Pani M
-
Główny bohater powieści Marcin, doktor Marcin, zwany także masażystą i panem Marcinkiem, wraca z wakacji, by ponownie zmierzyć się z rzeczywistością. Jego eks zostanie mamą, przyjaciel – szwagrem. I każdy będzie potrzebował jego wsparcia: sfochowany autor, zdolny dentysta, ordynator kolekcjoner, syn zadający coraz trudniejsze pytania oraz pacjenci z własną diagnozą. Jedynie wrodzony optymizm, subiektywna i pozytywna ocena samego siebie pozwolą Marcinowi na ogarnięcie tego wszystkiego. Poza tym na ratunek przybędzie mu kobieta na białym... rowerze. A przygody doktora Marcina będą bawić jeszcze długo po skończonej lekturze. Bo czy ktoś na przykład wie, że selfie skraca życie? I gdzie kupić szynkę z kruka? Marcin też nie zawsze wie, ale... He will survive! I z każdej sytuacji wybrnie z wdziękiem i poczuciem humoru. Za co kobiety go kochają, a mężczyźni mu tego zazdroszczą. Z opisu wydawcy wychodzi na to, że czytelników czeka ciekawa lektura. Jakie są moje wrażenia?
Miało być cudownie, miałam zaśmiewać się przy lekturze do łez. A tymczasem ani razu nie uśmiechnęłam się w trakcie czytania. Powiem więcej, byłam tak poirytowana tym, co czytam, że miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno. Liczyłam na lekką lekturę, przy której będę się dobrze bawić i się odprężę. Nic z tego. Główny bohater nieziemsko działał mi na nerwy. W sumie wszyscy drugoplanowi też. Chyba najmniej inwazyjny z nich wszystkich był syn Marcina, Jerzyk. Zachowywał się w miarę normalnie.
Całość utrzymana jest w formie pamiętnika. Przez pewien czas nawet mi to odpowiadało, ale szybko straciłam zapał do lektury. W jego życiu niewiele się działo. Autorka starała się, by jednak nie wiało nudą, ale średnio jej to wychodziło. Dodatkowo drażniły mnie wtrącenia z języka angielskiego. Ja rozumiem, że masażysta to światowy człowiek, ale taki misz-masz był niezbyt dobry.
W trakcie lektury zorientowałam się, że to druga część przygód Marcina. Przyznaję szczerze, że o istnieniu pierwszej nie miałam pojęcia, ale czy żałuję, że nie zapoznałam się z nią przed rozpoczęciem czytania tej książki? Nie powiedziałabym. Nie czułam się jakoś specjalnie zagubiona, tylko znudzona. Liczyłam naprawdę na coś lepszego.
Jeśli chodzi o tego typu lekturę, w której sporą rolę ma odgrywać humor, trudno jest mnie zadowolić. Mam dość duże wymagania, jeżeli chodzi o komedie i wiem, że nie jest łatwo je pisać. Można przegiąć i sprawić, że czytelnik będzie czuł się znudzony i poirytowany. Styl pisania tej autorki nie przypadł mi do gustu i raczej nie chcę sięgać po jej kolejne książki. Ta jedna mi w zupełności wystarczy. Nie chcę poznać wcześniejszych przygód masażysty.
Jestem ogromnie rozczarowana tą książką. Nie było mi łatwo dotrzeć do końca i przeczytanie jej zajęło mi dość dużo czasu, choć powieść w sumie nie jest jakoś obszerna. Podejrzewam, że za parę dni już nie będę pamiętała o Marcinie i pozostałych bohaterach. Myślałam, że będę się dobrze bawić, potrzebowałam odskoczni od codzienności i moje oczekiwania nie zostały spełnione. Szkoda. Nie potrafię polecić wam tej książki, ale też nie mogę wam powiedzieć, żebyście jej nie czytali. Jeśli chcecie to zrobić, droga wolna. To, że mnie się nie spodobała, nie znaczy, że i wam nie przypadnie do gustu.