Pani M
-
Od kilku lat jestem Ślązaczką z wyboru. Przyjechałam tu na studia. Po pięciu latach miałam wrócić do domu rodziców. Los jednak chciał inaczej i niemal codziennie bywam w Katowicach. Dobrze wiem, gdzie jest ulica Mariacka. Wielokrotnie tamtędy przechodziłam, idąc na przystanek. Zdaję sobie sprawę z tego, jaką cieszy się opinią. Chciałabym powiedzieć, że opowieści o niej są wyolbrzymione, ale niestety nie mogę tego zrobić. Co ja się tam naoglądałam, zwłaszcza wieczorami, to moje.
Tam, skąd pochodzę, nie używa się śląskiej gwary, choć należymy do województwa śląskiego. Kiedy przyjechałam na studia, przeżyłam szok. Nie rozumiałam pań w sklepie ani ludzi, których mijałam na ulicy. Teraz jest nieco lepiej. Rozumiem, jeśli ktoś mówi do mnie coś po śląsku. Problem zaczyna się, gdy sama mam coś powiedzieć gwarą. Zacinam się i wolę tego nie robić. Nie jestem pewna swoich umiejętności językowych. Dlaczego wspominam o śląskiej gwarze? Bo właśnie nią jest napisana książka Lecha Majewskiego. Autor to poeta, malarz, reżyser i pisarz. Wciąż w podróży, poszukujący, pragnie poczucia wolności i przekracza zarówno granice krajów, jak i gatunków sztuki.
Nie będę streszczać tego, o czym pisze autor. Dlaczego? Jeśli kojarzycie Katowice, pewnie zrozumiecie, co mam na myśli. Pozostałym potencjalnym czytelnikom nie chcę psuć niespodzianki. Sami przekonajcie się, o czym pisze Lech Majewski. Jego opowieść uzupełniają rysunki Andrzeja Czeczota.
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jest to bardzo specyficzna publikacja i grono jej odbiorców może być bardzo ograniczone. Nie dlatego, że autor napisał nudną jak flaki z olejem powieść i macie trzymać się od niej z daleka. Chodzi mi bardziej o to, że nie każdy Polak zna śląską gwarę. Dla osób z nią nieobeznanych może być ona trudna w odbiorze. Sama jeszcze parę lat temu nie byłabym w stanie jej zrozumieć. Pomimo tego, że mieszkam na Śląsku od niemal dekady, miałam momentami z tym problem. Udało mi się na szczęście przez nią przejść. Czy jeszcze kiedyś do niej wrócę? Nie jestem taka pewna. Wolę, gdy język, jakim posługuje się autor, jest dla mnie w pełni zrozumiały. Nie lubię zastanawiać się, co znaczą poszczególne słowa.
Myślę, że ta krótka historia powinna przypaść do gustu osobom znającym gwarę śląską i kojarzącym ulicę Mariacką. Pod warunkiem, że podejdą do tematu z przymrużeniem oka. W przeciwnym przypadku po przeczytaniu paru stron czytelnicy mogą skapitulować.
Nie umiem jednoznacznie ocenić tej książki. Z jednej strony przypadła mi do gustu, gdyż wiem, o czym mówi autor. Z drugiej strony lektura szła mi dość opornie. Nie zawsze potrafiłam wyciągnąć z kontekstu znaczenie poszczególnych zdań.
Sami zdecydujcie, czy chcecie przeczytać tę książkę. jeśli nie znacie śląskiej gwary, lepiej poszukajcie czegoś innego do czytania, gdyż z tej lektury niewiele zrozumiecie. Jeżeli mieszkacie na Śląsku i rozumiecie język, jakim posługują się jego mieszkańcy, możecie spróbować zmierzyć się z lekturą. Czy przypadnie wam do gustu? Nie wiem. To bardzo specyficzna publikacja. Nie mam zamiaru nikogo specjalnie zachęcać do tego, by się z nią zapoznał. Nie chcę nikomu źle doradzić. Sami przekonajcie się, czy chcecie przeczytać historię o ulicy Mariackiej, którą napisano po śląsku. Przemyślcie dobrze ten wybór.