Koralina
-
Tytuł brzmi śmiertelnie poważnie? Nic bardziej mylnego! Dawno nie czytalam tak wciągającej historii ze świata fantasy!
"Kolekcja pośmiernych portretów" to debiutanckie dzieło Macieja Jakubskiego. Autor na co dzień zajmuje się tematyką sportową i gameingową. Jak sam podkreśla, w swojej debiutanckiej książce chciał złamać szablony klasycznej fantastyki.
Historia przedstawiona w "Kolekcji pośmiernych portretów" opowiada o magu Alkkenstanie, który umiera na dżumę. Jednak dzięki niewyjaśnionym okolicznościom, ożywa i staje się liczem. Nie chce pogodzić się z własną śmiercią (chociaż jest potężniejszy niż za życia to jego wygląd nie zachęca do bliżeszego poznania nieumarłego), dlatego wyrusza na wyprawę, która ma na celu przywrócenie go do świata żywych. Wydaje się, że historia jest banalna. Mamy maga w typowym świecie fantasy, w którym oprócz nieumarłych występują również inne rasy tj. Krasnoludy, barbarzyńcy, gryfy, trole, czy ludzie. Nie można dać się zwieść pozorom. Historia przygód maga Alkkenstana wciąga, bawi i zadziwia. Z typowej potyczni robi się krwawa farsa i komiedia. Jak to wygląda w połączeniu? Przekonać można się czytając "Kolekcję pośmiertnych portretów".
Mag, który staje się nieumarłym znajduje się w świecie, który nie toleruje takich jak on, najchętniej każda napotkana postać rozczłonkowałaby go lub spaliła. Czy to nie świetny wstęp do przygody? Istnieją jeszcze inny aspekty fenomenu tej porywającej książki. Drużyna, która wyrusza razem z magiem aby pomóc mu w zmartwychwstaniu. Szeroki wachlarz bohaterów, możliwości i charakterów, który tworzy mieszankę wybuchową.
Najbardziej podobało mi się to, że bohaterowie mało myśleli nad planem działania, po prostu robili to, co było koniecznie i nieuniknione bez wielkich etycznych rozterek. Kiedy trzeba było kogoś zabić, robili to. Innym razem nie zastanawiali się długo nad ucieczką. Nie ma tu miejsca na czcze gadanie. Jeśli coś trzeba zrobić nikt nie dyskutuje i nie próbuje wymyślić alternatywnego rozwiązania. Chociaż praktycznie wszyscy są żywi i mogą odnieść śmiertelne rany. Jednak jakoś nikt z drużyny maga Alkkenstana się tym nie przejmuje. Sprawia to, że akcja toczy się szybko i gładko.
Największymi atutami "Kolekcji pośmiertnych portretów" jest humor i zaskakujące zwroty akcji. Jednak nie więcej niż potrzeba aby uzyskać bardzo wciągającą fabułę. Nic nie jest przesadzone, czy nudne. Wszystko bardzo dobrze ze sobą współgra. Czytając tę książkę możemy stać się jedną z osób z drużyny maga Alkkenstana. Oznacza to, że możemy poczuć się jak bezwzględny, potężny, empatyczny, egoistyczny, leniwy, zaangażowany z dystansem do siebie i dużym poczuciem humoru a nawet martwym bohaterem na miarę wyprawy wskrzeszającej. Taki szeroki wachlarz prezentuje drużyna, która ma do wykonania ważne zadanie. Przy tylu sprzecznych emocjach nie może być nudno.
Okładka książki pasuje do tytułu. Wygląda poważnie, można się domyślić, ze fabuła zawiera dużo śmierci i powagi. Nie zwiastuje nic zabawnego. Jednak efekt jest na pewno zamierzony, ponieważ fabuła ocieka czarnym humorem, a trup ściele się gęsto. Już po paru stronach okazuje się, że tej książki zdecydowanie nie można oceniać po okładce.
