Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Niezła Jazda

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 92% - 2 votes
Akcja: 98.67% - 3 votes
Wątki: 98% - 2 votes
Postacie: 87% - 2 votes
Styl: 91% - 2 votes
Klimat: 89.33% - 3 votes
Okładka: 92.5% - 2 votes
Polecam: 98% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Niezła Jazda | Autor: Irvine Welsh

Wybierz opinię:

Michał Lipka

OSTRA JAZDA NA PEŁNYM GAZIE

 

Uwielbiam literackich enfant terrible z konkretnego powodu. Sztuka powinna poruszać, tymczasem wiążące ręce konwenanse i poprawność polityczna sprawiają, że twórcy popadają w marazm. Poza tym niemalże niemożliwym staje się stworzenie dzieła ponadczasowego, kiedy pisarz trzyma się popularnych trendów i poglądów. Literaci idący pod prąd okazują się być jedną z ostoi nieskrępowanego wyrażania myśli i prawdziwego oddechu w świecie bylejakości. Musi być jednak spełniony jeden, zasadniczy warunek: ambicja. Bo tu nie chodzi tylko o rzucenie mięsem, napisanie paru soczystych kawałków i złamanie kilku zasad. Tu jeszcze trzeba mieć co powiedzieć i pokazać coś więcej. Coś głębszego. Coś trafionego. I to właśnie robi IrvineWelsh, a jego „Niezła jazda”, choć nie tak znakomita jak trylogia „Trainspotting”, pokazuje to w świetnym stylu.

 

Bohaterem powieści jest znany z „Kleju” i „T2 Trainspotting” „Słodki” TerryLawson, facet który lubi dobrą, ostrą jazdę. Zarówno tę, którą uprawia siedząc za kółkiem swojej taksówki, jak i tę bardziej intymną, ale też przecież uprawianą. Niepoprawny fanatyk kobiecych wdzięków, szalony uwodziciel, który – nie bez przyczyny – przekonany jest, że istnieje niewiele kobiet zdolnych oprzeć się jego urokowi. Nie ważne, że traktuje je jedynie jak seks zabawki i zmienia niczym rękawiczki, wciąż ulegają mu kolejne, a on, jakby było mu mało, dorabia czasem jako aktor porno pracujący dla Chorego. Pewnego dnia w jego życiu dochodzi do kilku zmian. Jedną z nich jest podwiezienie popularnego, choć kontrowersyjnego celebryty Ronalda Checkera, który postanawia wynająć Terry’ego jako prywatnego kierowcę. Drugą spotkanie na pogrzebie przyjaciela lokalnego gangstera zwanego Pedziem. Pedzio musi wyjechać, grunt pali mu się pod nogami, a Słodki ma na jakiś czas zaopiekować się jego sauną i pracującymi tam panienkami, z których wdzięków będzie mógł korzystać. Mało? Najwyraźniej tak, bo oto do Wysp zbliża się huragan Bawbag, a wkrótce znika Jinty Magdalen, a Terry musi stawić czoło zagadce jej zaginięcia, problemom i wstrząsającej diagnozie...

 

W filmie „Stary, gdzie moja bryka” znajduje się scena z gigantyczną kosmitką (ta oczywiście dysponuje seksownymi kształtami), na widok której pewne dziecko stwierdza, że pojeździłoby na tym, na co ojciec malucha odpowiada: „Ja też”. Moment ten przypomniał mi się po kilku stronach „Niezłej jazdy” i nie chciał już wyjść z głowy, ale skojarzenie to słuszne. Słodki Terry lubi pojeździć nie tylko na taksówce i wcale się z tym faktem nie kryje. Wręcz przeciwnie, to bohater (antybohater?), który szczyci się nie tylko swoimi łóżkowymi podbojami, ale także i nieustającą ochotą na kolejne. Kobiece kształty nie przejdą obok niego nieskomentowane, a klienci płci męskiej, którzy chcą skorzystać z jego transportu mogą liczyć co najwyżej na ograbienie z pieniędzy, jeśli już jakimś cudem w ogóle zostaną zabrani. Czy ktoś taki mógłby wytrzymać bez seksu?

 

IrvineWelsh po raz kolejny zabiera nas w szaloną podróż, w niezłą jazdę bez trzymanki, przeciągając po brudnych zaułkach i równie brudnych ludzkich życiach. Jest zabawnie, jest poważnie, są wzruszenia i oburzenia. Przede wszystkim jednak jest mocno wulgarnie, rynsztokowo niemal, i sprośnie. Czy mamy tu do czynienia z mizoginistyczno-szowinistyczno-seksistowską balladą punkową czy może utworem bezlitośnie piętnującym męską głupotę i jednotorowe, ciągłe myślenie o seksie, zdecydujcie sami. Niezależnie od wniosków jednak otrzymujemy mocną, porywającą lekturę trafnie portretującą nieprzystosowanych bohaterów i ich środowisko. Przy okazji „Niezła jazda” to także udana, krwista satyra społeczna (postać Ronalda Checkera odnosi się do pewnej realnej osoby, popularnej zresztą w ostatnim czasie, ale to już do odkrycia pozostawiam Wam), znakomicie przełożona na polski (tu znów brawa dla tłumacza, który miał koszmarnie ciężkie zadanie, a jednak mu podołał). Warto więc przyjrzeć jej się bliżej i przeżyć konkretną, ostrą jazdę na pełnym gazie. Przeżyć i wyżyć się. Odreagować, ale i zastanowić. Polecam gorąco.

