Pani M
-
Joan Rivers, Eleanor Lambert, Suzy Menkes, Marie-Laure de Noailles. Czy te nazwiska cokolwiek wam mówią? Według autorki publikacji Legendarne ikony stylu te kobiety powinny kojarzyć wam się z ikonami mody. Jedna była utalentowanym komikiem, prowadzącym w amerykańskiej telewizji przezabawny uwielbiany show o tym jak ubierają się gwiazdy. Inna genialnym pierwszym PRowcem amerykańskich artystów, a później projektantów, stworzyła też Nowojorski Tydzień Mody. Jeszcze inna to ekscentryczna francuska hrabina słynąca z niespotykanego gustu i zamiłowania do dziwactw.
Modą interesuję się niespecjalnie, ale lubię czytać książki na jej temat. Mam to zboczenie po mamie, która jest krawcową. Chciałam przekonać się, kto według Katarzyny Straszewicz zasłużył na miano ikony stylu. Przyznam szczerze, że na palcach jednej ręki mogę policzyć kobiety, które znałam, zanim sięgnęłam po tę książkę. O reszcie nie miałam bladego pojęcia. Bohaterki publikacji prowadziły często dość burzliwe życie. Jak chociażby Joan Rivers, która powiedziała, że chciałaby mieć siostrę bliźniaczkę, by wiedzieć, jak wyglądałaby bez operacji plastycznych. Niektóre z opisanych kobiet miały wielu mężów, porzucały rodziny, były łase na pieniądze, ale łączyło je zamiłowanie do mody. Wiele kobiet chciało mieć w swoich szafach takie ubrania jak one. Zdziwił mnie wybór żony Johna juniora Kennedy’ego jako ikony mody. Kojarzę ją jak przez mgłę. Byłam małą dziewczynką, gdy zginęła i prędzej podałabym jako ikonę jej teściową niż ją. Ona była dla mnie zwyczajną dziewczyną. Dopiero teraz przekonałam się, że kobiety się nią zachwycały.
Autorka dość dokładnie omawia życiorysy wybranych ikon stylu. Opisuje nie tylko ich wzloty, ale również upadki. Niektóre z bohaterek miały ich zdecydowanie więcej i były czarnymi owcami, jednak nie przeszkadzało im to w wyznaczaniu trendów. Lista, jaką zaproponowała autorka, była dla mnie nieco zbyt krótka, ale w sumie co ja tam wiem? Jak wspomniałam, niespecjalnie znam się na modzie i gdybym opowiedziała wam o tym, kto według mnie jest ikoną stylu, padlibyście ze śmiechu. Spokojnie, Lady Gagi raczej bym tam nie uwzględniła. Jestem szalona, ale nie aż tak.
Publikację czyta się błyskawicznie. Ma dość dużą czcionkę i sporo w niej zdjęć, które uzupełniają historie poszczególnych pań. Dzięki fotkom mogłam się przekonać, jak właściwie większość z nich wygląda. Przyznam szczerze, że patrząc na ich zdjęcia, zastanawiałam się, dlaczego akurat one są ikonami stylu, ale szybko skarciłam się w duchu. O gustach w końcu się nie dyskutuje. Poznałam punkt widzenia autorki. Nie do końca się z nim zgadzam, ale nie mam zamiaru jej krytykować. Nie mam do tego prawa. Uzasadniła swój wybór, a że ja się z nim nie zgadzam, to już mój problem.
Myślę, że ta książka spodoba się wszystkim osobom interesującym się modą. Nie trzeba czytać jej ciągiem, więc to dobra propozycja dla czytelników cierpiących na brak czasu. Można spokojnie przeczytać parę stron, odłożyć książkę na półkę i nie trzeba obawiać się tego, że straci się wątek. Autorka na szczęście nie zasypuje nas gradem informacji i łatwo przyswaja się zdobytą wiedzę. Podejrzewam, że Legendarne ikony stylu przypadną do gustu bardziej paniom niż panom, choć nikomu nie chcę zabraniać sięgania po tę lekturę. Sami zadecydujcie, czy jesteście nią zainteresowani. Nie każdego musi pociągać moda.