Pani M
-
Jakiś czas temu opowiedziałam wam o pierwszym tomie z serii przygód Krügera. Co przyniósł kolejny? Rok 1919 na Ukrainie to był dziwny rok. Zmieniały się rządy, Ukraińców wypierali bolszewicy, tych − Biali Denikina, potem Biali uciekali a do władzy ponownie dochodzili bolszewicy... Krüger, uwikłany w sprawy rodzinne stara się uciec od polityki. Zostaje jednak zmuszony do opowiedzenia się po jednej ze stron. W efekcie staje naprzeciw najbardziej złowrogiej i bezwzględnej organizacji policyjnej na świecie − wszechwładnej Czeka...
Z kontynuacjami jakiejś książki przeważnie jest tak, że czegoś w nich brakuje. Zwłaszcza wtedy, gdy początek cyklu był mocny i zbierał pozytywne opinie. Jak było w przypadku powieści Krüger. Tygrys? Na szczęście autorowi udało się utrzymać dość wysoki poziom. Nie jestem zawiedziona tym, co przeczytałam.
Poprzedni tom zakończył się dość niespodziewanie i chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, co będzie działo się dalej. Sporo się zmieniło. Lwów nadal pozostaje główną areną wydarzeń. Bohaterowie wplątują się w coraz to nowe tarapaty. Jeszcze gorsze niż w poprzedniej części, także jeśli jesteście głodni wrażeń, zapraszam do lektury. Nie będziecie się przy niej nudzić. Nieco mniej jest tutaj opisów wojennych, choć te, które są, jeżą włosy na głowie.
Dynamiczności nadaje akcji przenoszenie jej z jednego na drugiego bohatera. Nie martwcie się jednak, że to w jakikolwiek sposób utrudni wam lekturę. Nic z tych rzeczy. Marcin Ciszewski bardzo zdolnie lawiruje między postaciami, podsycając ciekawość czytelników. Podobnie jak w przypadku pierwszej części, nie wiedziałam, czego mogę właściwie się spodziewać. Znów z niecierpliwością czekałam na to, jak potoczą się dalsze losy bohaterów.
Co tam słychać u Krügera? Działo się i to sporo. Pod koniec pierwszego tomu został ranny, a jego siostra została porwana. Nie zamierza popuścić osobie, która ją uprowadziła. Co w związku z tym robi? Ja wam tego nie powiem. Mogę tylko zdradzić, że jeśli zdecydujecie się na lekturę, dowiecie się o istnieniu paru tajemnic z przeszłości Wilhelma Krügera. Świerzbi mnie język, żeby powiedzieć, czego się o nim dowiedziałam, ale wiem, że wtedy popsuję wam niespodziankę, więc tego nie zrobię.
Marcin Ciszewski po raz kolejny pokazał, że dobrze wie, co robi. Nie znalazłam ani jednej rzeczy, do której mogłabym się przyczepić. Chociaż nie, coś bym znalazła. Ten tom, podobnie jak poprzedni, zakończył się w krytycznym momencie. Byłam na autora zła, że mi to zrobił, ale w sumie, z drugiej strony, jestem mu za to wdzięczna. Narobił mi tym samym niesamowitego apetytu na Lwa, który o ile się nie mylę, w kwietniu tego roku pojawi się na rynku wydawniczym. Mam nadzieję, że nie będzie w niczym ustępował dwóm poprzednim częściom.
Jeśli czytaliście Szakala i przypadł wam do gustu, chyba nie muszę specjalnie zachęcać was do sięgnięcia po Tygrysa. Myślę, że nie powinniście być rozczarowani. W moim odczuciu ta część jest lepsza niż poprzednia. Jestem nią oczarowana i czekam na więcej. Skoro tu czekała na mnie taka bomba, aż boję się pomyśleć, co przyniesie ze sobą Lew. Osobom, które nie znają tego cyklu, radzę nadrobić zaległości w lekturze, bo bez przeczytania Szakala czytanie Tygrysa może sprawić nieco trudności, możecie niektórych wątków nie zrozumieć.