje się słowem, moglibyśmy mieć do czynienia z nieszczególnie ciekawą historią o nieudanym małżeństwie. To wręcz zaskakujące, że powolna, chłodna narracja może tak skutecznie przykuwać uwagę. Wszystko w tej powieści jest zwykłe, ale opisane w niezwykły sposób. To książka, która jest jak długi spacer po piaszczystej plaży - bez celu, bez pośpiechu, dla samej przyjemności spacerowania. Nie pochłania bez reszty, ale i nie pozostawia czytelnika obojętnym.
W 1974 r. Wakacje zostały wyróżnione prestiżową Nagrodą Bookera. W ręce polskich czytelników powieść trafiła jednak dopiero w 2015 r., ponad trzydzieści lat od jej publikacji na Wyspach. Lepiej późno niż wcale. Grunt, że obecnie wszyscy możemy przekonać się, jak bardzo potrafi zaintrygować subtelna, niczym namalowana pastelami historia pewnego związku.