Nie pozostaje mi nic innego, jak polecić "Kolekcję pośmiertnych portretów" wszystkim fanom szeroko pojętej fantastyki. W czasach popularyzacji steampunku oraz filozoficzno – miłosnych powieści warto czasem oddać się lekturze łatwej, ciekawej i zabawnej. "Kolekcja pośmiernych portretów" łamie stereotyp klasycznej powieści fantasy pozostając w jej ryzach.
Księżycova
-
Grono współczesnych polskich poetów i pisarzy każdego dnia nieustannie się powiększa. Ostatnimi czasy miałam przyjemność zapoznać się z twórczością Macieja Jakubskiego, czterdziesto jedno letniego dziennikarza i redaktora: magazynu CD-Adction, gdzie występuje pod pseudonimem Eld, sportowego portalu Gol24.pl oraz autora felietonów Retro. W moje ręce trafił jego literacki debiut, powieść zaliczana do gatunku fantastyki pod tytułem: "Kolekcja pośmiertnych portretów". Jak sam przyznaje - w swojej powieści zamierzał złamać wszelkie szablony klasycznej fantastyki - gatunku, którym niegdyś był bardzo zafascynowany.
Książka podobnie jak znaczna część moich zbiorów trafiła do mnie poprzez kilka bardzo istotnych aspektów, którymi zwykle kieruję się przy wyborze nowych perełek. Po pierwsze, lektura należy do kategorii fantastyki, science fiction, której od zawsze jestem przeogromną fanką. Po drugie, ma niebanalny, oryginalny tytuł, który w trybie natychmiastowym przykuł moją uwagę i wzbudził nieokiełznaną ciekawość. Po trzecie, posiada niesamowicie klimatyczną, mroczną, tajemniczą i jednocześnie estetyczną okładkę, idealnie wpisującą się w lubiane przeze mnie klimaty. Kolejnym i ostatnim aspektem jest fakt, iż książka napisana została przez pisarza polskiego pochodzenia oraz wydana została przez jedno z moich najbardziej ulubionych i cenionych wydawnictw wspierających nowych twórców - Novae Res.
Trzysta sześćdziesiąt stron, jakie zawiera książka opowiada przede wszystkim o losach Alkkenstana - pozornie zmarłego mężczyzny w podeszłym wieku, który jest czarodziejem. Bohater po rzekomej śmerci, ku jego zdziwieniu nie umiera, a staje się liczem, zawieszonym pomiędzy światem żywych i umarłych. Nieśmiertelność, jaka została mu nadana nie jest przez niego pożądana, zamiast nagrodą, staje się ona jego przekleństwem. Mężczyzna stara się odnaleźć rozwiązanie swego nieszczęsnego stanu. Jako pomocnika wybiera dawnego przyjaciela ze szkolnych lat, którego profesja ma pomóc przywrócić go do świata żywych. Razem udają się w długą oraz krętą podróż pełną niespodzianek, by odszukać skuteczny sposób na rozwiązanie zaistniałego problemu. Godnym pochwały jest przede wszystkim świat przedstawiony. Postacie w książce cechują się barwnymi, wyrazistym opisami, które czynią je wyjątkowymi i niecodziennymi. Podobnie sytuacja wygląda z przedstawionymi miejscami akcji.
Język, jakim autor posłużył się w swym debiutanckim dziele jest prosty, łatwo przyswajalny, ale również bardzo bogaty oraz barwny. "Kolekcja pośmiertnych portretów" to zachwycająca podróż pełna zarówno niesamowitych wrażeń jak i ubóstwianego przeze mnie jako czytelnika czarnego humoru. Jakubski podkoloryzował powieść sporą dawką przewrotnego humoru, dzięki czemu sceny bywają zabawne, niekiedy przepełnione dozą ironii, nietuzinkowe i bardzo wciągające.
Lektura Maćka Jakubskiego to istna mieszanka wybuchowa, przy której nie sposób się nudzić. Jest ona jednocześnie zabawna, intrygująca, dziwna, zaskakująca, ironiczna, specyficzna i niecodzienna. Cechy te zapewniają czytelnikowi ogromną dawkę rozrywki podczas czytania, bez grama nudy czy też żmudnej monotonii.
