Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Przypadki Robinsona Crusoe

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Przypadki Robinsona Crusoe | Autor: Daniel Defoe

Wybierz opinię:

Dariusz S. Jasiński

Pisanie recenzji powinno wywoływać niepokój jej autora, bo przecież ktoś chcący sięgnąć po daną książkę może sugerować się jego słowami. Zadając sobie pytanie: jak wiele osób może taką opinię przeczytać, zaczynam się bawić w matematyka. Według opublikowanych badań 63,5% Polaków powyżej 15 roku życia (czyli mniej więcej 30 milionów) nie przeczytało w 2016 roku żadnej książki, a tylko 10% przeczytało więcej niż 7. To nadal 3 miliony osób, więc nie dramatyzujmy – nie jest tak źle, w końcu to więcej niż cała ludność Słowenii czy Łotwy. Jeśli tam wyniki są choć częściowo zbliżone do naszych, to nie tylko recenzenci, ale nawet autorzy książek faktycznie mogą się bać.

 

Mój niepokój może być wywołany tym razem czymś zupełnie innym, bo postanowiłem powrócić do jednej z bardziej znanych książek w historii literatury, do „Przypadków Robinsona Crusoe” Daniela Defoe.

 

Jak tu pisać o książce, którą, choćby przez to, że to lektura (uzupełniająca) w klasie szóstej, była czytana praktycznie przez każdego ucznia. Jeśli ktoś nie czytał, to z pewnością widział jedną z przeszło dwudziestu ekranizacji. Począwszy od pierwszej z 1902 roku, poprzez „Piętaszka” z 1975 roku z Peterem O’Toolem, „Robinsona Crusoe” z 1997 roku z Piercem Brosnanem, aż po animowaną wersję z 2016 roku, na której w kinie były moje dzieci.

 

Książkę pierwszy raz czytałem około 30 lat temu. Była jedną z nielicznych lektur, którą wspominałem pozytywnie. Podobnie rzecz się miała chyba tylko z książkami Sienkiewicza (obok autorki cyklu o Greyu to najczęściej wybierany autor w 2016 roku przez te 37% czytających choć 1 książkę na rok!).

 

Przyznam szczerze, że od dawna nosiłem się z dołączeniem powieści Defoe do mojej kolekcji i w końcu trafiła się okazja dzięki wydawnictwu MG, które postanowiło wydawać klasykę światowej literatury w twardej oprawie i wygodnym formacie. Sięgając po książkę obawiałem się, że trzystuletnia historia może okazać się mało strawna i lekturą zniszczę dobre wspomnienia, jakie pozostawiła przed laty.

 

Ku wielkiemu zaskoczeniu od początku do końca czytałem z zapartym tchem. Znałem historię, wiedziałem jak się skończy, wyleciały mi z głowy jedynie szczegóły, ale w najmniejszym stopniu mi to nie przeszkadzało. Książkę przeczytałem w trzy dni i to tylko dlatego, że miałem natłok innej pracy i nie mogłem poświęcić jej tyle czasu, ile bym chciał. To jedna z tych pozycji, które jestem w stanie pochłonąć przy jednym posiedzeniu zarywając noc.

 

Daniel Defoe, a właściwie Foe (to „de” dołączył, żeby sprawiać wrażenie szlachcica) stworzył opowieść o młodym Angliku z miasta Hull. Nicpoń i leń nie miał ochoty się uczyć, ani prowadzić sklepu schorowanego ojca. Ucieka z domu, by spełnić swoje marzenie – pływać po morzach i doświadczać przygód. Pierwsza skończyła się zatonięciem statku u wybrzeży Wielkiej Brytanii, co udało się Robinsonowi przeżyć. Niestety nie skorzystał z nauczki i zamiast wrócić do domu popłynął w dalszą podróż. Trafił w niewolę Maurów, uciekł, by wreszcie wylądować w Brazylii. Już wówczas widać było, jak doświadczenie uczyło go pokory. Z Brazylii udał się do Afryki, by przywieźć do nowej ojczyzny niewolników. Po drodze znów jego statek tonie, a Robinson trafia na bezludną wyspę i usiłuje na niej przeżyć.

 

Wspaniale napisane studium przemiany młodego znudzonego miejskim życiem chłopca, w radzącego sobie w trudnych sytuacjach mężczyznę, który bierze odpowiedzialność nie tylko za siebie.

 

Całość napisana jest sprawnie, ciekawie i wciągająco. To naprawdę kawał dobrej literatury, której nie szkodzi upływ czasu.

 

Z całą pewnością wielkie słowa uznania należą się nie tylko autorowi, ale i tłumaczowi. Władysław Ludwik Anczyc, polski poeta i dramatopisarz zmarły w 1883 roku wykonał znakomitą pracę, dzięki której język (mimo, iż tłumaczenie jest nadal sprzed ponad 100 lat) nie jest zanadto archaiczny, ale pięknie brzmiący i dający się lekko czytać.

