Morrigan
-
Rzeczy, które robisz będąc martwym
Rick Maverick ma rozbitą czaszkę i swój grób - prowizoryczny, wykopany w lesie o ponurej sławie, ale przynajmniej własny - jednak zamiast, jak przystało na przyzwoitego nieboszczyka, spoczywać w pokoju, zaczyna się poruszać, czym wprawia w konsternację pewnego gadającego czerwia, który liczył na posiłek. Od tegoż nad wyraz inteligentnego robaczka Rick dowiaduje się, w jakich okolicznościach objął w użytkowanie ciasną trumnę; szybko postanawia ją porzucić. Jakimś cudem przebija się przez drewno i grubą warstwę zmarzniętej gleby, przy czym, z nie do końca jasnych powodów, urywa sobie rękę.
Kiedy udaje mu się wreszcie wyjść z podziemia, staje przed znacznie bardziej skomplikowanym zadaniem. Musi zaplanować dalsze kroki, co jest tym trudniejsze, że otrzymany od gangsterów cios młotkiem (albo łopatą - czerw przedstawił dwie wersje wydarzeń) najwyraźniej mocno uszkodził jego mózg. Rick wie, jakie nosi imię i nazwisko, ale nie pamięta właściwie nic ze swojej przeszłości, więc oczywiście chciałby uzyskać jakieś informacje na ten temat. Ale co potem? Ma przecież przed sobą całe życie po życiu. Jak wykorzystać ten nadprogramowy czas? A może by tak przygotować rewolucję? Zmienić historię? Odkłamać krzywdzący wizerunek nieumarłych - znaleźć więcej aktywnych, choć pozbawionych pulsu osobników i udowodnić światu, że kulejący zombie, który nienawidzi słońca, a nade wszystko ceni sobie smak świeżego ludzkiego mięsa to tylko szkodliwy mit? Maverick ma plan i zamierza jak najszybciej przystąpić do jego realizacji.
Można odnieść wrażenie, że Anna Kapes wrzuciła do swojej książki wszystko, co nawinęło jej się pod rękę - mamy tu więc nie tylko ożywionych nieboszczyków, ale i bóstwa, które rządzą światem, zorganizowane grupy przestępcze, które pragną rządzić światem, Inteligentne Naleśniki, które opanowują ludzkie umysły, krasnoluda, który nie potrafi się opanować, a ponadto magię voodoo oraz ponętną harpię, która najwyraźniej zbyt długo nie miała towarzystwa; są też niezbyt przekonujące wątki miłosne. A cała ta niedługa, ale mocno pogmatwana historia rozgrywa się w rzeczywistości, w której łatwo się pogubić. Może dlatego, mimo iż książka liczy jedynie ok. 300 stron, jej przeczytanie zajęło mi sporo czasu i, muszę to przyznać, trochę mnie zmęczyło. Autorce wyraźnie zależało na tym, żeby powieść była zabawna, co według mnie nie do końca się powiodło. W moje poczucie humoru nie trafiła, ale zdaje sobie sprawę, że pod tym względem bardzo trudno zadowolić wszystkich odbiorców. I choć podczas czytania raz czy dwa pojawiła się w mojej głowie myśl, by przerwać je na czas bliżej nieokreślony, cieszę się, że dobrnęłam do zakończenia, bo trzy ostatnie rozdziały uważam za całkiem udane. Może dlatego, że są poważniejsze niż reszta powieści.
Niedawno trafiłam na wywiad, w którym Anna Kapes powiedziała, że pracuje nad nowym tekstem i zamierza tym razem napisać książkę porządną i przemyślaną. Nie tylko mam nadzieję, ale i wierzę, że tak będzie. Jej literacki debiut postrzegam jako pewien interesujący, ale może nieco przedwczesny, niedopracowany eksperyment, który nie zakończył się wprawdzie spektakularną klęską, ale i nie zasłużył na miano pełnego sukcesu. Aby oddać sprawiedliwość Martwemu ciału Mavericka, bezdyskusyjnie należy docenić oryginalny pomysł, zbudowanie od podstaw świata, w którym toczy się akcja oraz ciekawą próbę pokazania, że śmierć jest nie tylko nieunikniona, ale i potrzebna. Jego autorka niewątpliwie ma talent i ogromną wyobraźnię, a wszelkie jej niedociągnięcia wynikają zapewne z braku doświadczenia.