Bnioff

Irvine’a Welsha nie trzeba chyba jakoś szczególnie przedstawiać. To twórca kultowego Trainspotting brawurowo zekranizowanego w latach 90-tych przez Danny’ego Boyla, który dał nam tak barwne postaci jak Renton, Sick Boy, Spud czy Begbie. Postaci, które trudno zapomnieć i których dalsze losy mogliśmy śledzić w jednej z kolejnych książkach Welsha zatytułowanej „Porno”. Do grona znanych już nam edynburskich indywiduów dołączyło kilka jeszcze równie barwnych ptaków płci obojga, które nawet jeśli pojawiały się tylko epizodyczne, to jednak na tyle intensywnie, że nie sposób było nie zapamiętać ich, czy nawet polubić. Z całą pewnością kimś takim był gwiazdor amatorskich, produkowanych przez Sick Boya, filmów porno zwany Słodkim Terrym. Kto czytał „Porno” musiał zapamiętać epizod z jego bolesną i nietypową kontuzją podczas kręcenia jednej ze scen na zapleczu knajpy Chorego. Sięgając po „Niezłą jazdę” można spodziewać się więcej tego typu smaczków, najnowsza bowiem książka Welsha dedykowana jest bowiem właśnie tej szalenie sympatycznej i jak się okazuje niejednoznacznej postaci Terrego Lawsona o przydomku Słodki Terry.

 

Pozornie jest to klasyczny mizogin erotoman. Do tego drobny handlarz narkotykami, pomagier sutenera, dorabiający sobie rolami w filmach porno taksówkarz, który jest wiecznie na głodzie, jeśli chodzi o kobiece ciała. Zdawałoby się, że będzie to postać z gruntu odpychająca, kontrapunkt dla Jonty’ego, którego postać zdaje się być równie ważną co Terry, a który pozornie wygląda na jego przeciwieństwo. Prostoduszny, safandułowaty, pracowity i powolny w myśleniu, ktoś w klimacie Forresta Gumpa czy dobrodusznego Lenniego z „Myszy i ludzi” Steinbecka. Ich losy przeplatają się nieustannie, wzajemnie się przy tym uzupełniając. Żyją w przekonaniu, że są braćmi, synami umierającego odpychającego typa, o najgorszej z możliwych reputacji. Temat ojcostwa, czy więzi rodzinnych będzie wątkiem szalenie istotnym, a rozważaniom na ten temat będzie się czytelnik oddawać, od groteskowej sceny pogrzebu we wstępie, aż po finałowe rozwiązanie. Po drodze sporo tajemnic wyjdzie na światło dzienne, sporo też nowych się nawarstwi i zostanie pogrzebanych, także w sposób dosłowny, lub zalanych w betonie. Śmiech nie raz ugrzęźnie w gardle podczas lektury tej brawurowej powieści, ale też w wielu tragicznych czy wręcz upiornych momentach pomoże rozładować nabrzmiałą atmosferę. Pomoże przeżyć swoiste katharsis, jak w powieści uczyni to przejście przez Edynburg huraganu, którzy wprowadzi sporo zamętu, w efekcie jednak pomoże oczyścić zatęchły klimat.

 

Nie wszystkie pytania i wątpliwości znajdą swoje rozwiązania, jak w życiu. Nie wszystkie też mroczne tajemnice wyjdą na jaw. Podobnie z bohaterami, niejednoznacznymi, nie dającymi się okręcić i okiełzać w jakieś utarte schematy. Niektórzy, jak dziewczyna Jonty’ego na zawsze pozostanie zagadką, niczym dziewczyna pomalowana złota farbą w którymś z wcześniejszych filmów z Bondem, inni pogodzą się z sobą i uda im się zdefiniować to coś, co nazywamy powołaniem, czy życiowym celem.

 

„Wydawało mi się, że cały czas chcę sobie podymać, bo jestem dzikim jebaką, który musi zakisić ogóra, że to czyste ego, żeby przerżnąć tyle różnych panien, ile to możliwe – mówi z małym uśmieszkiem na twarzy. – Ale teraz wiem, że to bzdety. Robiłem to dlatego, że uważam, że wszystkie kobitki są po prostu przepiękne, i chcę je uszczęśliwić. Zadowalać je. Jestem takim zadowalaczem, ale zawiodłem w zadowoalniu pod każdym innym względem, tak już mam. Uwielbiam kiedy panna świetnie się bawi, kiedy idzie na całość i się rozpromienia, ma piękny orgazm, a potem mówi: „Tego mi było potrzeba” albo „Było wspaniale”. Jak takie coś słyszę, unoszę się metr nad ziemią.

 

„Niezła jazda” to kolejna kapitalna, wielowymiarowa petarda w arsenale Welsha. Kawał soczystej, pełnokalorycznej literatury.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial