Pani M
-
Czy odpowiedniej modlitwy można się nauczyć? A może byłoby lepiej, gdyby pochodziła z głębi serca osoby, która rozmawia z Bogiem? Odpowiedź na to pytanie może dać wam lektura „Modlitwy w szkole świętych”. Na okładce czytamy: „Być może wielokrotnie podejmowałeś starania, by się modlić, ale za każdym razem – z powodu doświadczenia oschłości lub wrażenia, że nie słyszysz Boga – poddawałeś się, przekonany, że twoja modlitwa nie jest ‘udana’. Często rezygnujemy, ponieważ mamy niewłaściwe wyobrażenia o modlitwie. Ojciec Max Huot de Longchamp w prostych i poruszających słowach, przywołując również wypowiedzi świętych opowiada, czym jest modlitwa i małymi kroczkami uczy nas, jak się modlić, kojąc nasz niepokój i niezadowolenie z siebie. Usłyszymy tu słowa, na które wielu z nas czeka, że ‘tak jak nie ma innego sposobu kochania niż starać się kochać, tak nie ma innego sposobu modlitwy niż próbować się modlić’. Modlitwa nie jest bowiem trudnym wyzwaniem, lecz powrotem do pierwotnego szczęścia rajskiego ogrodu, po którym przechadzamy się z Bogiem”.
Książkę czyta się błyskawicznie. Jest krótka, a na poszczególnych stronach nie ma zbyt wiele tekstu. Lektura zajmuje zaledwie kilka godzin. Dobrej modlitwy uczymy się w 18 krokach. Najpierw mamy zrozumieć, przemyśleć, a potem zastosować to, o czym właśnie przeczytaliśmy. Wszystko zostało napisane bardzo zrozumiałym językiem. Może dzieci nie będą w stanie go zrozumieć, będą na to jeszcze za małe, ale ich rodzice na pewno znajdą tu coś dla siebie.
Autor wraz z czytelnikami ćwiczy dobrą modlitwę. Robi to stopniowo, krok po kroku, dokładnie wszystko wyjaśniając. Jest przy tym wyrozumiały i nie bawi się w moralizatora. To zdecydowanie ułatwia lekturę. Czytanie pouczających tekstów raczej nie jest zbyt dobre.
Jak wspomniałam, książka nie liczy sobie zbyt wiele stron i można ją pochłonąć w przeciągu kilku godzin, choć teraz dochodzę do wniosku, że może i lepiej by było, gdybym czytała ją stopniowo, przeciągając lekturę. Może wtedy jeszcze więcej bym z niej wyniosła. Zresztą taką wolną lekturę zasugerował nawet sam autor. Jeśli jeszcze nie czytaliście tej publikacji, a macie zamiar to zrobić, lepiej rozłóżcie lekturę na kilka dni.
„Modlitwa w szkole świętych” jest porządnie wydana. Ma twardą oprawę, przejrzysty układ, który ułatwia czytanie, a w środku znajdują się ryciny z postaciami świętych, z którymi uczymy się dobrej lektury. Znajdziecie tutaj także ich krótkie noty biograficzne, żebyście wiedzieli, z kim macie do czynienia. Myślę, że książka mogłaby być dobrym prezentem dla waszych bliskich. Oczywiście wierzących. Ateistom nie radzę tego kupować. To mogłoby przynieść zdecydowanie odwrotny skutek i doprowadzić do nieprzyjemnych sytuacji.
W tej książeczce, choć jest niewielkich rozmiarów, znajduje się dużo ważnych informacji. Nie myślałam, że modlitwy można nauczyć się w taki sposób. To nie jest publikacja dla dzieci, więc jeśli chcieliście właśnie im ją zaprezentować, lepiej zrezygnujcie z tego pomysłu. Najmłodsi czytelnicy raczej nie zrozumieją słów autora. Trzeba do nich dorosnąć. Jeśli czujecie, że wasza modlitwa nie zawsze przynosi zamierzony skutek, może powinniście zastanowić się nad tą lekturą. Czy ona coś zmieni w waszym życiu? Tego nie wiem, musicie sami się o tym przekonać na własnej skórze. Najlepiej sami zadecydujcie, czy chcecie na nowo nauczyć się odmawiania modlitwy.