Pani M
-
Dzisiaj opowiem wam o książce opowiadającej o mądrych ptakach, które nie chciały pracować dla niedźwiedzia. W lesie mieszkało wiele ptasich rodzin. Rządzący krainą Bury Miś wydał rozporządzenie, zgodnie z którym zabronił ptakom spać. Miał w tym swój interes. Jaki? Tego już musicie dowiedzieć się sami.
Na samym początku znajdujemy definicję eposu, dzięki której dzieci mają zrozumieć, z jakim gatunkiem literackim mają do czynienia. Podejrzewam, że dla wielu najmłodszych czytelników będzie to pierwsze spotkanie z czymś takim. Zazwyczaj książki dla dzieci czytam od razu z moją małą, siedmioletnią czytelniczką, ale teraz coś mnie tknęło, żeby przeczytać ją zanim obie będziemy siedziały nad lekturą i w sumie dobrze zrobiłam. Dlaczego? Już tłumaczę. Jeśli kojarzycie eposy, zapewne wiecie, że są pisane podniosłym, starodawnym i niezbyt łatwym w odbiorze językiem. Tak było też w przypadku tej publikacji. Chociaż jestem po polonistyce, momentami miałam problem ze zrozumieniem tego, o czym właściwie czytam. Podejrzewam, że czytanie z dzieckiem skończyłoby się w pewnym momencie rykiem, bo ona nic nie rozumie. Dobrze, że nie odezwałam się ani słowem, że mam taką książkę w domu.
Jarosław Górski wziął sobie do serca to, że pisze epos. Zapomniał jednak do kogo ma on być skierowany. Najmłodsi czytelnicy nie mają szans, by zrozumieć, co autor chce im przekazać. Owszem, książka jest mądra, ma morał, ale jest napisana za trudnym dla dzieci językiem i nie ma zbyt dużych szans, by dzieciaki same uporały się z lekturą. Podział na pieśni, rymy, opowieść o bohaterskich czynach pewnej sowy – epos literacki jak się patrzy. Tylko pozostaje pytanie, do kogo właściwie jest skierowany? Dla przedszkolaków i uczniów pierwszych klas szkoły podstawowej? Moim zdaniem nie ma takiej opcji. To są za małe dzieci, by zrozumieć tego typu słownictwo. Język, jakim napisana jest książka ich przerośnie. Starsze dzieci może i coś zrozumieją, ale nie wiem, czy ta opowieść nie będzie ich nieco nudzić. Trudno mi to powiedzieć. Nie miałam okazji, by „wypróbować” Pieśń o sowie na jakimś dziecku. Będę musiała to zrobić, chociaż jest pewien fragment, który może być trudny do przełknięcia. Mam na myśli motyw jedzenia pieczonych ptaków przez niedźwiedzia. Z całym szacunkiem, ale to sobie autor mógł już podarować. Poirytowałam się, gdy o tym przeczytałam.
Myślałam, że tę książkę będzie czytało się szybko, bo ma dużą czcionkę. Nic z tych rzeczy. Język stawiał mi konkretny opór i męczyłam się z tą historią trzy dni. Jakoś nie mogłam jej połknąć na raz. Nie wciągnęła mnie i nie bardzo byłam zainteresowana tym, jak się to wszystko dalej potoczy. W końcu jednak zebrałam się do lektury. Zrobiłam to tylko dlatego, że recenzja sama się nie napisze.
Jestem ogromnie rozczarowana tą książką. Liczyłam na coś lepszego. Może trochę ratują ją rysunki. Przynajmniej są ładnie wykonane i jest na czym oko zawiesić. Nie mogę zgodzić się z tym, co napisano na okładce, a mianowicie ze stwierdzeniem, że to jest dobra książka. Jak dla mnie jest przeciętna. Nic w niej mnie nie porwało. Sami musicie zadecydować, czy chcecie, by wasze dzieci poznały epos o sowie. Ostrzegam tylko, że nie będzie to łatwa lektura.