Zaczytana
-
Leigh Bardugo to jedna z bardziej rozpoznawanych obecnie autorek fantasy wśród młodzieży. Znana z takich tytułów, jak „Szóstka wron”, „Królestwo kanciarzy”, „Cień i kość” oraz „Szturm i grom” po raz kolejny wychodzi naprzeciw swoim czytelnikom i tym razem ma im do zaoferowania ostatni tom trylogii Grisza – „Ruina i rewolta”. Zapraszam was do przeczytania recenzji tej emocjonującej części, o której postaram się opowiedzieć unikając, jak najwięcej spoilerów.
„Problem z pragnieniem polega na tym, że przez nie jesteśmy słabi.”
Poprzednie dwa tomy trylogii miały to do siebie, że po przebrnięciu przez dużą część książki, kilka ostatnich rozdziałów wywoływało tak piorunujące wrażenie, że wprost ciężko było się oprzeć sięgnięciu po kontynuację. Więc gdy tylko dostrzegłam możliwość zrecenzowania ostatniego tomu zatytułowanego „Ruina i rewolta”, to nie mogłam przepuścić tak świetnej okazji. Jednak jako iż obiecałam unikać spoilerów, skupmy się na całokształcie fabuły. Zacznijmy od nazwy trylogii – Grisza to w stworzonym uniwersum określenie osoby władającej nadludzkimi zdolnościami. Alina, nasza główna bohaterka, będąca również narratorką, odkrywa w sobie podobne umiejętności, czyniące ją wyjątkową. Sięgając po każdy z trzech tomów należy mieć w pamięci fakt, że dzieła przepełnione są stworzonymi przez autorkę pojęciami, które na początku mogą wprowadzać pewien zamęt podczas czytania. Jednak z każdą kolejną stroną coraz więcej ich zapamiętujemy i przestają stanowić one problem.
Na co szczególny nacisk kładzie Bardugo? Bez dwóch zdań magię i walkę ze złem, od której wręcz roi się w trzeciej części. Na co musicie się przygotować? Pełno emocji, zdrady, ekscytację, trzymające w napięciu wydarzenia oraz zaskakujące odkrycia – bez wątpienia „Ruina i rewolta” jest tomem najbardziej przepełnionym akcją, a już na pewno tym, który utrzymuje zainteresowanie czytelnika przez praktycznie cały czas.
„Wiem jedynie, że nie da się żyć bez bólu.”
Coś za co cenię autorów, i za co mogę cenić Bardugo, to umiejętność wplatania w historię nowych postaci. Uważam, że czyni ją to bardziej realną, przepełnioną akcją i zdecydowanie nie nudną. Oprócz głównej bohaterki, Aliny, której przemianę mamy możliwość uważnie śledzić przez wszystkie trzy tomy, pojawiają się także nowi bohaterowie, gotowi namieszać nie tylko w historii, ale i w naszych głowach. Podejrzewanie poszczególnych postaci o zdradę, domniemanie kto jest knuje wraz z Darklingiem.
Jest jednakże coś o czym muszę wspomnieć, aby oszczędzić niektórym z was nerwów. Otóż jeśli zastanawiasz się nad sięgnięciem po „Ruinę i rewoltę”, ale nie lubisz czworokątów miłosnych ( tak, mamy tu do wyboru aż trzech bohaterów! ), to podczas lektury czeka Cię parę chwil zawahania oraz do przemęczenia.
„Ostatecznie może miłość oznaczała po prostu tęsknotę za czymś niemożliwie jaśniejącym i wiecznie nieosiągalnym.”
Podsumowując, czy warto sięgnąć po zwieńczenie trylogii Grisza? Moim zdaniem koniecznie! Szczególnie jeśli po lekturze pierwszego tomu nie jesteście przekonani co do następnych tytułów, to uwierzcie, że warto poznać ową historię do końca. Nie tylko dlatego, że „Ruina i rewolta” to zdecydowanie najlepsza część trylogii, lecz także by poznać losy czarujących bohaterów, którzy niejednokrotnie mogą złamać wasze serce.