Ruda Recenzuje
-
Mieszkańców miasta paraliżuje wiadomość o śmierci młodej studentki pielęgniarstwa. Podejrzenia prędko padają na chłopaka ofiary- Haddada posiadającego arabskie korzenie. Wydaje się, że jedyną osobą przekonaną o jego niewinności jest matka chłopaka, piękna i uwodzicielska Olga. Czy w małym miasteczku łatwo będzie pokonać stereotypy? Czy niecodzienny detektyw podoła sprawie czy pozostanie krok za mordercą?
Polskiemu debiutantce z pewnością nie jest łatwo wybić się na rynku, gdzie każdego dnia pojawia się tak wiele powieści rodzimych autorów. Szczególnie zaś sprawa jest trudna w przypadku gatunków takich jak kryminały czy thrillery, w których prym wiodą Bonda, Puzyńska czy Mróz. Tym bardziej debiutu tego byłam szalenie ciekawa. Czy Dyda swoją książką wywarła na mnie duże wrażenie?
Grzechem byłoby nie wspomnieć o głównym bohaterze książki, niecodziennym i specyficznym detektywie- Jakubie Rau. Autorce udało się wykreować postać klimatyczną, niebanalną i zapadającą w pamięć, zdradzając na jej temat na tyle dużo, żeby zaintrygować czytelnika, a na tyle niewiele, by w kolejnych częściach cyklu informacje na jego temat mogły zostać uzupełnione. Bardzo spodobała mi się postać Rau, mocno wyróżnia się na tle znanych mi detektywów. Zwłaszcza, że jest on bardzo ludzki i sprawia wrażenie bohatera przepełnionego realizmem. Normalny, popełniający błędy, czasami zmęczony, ale skupiający się na odkryciu prawdy. Nie do końca wpisujący się w wyobrażenie klasycznego powieściowego tropiciela (wręcz przeciwnie), a jednak na swój sposób przekonujący, budzący ciekawość i zaufanie czytelnika.
A to podążanie za prawdą to nie taka prosta rzecz, zwłaszcza w takim miejscu, jakim jest Tarnobrzeg. Miasto, w którym ludzie kojarzą się z widzenia, a ostatnie o czym marzą to wplątywanie się w kryminalne afery. Próbując rozwikłać zagadkę śmierci młodej kobiety podążamy za niezwykłym detektywem i przemierzamy ulice małego miasteczka, w którym tak jak wszędzie, czają się tajemnice i sekrety. Autorka zaprasza nas na niespieszny spacer śladami zbrodni, zaskakując nowo odkrytymi tropami i udziałem bohaterów działających na powieść w sposób mocno odświeżający. Nie doszukamy się tutaj masakry, krew nie zaleje nam oczu, a scena zbrodni nie przewróci w żołądku, ale w tej powieści nie jest to potrzebne. Może nawet nie byłoby to w jej przypadku na miejscu.
Akcja książki rozgrywa się niespiesznie, pozwalając czytelnikowi skupić się bardziej na interesujących postaciach, życiu małego miasta, a także stereotypach i uprzedzeniach, które zdają się wieść tutaj prym. Ciemność odnalazłam przede wszystkim w książkowych bohaterach- z jednej strony bacznie rozglądając się za sylwetką mordercy, z drugiej zastanawiając się nad tytułową złą walutą. Czy faktycznie każdego można kupić? Czy do każdego z nas wystarczy dopasować odpowiednią walutę?
Nie zastanawiałam się nad pojęciem „kryminał noir”, po prostu czytałam i dobrze się bawiłam, doszukując się czegoś nowego, co sprawi, że książka zapadnie mi w pamięć, a jej wspomnienie nie zatrze się przy sięganiu po kolejną powieść. Czytało się dobrze i lekko, choć momentami odnosiłam wrażenie, że autorka potrzebuje nieco pracy nas stylem i prowadzeniem narracji. Choć to przecież dopiero jej pierwsza powieść, a jak na początek ciężko się doszukiwać tutaj rażących błędów. Jestem pod wrażeniem, że Dyda zmieściła tyle w tak niewielkiej objętości. Interesujący wstęp. Niecierpliwie czekam na więcej, licząc na to, że druga część okaże się jeszcze lepsza.