Katarzyna Zych
-
Wyobraźcie sobie małą wioskę rybacką na Żuławach – Mikoszew. Wszyscy są tutaj dla siebie mili, sąsiad sąsiadowi pomoże, cicho, spokojnie, bez sensacji. Turystów mało – wszyscy wolą jechać nad morze. Aż tu nagle dochodzi do zabójstwa, które równie dobrze można by było uznać za samobójstwo. Młoda turystka zostaje naszprycowana narkotykami i wrzucona do wody w celu upozorowanie utonięcia. Sprawę prowadzi komisarz Cybulski z Gdańska z młodym miejscowym sierżantem Michałem Dejem, który podczytując kryminały Agaty Christi czy Stiega Larssona od zawsze skrycie marzył o byciu zaangażowanym w taką sprawę - wydawać by się mogło, że jest w swoim żywiole. Sprawa jednak pogarsza się w momencie gdy dochodzi do kolejnych zabójstw, a mieszkańcy Mikoszewa zaczynają się po raz pierwszy naprawdę bać. I to bać siebie nawzajem, ponieważ zabójcą może się okazać każdy z nich.
„Zbrodnie w Nickelswalde” jest debiutem Agnieszki Bernat. Nie chcę mi się w to wierzyć, bo jest to jeden z lepszych kryminałów jakie ostatnio czytałam.To bardzo dobrze zbudowana wielowątkowa powieść kryminalna.Co mnie w tej książce zachwyciło?
Po pierwsze – tło obyczajowe – akcja powieści dzieje się współcześnie, ale jej klimat sięga końca XX wieku, tak dobrze znanego naszym rodzicom oraz dziadkom. Jest przedstawione z pewnym humorem oraz dystansem. Autorka zdecydowanie jest bardzo dobrym obserwatorem otaczającego ją świata i wie jak delikatnie wytknąć nasze niedoskonałości. Znajdziemy tam również doskonałe opisy Mikoszewa. Jest to tak ciekawie zrobione, że gdy tylko będę miała okazję to wybiorę się tam i pochodzę śladami bohaterów książki.
Po drugie – postacie. Są bardzo ciekawie zbudowane. Dzięki ich długim opisom, które może na początku nudziły, denerwowały możemy razem z dwójką policjantów zastanawiać się nad rozwiązaniem zagadki. Problem jest tylko taki, że autorka tak wodzi nas za nos, że co chwilę o morderstwo jesteśmy w stanie podejrzewać kogoś innego.
Jeżeli chodzi o fabułę to została tu bardzo sprawnie zawiązana intryga. Tak naprawdę do samego końca nie wiadomo kto zabił. Mąż, kochanek, a może ktoś inny? Uwielbiam takie historie!
Z tymi poprzednimi punktami wiąże się język, którym jest pisana książka – jest bogaty, barwny i pozwalający naszej wyobraźni na działanie w innym wymiarze. Bardzo lubię w książkach jeżeli pozwalają mi na dokładne wyobrażenie tego co mam widzieć. Nie mijam się wtedy z wizją autora, tylko patrzę dokładnie tak jak on chce.
To co mnie jeszcze ujęło to nawiązania do innych książek, wierszy czy literatury związanej z pisarzem na emigracji Kanapem – to ciekawy zabieg, który sprawia, że nie tylko ja, ale także każdy inny czytelnik może sięgnąć po jeszcze inną np. książkę. Ja w takich wypadkach często sobie takie tytuły notuję, co zrobiłam także i tym razem.
To co bardzo mi się spodobało to, to, że autorce udało się zaskoczyć zakończeniem, było też dużo zwrotów akcji. Uczucia, które targały mną podczas czytania tej książki dotychczas potrafił wywołać tylko Remigiusz Mróz. A tu rośnie mu konkurencja i to całkiem poważna.
Polecam tę książkę każdemu wielbicielowi kryminałów, zwłaszcza tych klasycznych. Dużo wątków pełnych zakrętów, zaskoczeń, bardzo subtelny humor dotyczący i bohaterów i tła obyczajowego. Podkreślę jeszcze raz, że to debiut i dopowiem, że bardzo udany. Więcej takich zdolnych pisarzy w Polsce, proszę!