Jestem niesamowicie szczęśliwa, iż tym razem trafiłam, na tak wspaniałą polską książkę, zaliczaną do gatunku fantastyki, którą z czystym sumieniem ustawię na półce VIP'owskiej mojej domowej biblioteczki, tuż obok ukochanej fantastyki skandynawskiej. Z nieukrywaną niecierpliwością oczekuję na kolejne dzieła Macieja Jakubskiego!
Książkę przeczytałam jednym tchem. Jak na powieść, która jest debiutem jest to bardzo dobry start dla autora, który mam nadzieję, zaowocuje niebawem w kolejne, równie udane tomy. Szczerze polecam absolutnie wszystkim fanom literatury fantastycznej! Uczciwie przyznaję "Kolekcji pośmiertnych portretów" ocenę prasową 6 w skali od 1 do 6.
Sylfana
-
Wszystko i nic, czyli fantastyka według Maćka Jakubskiego
Kolekcja pośmiertnych portretów Maćka Jakubskiego to powieść drogi z gatunku fantasy, w której króluje tradycyjnie magia, wszelkiej maści stwory różnych ras oraz ogrom szybko przewijających się wydarzeń. Zaczyna się ona niezwykle ciekawie, bo od opisu małej, wydawać by się mogło średniowiecznej, mieściny ogarniętej dżumą. Przez główne drogi niczym zwiastun złej nowiny powoli snuje się powóz grabarzy, którzy zbierają ciała zaatakowanych chorobą. Ów wstęp wprowadza czytelnika w makabryczne i przerażające wizje świata ogarniętego epidemią, i ten obraz może nieco nakierować z jakim rodzajem fantastyki mamy do czynienia. Jednak z biegiem wydarzeń i toczącej się akcji powieść zmienia swoje oblicze, co nasuwa dwa sprzeczne ze sobą wnioski - być może zamiarem autora była kontaminacja różnych podgatunków i zabawa konwencjami tekstowymi, lub w pewnym momencie całkowicie zgubił trop, który utrzymywał się przez pierwsze strony tekstu. Nie ukrywam, że sama osobiście jestem tym zabiegiem negatywnie zaskoczona, gdyż liczyłam na jednostajne prowadzenie tekstu pod tym względem. Żeby szczegółowo rozwinąć temat, można śmiało powiedzieć, że konwencja grozy urywa się niesamowicie szybko i już właściwie z rozdziału na rozdział forma tekstowa przeobraża się diametralnie - atmosfera strachu przechodzi w lekki, nieangażujący emocjonalnie odbiorcę klimat banalnej sensacji i mało ciekawej przygody.
Mówiąc o konwencji przygodowej w dziale o szerokim znaczeniu, jakim ma fantastyka jako taka, przypominamy sobie teksty należące już do klasyki, m.in. dzieła tolkienowskie, czy z naszego rodzimego podwórka, powieści Lema, Sapkowskiego lub Grzędowicza. Przygoda, którą nam proponuje Jakubski jednak nie ma nic wspólnego z propozycjami wcześniejszych autorów. W książce dzieje się niezwykle dużo, jednak każde z wydarzeń opisane jest w sposób ogólny, charakterystyka postaci również jest bardzo powierzchowna i w zasadzie z treści podanych nam przez debiutującego pisarza nie moglibyśmy stworzyć psychologicznego zarysu osobowości. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież w utworze fantasy szczegółowe opisy bohaterów nie są najbardziej istotną rzeczą. Owszem, rzeczywiście w tego typu powieściach na pierwszy plan wysuwają się inne warstwy tekstu, jednak ciężko się czyta o przygodach postaci, które właściwie są tylko papierowymi sylwetkami na tle średnio ciekawej fabuły.
