Pani M
-
Tym razem będzie coś dla fanów rajdów samochodowych. Co na temat Pojedynku z Syberią mówi wydawca? To relacja z ekspedycji samochodowej wiodącej z Zurychu do Nowego Jorku przez Syberię i Amerykę Północną. Celem wyprawy było pokonanie samochodem Syberii. Nikt wcześniej nie przebył tej trasy samochodem, więc autor podróżował bez szczegółowych map i informacji. Kiedy na granicy rosyjskiej Romuald Koperski mówił żołnierzom, że jedzie do Nowego Jorku, ci śmiali się, że ma dobre poczucie humoru, ale słabo zna geografię. Tymczasem on świadomie wybrał trasę swojej szalonej wyprawy... Syberia to trudno wyobrażalne przestrzenie, to miliony kilometrów kwadratowych tajgi, to miliony jezior i rzek, to stepy, pustynie i tundra, a przede wszystkim bezdroża! Dzięki tej książce poznajemy dziką przyrodę, egzotyczną kulturę oraz niesamowite przygody. Przyznajcie sami, zapowiada się całkiem nieźle. Jakie są więc moje wrażenia po lekturze?
Dlaczego sięgnęłam po tę książkę? Ponieważ miała dobre opinie. Napaliłam się na nią jak dzik na szyszki i w trakcie lektury zaczęłam zastanawiać się, czy czytam to samo, co inni czytelnicy, bo mnie Pojedynek z Syberią nie rzucił na kolana, choć podobno rozchodzi się jak ciepłe bułeczki. Nie przemówił do mnie język, jakim posługiwał się autor. Pracuję w wydawnictwie i szefowa skróciłaby mnie o głowę, gdybym puściła taki tekst. Dlaczego? Już tłumaczę. Były tu niedopowiedzenia i nie zawsze wiedziałam, co autor ma na myśli. Wisienką na torcie było bardzo nieodpowiednie słownictwo. Nazywanie mieszkańców Szwajcarii debilami w świetnie sprzedającej się relacji z podróży nie świadczy zbyt dobrze o osobie, która ją napisała. Tak samo jak nazywanie kobiet potworami. Trochę szacunku do innych jeszcze nikogo nie zabiło. Momentami w fotel wgniatało mnie ego Romualda Koperskiego. Fakt, zrobił coś, czego nie dokonał nikt inny, ale przydałoby się trochę pokory. Za dużo było jak dla mnie fragmentów, w których autor się uzewnętrzniał. Pawlikowską mi zaleciało, a jeśli znacie moje zdanie na ten temat, wiecie, że tego w książkach podróżniczych nie trawię.
Jestem rozczarowana tą publikacją. Nie wiem, czym zachwycali się w niej inni. Rozczarowało mnie podejście autora do ludzi, jakich napotkał na swojej drodze. Nie chciałabym go spotkać. Obawiam się, że krew by się polała. Niekoniecznie moja. Nie wiem, jak podeszłabym do tej publikacji, gdybym była mężczyzną, bo z tego, co widziałam, panowie są nią zachwyceni. Może jestem za bardzo przewrażliwiona na punkcie języka. Nie mam pojęcia. W każdym razie jedno spotkanie z Romualdem Koperskim w zupełności mi wystarczy. Raczej nie ma opcji, byśmy się polubili. Wydaje mi się, że jesteśmy z dwóch kompletnie różnych planet.
Liczyłam na pełną wrażeń relację z podróży. Nie doczekałam się jej i chciałam jak najszybciej wydostać się z samochodu Koperskiego. Moim zdaniem to dość średni reportaż. Dużo mu brakuje i nie umiem polecić wam tej książki. Nie mogę jednak zabronić wam sięgnięcia po nią. To, że mnie się nie spodobała, nie znaczy, że trzeba rytualnie spalić jej wszystkie egzemplarze na stosie. Może akurat wam przypadnie do gustu i będziecie usatysfakcjonowani po lekturze. Na mnie wywarła tylko złe wrażenie. Cieszę się, że mam ją za sobą. Jeśli chcecie się z nią zapoznać – droga wolna, chętnie przekonam się, co myślicie na jej temat.