 

Zarówno obecne wydanie, jak i jakość tłumaczenia znakomitej powieści sprawiło, że cieszę się widząc, jak wspaniałą książkę postawiłem na półce. Na pewno nie będzie się długo kurzyć, bo wkrótce dam ją do przeczytania moim dzieciom, a po lekturze zadam im to samo pytanie, jakie po skończeniu „Przypadków Robinsona Crusoe” zadałem sobie – jak długo przeżylibyście na takiej bezludnej wyspie, gdzie nie będziecie mogli sprawdzić niczego w Googlach i pozostaną tylko te umiejętności, które macie w głowie. Człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego, ale przypuszczam, że mając jakąś, całkiem przyzwoitą wiedzę ogólną, ale nie tak praktyczną jaka pozwalałaby na funkcjonowanie w dziczy – ja nie przeżyłbym miesiąca... A co Wy sądzicie o swoich szansach?

Morrigan

Jak przeżyć na bezludnej wyspie

 

Desperacko uciekając przed nudą, można wbiec na bardzo grząski grunt i utkwić na wiele długich lat. Przekonał się o tym młody Robinson Crusoe, który zapragnął wieść życie pełne przygód.

 

Siedemnastoletni Robinson mógł ze spokojem patrzeć w przyszłość. Czekało go bezpieczeństwo i stabilna praca – najprawdopodobniej w charakterze kupca, bo takie zajęcie zaplanował dla niego ojciec. Nic nie mogło przerazić chłopaka bardziej niż wizja monotonnego życia, spędzonego na prowadzeniu handlu, więc bez skrupułów porzucił rodzinny dom, by dołączyć do załogi statku. Kilka następnych lat spędził na podróżach, aż podczas jednej z wypraw dosięgnęła go zemsta Boga, której tak długo się obawiał. Gwałtowny sztorm zatopił statek, a cała załoga, z wyjątkiem Robinsona, spoczęła na dnie. Nieszczęsny rozbitek cudem dotarł do brzegu, który okazał się częścią bezludnej wyspy, gdzie było pusto jak w krainie śmierci. Robinson zakładał, że wyspa stanie się wkrótce jego grobem, ale, jak się okazało, nie docenił siły instynktu przetrwania, który kazał mu rozpocząć walkę o życie.

 

W swojej autobiografii – bo tak można by określić tę książkę – główny bohater drobiazgowo opisuje swój pobyt na obcym lądzie, na którym, chcąc nie chcąc, musiał się zadomowić. Dni wypełniało mu poznawanie kolejnych fragmentów wyspy, zdobywanie pokarmu, poszukiwanie schronienia. Radził sobie coraz lepiej – po pewnym okresie prób i błędów nauczył się rozpalać ogień, sporządził też wiele przydatnych narzędzi, przygotował nawet prymitywny kalendarz i zegar słoneczny, bo choć nie goniły go żadne terminy, nie chciał tracić rachuby czasu. Uprawiał ziemię, hodował zwierzęta, tworzył coraz to nowe przedmioty, mające jak najbardziej upodobnić jego obecne życie do tego, które prowadził dawniej, a w wolnych od pracy chwilach oddawał się rozmyślaniom nad swoją przeszłością, żałował krzywd, jakie wyrządził i modlił się o przebaczenie. Musiał spojrzeć na swoje niegdysiejsze postępowanie z perspektywy całych mil, by dostrzec to, co zrobił źle.

 

Zapewne wielu ludziom zdarzyło się kiedyś marzyć o wakacjach na bezludnej wyspie – krótkim odpoczynku od nadopiekuńczych rodziców, zbyt wymagających szefów, niezadowolonych współmałżonków, rozwrzeszczanych dzieci czy wścibskich sąsiadów, jednak historia Robinsona pokazuje, że człowiek jest zwierzęciem stadnym i wśród wielu jego potrzeb, potrzeba kontaktu z drugim człowiekiem nie jest wcale tą najmniej istotną. Rozbitek tęsknił za możliwością usłyszenia ludzkiego głosu innego niż własny, za życiem w społeczeństwie, doskwierała mu samotność. I choć położenie, w jakim się znajdował, nie należało do najgorszych – mógł był przecież podzielić los marynarzy, których pochłonęła woda – trudno uznać jego sytuację za godną pozazdroszczenia.

 

Przez większą część powieści Robinson nie przeżywa żadnych niesamowitych przygód, a jednak czyta się ją z przyjemnością. Opisy jego zmagań z przyrodą, działań podejmowanych dla przetrwania, problemów, jakie musi rozwiązać, a także sceny wyrzutów czynionych samemu sobie, momentów zwątpienia i odradzania się nadziei przykuwają uwagę. Każdy z nas może próbować wyobrazić sobie, że jest na jego miejscu, razem z nim martwić się niepowodzeniami i cieszyć z kolejnych udanych przedsięwzięć. To nie tylko tekst o młodym mężczyźnie, który znalazł się na nieznanej ziemi. To także, a może przede wszystkim, historia o człowieku jako takim – o tym, ile potrafi znieść, jak wielka jest jego wola życia i jak potrafi dostosować się do najtrudniejszych choćby warunków. Książka warta polecenia, szczególnie tym, którzy według wszelkiego prawdopodobieństwa nigdy nie trafią na bezludną wyspę.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial