Pani M
-
Nie mam jeszcze dzieci, więc nie wiem, jak się je obsługuje, ale się nauczę. A przynajmniej mam taką nadzieję. Kiedy zobaczyłam książkę Instrukcja obsługi matki, zaintrygował mnie jej tytuł. Chciałam przekonać się, co Małgorzata Gwiazda-Elmerych ma w tej kwestii do powiedzenia.
Jak czytamy we wstępie „Matka to wyjątkowe ‘urządzenie’, zwane czule mamą, mamusią lub mamunią. To połączenie niezwykłej łatwości obsługi i doskonałej skuteczności. Po przeczytaniu niniejszej instrukcji obsługa matki nie będzie problemem. (…) Przestrzeganie zawartych w niej wskazówek uchroni Cię, szanowny Czytelniku, przed niewłaściwym użytkowaniem”. Nie będę streszczała wam instrukcji, mija się to z celem, więc jeśli chcecie się przekonać, jak obsługiwać matkę, musicie sami zapoznać się z książką.
Książka jest podzielona na 3 części. Pierwsza z nich obejmuje wydarzenia, których dziecko nie ma prawa pamiętać. Znajdźcie na przykład kogoś, kto jest w stanie przypomnieć sobie, co robił w brzuchu matki. Nie ma opcji. Druga część dotyczy teraźniejszości, czyli zachowań codziennych. Trzecią z części można dopisać samodzielnie. Sami bowiem budujemy swoją przyszłość.
Znajdziecie tu 22 instrukcje. Na końcu każdej z nich znajduje się pewna zasada, którą należy zapamiętać. Moja ulubiona brzmi: „Nigdy nie pozwól sobie na to, by nie doceniać matki. Wbrew pozorom potrafi zdziałać cuda, tylko nie nadużywa tej przydatnej umiejętności”. Dzieci często nie doceniają wysiłków rodziców. Zwłaszcza wtedy, gdy ich rezultatów nie widać gołym okiem. Docenia się to dopiero po latach, kiedy jest się na ich miejscu.
Kompletnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po tej książce. Obawiałam się tego, że nie wniesie nic do mojego życia. Przyznam, że niesłusznie ją oceniłam. Publikacja została napisana prostym językiem. Nieco z przymrużeniem oka, ale myślę, że w ten sposób lepiej zapamięta się to, co autorka chce przekazać czytelnikom. Niech was nie zmyli niewielka objętość Instrukcji obsługi matki. Małgorzata Gwiazda-Elmerych na siedemdziesięciu czterech stronach uczy nas o relacjach matki i dziecka więcej niż ktokolwiek inny. Jej słowa na długo pozostaną w mojej pamięci. Podejrzewam, że jeszcze kiedyś powrócę do tej publikacji. Przyda mi się, kiedy dorobię się swoich dzieci. Jakoś z wesołą szarańczą trzeba będzie się dogadać.
Trochę obawiam się tego, że ta książka przejdzie bez echa i niewiele osób zwróci na nią uwagę. Sama trafiłam na nią przez przypadek i nie miałam zbyt wiele względem niej oczekiwań. A uwierzcie mi, ta książka daje do myślenia. W dzisiejszych czasach często widzi się dzieci i rodziców z nosem w telefonie. Zapominamy o tym, jak ważna jest rozmowa, a bez komunikacji nie można mówić o budowaniu jakichkolwiek relacji, które są przecież podstawą do funkcjonowania w społeczeństwie.
Dla kogo ta lektura? Myślę, że przed wszystkim dla kobiet w każdym wieku i ich nastoletnich dzieci. Młodsze nie zrozumieją przekazu. Po książkę mogą także sięgnąć mężczyźni, nie widzę ku temu żadnych przeciwwskazań. Lektura tej publikacji nie zajmie wam sporo czasu, ale na pewno da wam do myślenia. To jeden z lepszych poradników, jakie kiedykolwiek czytałam. Sporo tu dialogów i opisów sytuacji z życia wziętych. Podejrzewam, że wielu rodziców było kiedyś w podobnym położeniu. Mam nadzieję, że ta lektura pomoże wam coś zmienić w relacjach z dziećmi.