Ruda Recenzuje
-
Na myśl o własnej śmierci czuję niepokój. Na myśl o śmierci moich bliskich czuję paraliżujący strach. Jak to- pewnego dnia obudzę się w świecie, w którym ich nie będzie? Zostanę sama? Nie chcę. Nie potrafię. Nie zgadzam się. Czy mogę coś z tym zrobić?
„Możesz odejść bo cię kocham” to książka, która skupia się na tym, co każdego z nas przeraża- na śmierci. Jedni mówią o tym wprost, inni wolą radzić sobie z tym tematem samemu, po cichu, niewątpliwie jednak to kwestia budząca ogrom emocji w każdym z nas. Bo nawet jeśli nie boimy się o siebie, to myślimy o tym, kiedy przyjdzie czas na naszych najbliższych, zastanawiamy się, jak sobie poradzimy bez nich.
I właśnie o tym jest ta powieść. To próba odpowiedzi na pytanie, co stanie się z nami, kiedy odejdą ludzie, których kochamy. Autorka próbuje poznać ten temat z różnych perspektyw, rozmawiając z tymi, którzy ze śmiercią już się nieco oswoili, stracili najbliższych, a jednak potrafią żyć dalej, co wcale nie jest proste. Ci ludzie często się tego nie spodziewali. Czasami rzecz dotyczyła wypadku, innym razem choroby czy nawet samobójstwa. Zdarzało się, że to dzieci chowały rodziców, ale czasem sytuacja miała się zgoła odmiennie. Bo śmierć przyjdzie po każdego. Czasami w najmniej spodziewanym momencie, czasami niesprawiedliwie szybko. Ona nie zadaje pytań. Nie czeka na naszą zgodę.
Rozmówcy Dziurdzikowskiej opowiadają o swoich doświadczeniach związanych ze śmiercią i stratą. Dzielą się uczuciami, sprawiając, że w trakcie lektury towarzyszy nam wiele ciężkich emocji, co jest w sposób oczywisty nieuniknione przy obcowaniu z takim tematem. Ich historie mogą nam się wydać znajome, za sprawą łączących nas doświadczeń, ludzi, którzy zostali nam odebrani. Życiowość i realizm tych opowieści przytłacza, wywołuje smutek i melancholię, czasami w oczach wzbierają łzy. Ale ta książka sprawia także, że doświadczamy ulgi, wewnętrznego oczyszczenia, poczucia, że jeśli nawet teraz, w danej chwili, nie jest lepiej, to jednak z czasem będzie.
Wraz z kolejnymi opowieściami nabieramy pewności, że taka strata dotyka z czasem każdego i każdy musi sobie z nią radzić na własny sposób. Czasami może być łatwiej, czasami trudniej, ale musimy żyć dalej. Autorka pokazuje jak z tą śmiercią sobie radzić, jak można ją nieco oswoić, a wiedza zawarta w tej książce faktycznie może pomóc. Wskazówki, rozmowy z terapeutami- te elementy niosą ulgę, pozwalają poczuć się lepiej z samym sobą, normalniej.
Pokonując kolejne rozdziały zrozumiałam, że pierwszym krokiem do oswojenia śmierci jest akceptacja. Bez niej nie zajdziemy daleko, nie zrozumiemy, nie wybaczymy, nie będziemy w stanie żyć dalej. Akceptacja to coś, co po prostu musimy w sobie odnaleźć i uczucie, któremu potrzebujemy zaufać. Nikt nie zrobi tego za nas. Nikt nie jest w stanie zrozumieć dokładnie tego, co czujemy i co kryjemy we własnym wnętrzu. A może i my nie będziemy w stanie zrozumieć tego do końca. I w tym ta książka może pomóc, te sprawy może ułatwić.
Książka, choć niezwykle ciężka tematycznie, nie jest jednak trudna w odbiorze. Czasami warto pozwolić sobie na przerwę w lekturze, przywołać refleksje, a nawet porozmawiać na ten temat z bliskimi. Ta lektura stanowi jedynie początek procesu oswajania, a nie będzie on możliwy bez naszego zaangażowania.