Subiektywna analiza pozwoliła mi na wysnucie wniosku, iż cały tekst i jego gramatura kuleje i niedomaga. Tytułowe pośmiertne portrety pojawiają się w tekście tylko jeden raz i właściwie nie mają nic wspólnego z całością fabuły - odnoszą się jedynie do "pracy" wykonywanej przez jednego z bohaterów, nekromanty, który w ramach wykonywanego "zawodu" i hobby przywraca martwych do życia. Dialogi wprowadzone w tekst również wydają sie być czasem przypadkowe i niepotrzebne, chyba że na tym polegała inwencja, aby wydawały się one czasem absurdalne i niedorzeczne. Z dialogami ściśle związany jest humor, który być może dla niektórych czytelników okaże się być czynnikiem ratującym powieść. Rzeczywiście, niektóre kwestie wypowiadane przez bohaterów, opisywana gestykulacja, wizerunek i zachowania mogą rozśmieszyć, ale jest to raczej śmiech prymitywny, daleki od głębszej refleksji. Właściwie głębsza refleksja nie jest tu potrzebna - losy głównych bohaterów sprzężone są jedynie w mało angażujące myślowo poszukiwania lekarstwa dla maga, który jakimś cudem został zamieniony w nieożywionego stwora. Jedyną, bardziej dopracowaną kreacją jest postać wzbudzającego sympatię krasnoluda Stalhammara, który nie stroni od wulgaryzmów i czarnego humoru. Pojawia się on mniej więcej w połowie powieści i odrobinę ratuje całokształt świata przedstawionego.
Jednym z nielicznych ciekawych zabiegów językowych jest wprowadzenie "gwar" poszczególnych warstw społecznych i ras. Grabarze z początkowego fragmentu powieści wypowiadają się w sposób prosty, nieco kalecząc język ojczysty. Dzięki temu, dowiadujemy się, że są to ludzie niewykształceni, nie zwracający wiekszej uwagi na sposób wypowiadania się - ważna jest jedynie treść przekazu. Swoim oryginalnym językiem wypowiada się wspomniany już wcześniej krasnolud, także tzw. "wyższe sfery" mają swój kod językowy, posługują się mową w sposób złożony, poprawny, jak na elitę czarnoksięską przystało. Mamy również wprowadzone w tekst wtrącenia z innych języków rzeczywistych, np. niemieckiego, którym posługuje się lokaj nekromanty. Nierzeczywistym językiem, stworzonym na potrzeby tekstu jest krasnoludzki, który na bieżąco jest tłumaczony czytelnikowi przez bohaterów. Podsumowując można powiedzieć, że autor jeśli chodzi o różnorodność w tej sferze, wykonał kawał dobrej roboty.
Wymiar czasowy dzieła przypomina trochę ten, który znany nam jest z wiedźmińskiej sagi. Mam na myśli coś w rodzaju quasi - średniowiecza. Wskazują na to krajobrazy, wygląd wsi i miast, profesje ludzi, których spotykamy na kartach powieści. Jeśli chodzi o tę sferę budowania rusztowania dla całego tekstu, autor również zadbał o szczegóły, tak jak we wcześniej wspomnianej strukturze językowej. Opisy są tutaj szczegółowe, dowiadujemy się nawet, co bohaterowie powieści piją i jadają, jak się ubierają, jak wyglądają domostwa i gospody oraz karczmy, w których bardzo często przesiadują. Niewątpliwie Jakubski na wzór Sapkowskiego, próbował stworzyć tzw. świat otwarty, dzięki któremu czytelnik ma wrażenie, że poza warstwą dosadnego tekstu znajduje się coś więcej, że przedstawiony świat nie kończy się tylko na miejscach przygód głównych bohaterów.
Podsumowując warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy powieść debiutującego Maćka Jakubskiego jest pozycją "musthave" dla każdego wielbiciela fantasy? Moim zdaniem niestety nie. Oczywiście, należy wziąć pod uwagę to, że młody autor dopiero wypływa na szerokie wody tegoż gatunku, jednak uczucie niedosytu jest tak nabrzmiałe, że trzeba głośno powiedzieć, iż pisarz musi sobie postawić poprzeczkę zdecydowanie wyżej.