Tysiąc Żyć Czytelnika
-
Do sięgnięcia po tę propozycję skłonił mnie bardzo przekonujący opis. Obiecywał, że historia Jamesa i Bianki będzie lekturą o romansie w chmurach, o życiu stewardessy, a także wspominał o akcji - jako że "burzliwa historia" miała dobiegać końca, a dziewczyna cały czas czuła, że "czyha na nią niebezpieczeństwo"...
Z mojej strony już na początku napiszę tyle, że książka jest typowa i schematyczna do tego stopnia, że wymazując imiona dwójki bohaterów z opisu, a także zawód stewardessy - bo to on tutaj się najbardziej wyróżnia, oraz zamazując okładkę, trzeba by było spędzić długie godziny na próbach identyfikacji książki. Niemniej zawsze uważałam podobny zabieg za zaletę - mogliśmy z góry określić jaka będzie książka i co w niej dostaniemy, bo w 99% przypadków otrzymywaliśmy to samo. Niestety nie stało się tak tym razem. Dlaczego?
On jest inteligentnym biznesmenem, który za nic nie chce stracić swojej ukochanej. Ona przede wszystkim nie chce być kontrolowana i marzy o spełnianiu swojej prawdziwej pasji, jaką jest bycie stewardessą, lecz coraz bardziej prawdopodobnym staje się atak ze strony jej ojca. Przez to dziewczyna żyje w ciągłym strachu, obawiając się jego zdolności.
Łącząc tę dwójkę bohaterów pojawia się oczywiście wielki romans, pełen czułych słów i pięknych scen, przeplatających się ze smutnymi momentami, a także kłótniami i niezrozumieniami. Obydwoje muszą sobie poradzić ze swoją przeszłością, jednak nie są pewni, czy dadzą radę odsłonić się do tego stopnia przed drugą osobą, by wspólnie uleczyć wszystkie rany...Najgorsze w tej książce jest to, że ona nie posiada absolutnie żadnego głównego wątku przez dobre 7/8 książki. Niby coś tam się dzieje, niby nasi bohaterowie gdzieś wychodzą, coś porabiają, jednak cały czas ścieżka, jaką biegnie akcja jest bardzo, bardzo niewyraźna. Nie wiemy gdzie zmierza, ani w jaki sposób potoczą się losy naszych bohaterów. Możemy jedynie gdybać. Wygląda to tak, jakby autorka miała ochotę napisać 300 stron czystego erotyka, ale ktoś powiedział jej, że przesadzi i ma dodać do tego wszystkiego trochę wątków mniej ważnych. Tak się stało, jednak przez to wcale nie jest lepiej. Wątki są o tyle mało spójne, że książka bardziej przypomina zbiór opowiadań, niż ciągłą historię.
Dodatkową ujmą jest oczywiście to, że przez cały czas, w każdych kilku rozdziałach rozgrywa się to samo. Co by się nie działo, zbiór kilku rozdziałów zawsze sprowadza się do jednej rzeczy. Do łóżka. Ktoś jednak mógłby przypuszczać, że skoro rozdziałów jest aż 40 to te sceny musiały być bardzo kreatywne, w końcu nie da się cały czas pisać tego samego... Cóż, okazuje się, że jednak się da.
Jeśli chodzi o początek książki to widać było, że pomysł był i te sceny miały się odróżniać, prawdopodobnie dlatego, że na początku poświęcamy im najwięcej czasu. Potem jednak wkroczyło do akcji Stowarzyszenie Wątków Nieważnych i niestety nasza kreatywność poszła w las. Czynności zaczęły się powtarzać okresowo, a my zaczęliśmy się najzwyczajniej w świecie nudzić.Tak, czytanie tych "perypetii" było piekielnie nudne. Wątki się ze sobą nie łączą i to jest zdecydowanie najbardziej bolesne. Ponad to nie da się nawet sformułować żadnych wniosków, żadnych nauk - niczego, co by można było nazwać choć zalążkiem przesłania, ponieważ nie dało się tej książki w żaden sposób zinterpretować. Naprawdę, nawet gdyby wziąć pod uwagę te wszystkie czułe słowa, że on jej nigdy nie opuści i że on będzie w stanie ją zrozumieć, to bardzo ciężko jest wyklarować jakąś logiczną, spójną sentencję w ramach której ta książka powstała. Kolejną ujmą jest fakt, że nie da się także dać porwać akcji. Cóż, najbardziej wyraźny w tej książce jest wątek, w którym dwóch gejów nie potrafi sobie wyznać miłości, a więc nasza bohaterka musi wkroczyć do akcji i pomóc swojemu przyjacielowi w tak trudnych chwilach. Czy jednak to jest godne nazywania tego mianem wciągającego wątku? Raczej nie.
Podsumowując, nie sposób jest znaleźć w tej książce żadnych większych zalet. Być może przypadnie ona do gustu osobom zainteresowanym jedynie łóżkową stroną tej książki. Wtedy da się doszukać jednej malutkiej zalety - że między jedną sceną tego typu, a kolejną nie ma zbyt wielu wydarzeń. Chociaż ileż można w kółko czytać o tym samym... Wydaje mi się, że takie osoby również mogą w pewnym momencie mieć dość, ponieważ schematyczność tych scen po pierwszych 150 stronach zadziwia. Jednak wszystko zależy od wytrwałości oraz cierpliwości zainteresowanych. Z mojej strony muszę poruszyć fakt, że istnieje wiele, wiele lepszych książek z tego gatunku, więc porównując do siebie te pozycje, ta niestety wypada bardzo, bardzo słabo.
Comments