Pani M
-
Wydawca tej książki zapewnia czytelników o tym, że jest to „zabawna i inteligentna historia sceptycznego dziennikarza, który odkrywa, że uważność i medytacja to najlepsze tematy, jakimi kiedykolwiek się zajął. Ta historia jest prawdziwa i zaczyna się w miejscu, w którym niejedna kariera mogłaby się skończyć. Młody, zdolny dziennikarz telewizyjnej stacji informacyjnej dostaje ataku paniki podczas nadawanego na żywo programu „Good Morning America”. W jednej chwili wewnętrzny głos, który napędza jego lęki, przyprawia dziennikarza o oszalałe bicie serce, utratę tchu i niekontrolowaną gonitwę myśli. Dan Harris postanawia jednak stawić czoło strachowi i negatywnej samokrytyce. Z dziennikarskim zacięciem i osobistą motywacją konfrontuje swoją naturę sceptyka i niedowiarka z filozofią zen, buddyzmem, medytacją i neurobiologią. Stawia dociekliwe pytania takim mistrzom jak Eckhart Tolle, Jon Kabat-Zinn, Dalajlama, a także celebrytom i aktorom. Spędza kilka dni w ośrodku medytacyjnym oraz testuje polecone techniki na sobie. Wszystko to doprowadza go do wniosków spisanych w tej książce. Jeśli umiejętność skupienia się na tym, co dzieje się tu i teraz, i podejście do tego ze spokojem uczyni nas choćby o 10% szczęśliwszymi, to warto spróbować. To całkiem niezły zwrot z inwestycji, zwłaszcza jeśli jest nią opanowanie trzech konkretnych umiejętności: praktykowania uważności (bycia tu i teraz), odczuwania szczęścia i zachowywania wyważonej postawy dzięki medytacji”. Jakie są moje wrażenia po lekturze?
Dan Harris kupił mnie już od pierwszych stron swojej książki. Bez owijania w bawełnę opowiadał o swojej pracy. Nie wstydził się także napisać o tym, że miał w życiu styczność z narkotykami. Nie był z tego dumny, ale to był dla niego w pewnym momencie sposób na ucieczkę od stresu. Przyznał też, że nie był od początku przekonany do medytacji. Gdyby nie wsparcie innych osób, pewnie rzuciłby cały ten interes w diabły i dalej chodził zestresowany. Zaimponowało mi to, że dziennikarz pozostał wierny swoim przekonaniom i nie doszło do cudownego nawrócenia na buddyzm. Obyło się także bez peanów na temat tej religii. Dzięki temu ta historia była bardziej wiarygodna.
Autor pokazał mi, jak wygląda praca w amerykańskiej telewizji. Uświadomił mi także, że ludzkie ciało potrafi zachować się w nieprzewidywalny sposób w chwili skrajnego stresu. On sam przeszedł atak paniki na oczach wielu osób. To zmusiło go do zmian. Powiem więcej, jego historia inspiruje i pokazuje, że medytacja nie jest zła i faktycznie może pomóc człowiekowi. Oczywiście na początku wiele rzeczy nie będzie wychodziło, ale nie można się tym załamywać.
Tę książkę czyta się błyskawicznie. Autor ma bardzo lekkie pióro i potrafi oczarować czytelnika swoją historią. Pochłonęłam ją w ciągu paru godzin i chętnie jeszcze kiedyś do niej powrócę. Ta opowieść inspiruje. Dan Harris nie obiecuje gruszek na wierzbie, nie mówi, że od samego początku wszystko będzie szło jak z płatka. Warto jednak spróbować medytacji, by żyło się nieco lepiej.
Nie wiem, czy obiło się wam o uszy nazwisko tego dziennikarza, ale nie ma to raczej większego znaczenia. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak medytacja może zmienić życie, możecie sięgnąć po tę książkę. Wasze religijne przekonania również nie mają większego znaczenia. Jeśli po prostu macie ochotę na tę lekturę, przeczytajcie ją.