Pani M
-
Pozwólcie, że dzisiaj opowiem wam o książce, która jest efektem sześcioletniej pracy Stefana Czernieckiego. Mężczyzna w tym czasie przekonał się, na czym polegał futbol według Majów – onegdaj zamieszkujących tereny dzisiejszego Hondurasu. Rozmawiał z prawosławnym batiuszką w jego pustelni pośród rozlewisk Narwi. Uciekał przed podejrzanymi typami w Belize City. Przeglądał się w Cudownym Wizerunku uznawanym za najcenniejszą relikwię Kościoła katolickiego naszych czasów. Podglądał życie Laotańczyków mieszkających w rozlewiskach Nam Ou. Podążał śladami największych z apostołów. Odnajdywał tych, którzy pamiętają mistyczną aureolę romantycznych lat wspinaczki po rodzimych Tatrach, gdy chodzenie po nich nie było jeszcze modne. Dziś częścią swych przeżyć chciałby podzielić się z czytelnikiem.
Na książkę składa się 40 niezależnych od siebie historii. Niektóre z nich są bardzo krótkie i przyznam, że niespecjalnie mnie zainteresowały. Moją uwagę przyciągnęły legendy. O wielu z nich nie słyszałam i to było ciekawe przeżycie literackie. Opowieści Stefana Czernieckiego można czytać na wyrywki. To dobre rozwiązanie dla osób, które mają niewiele czasu na czytanie. Po drugiej stronie spokojnie można odłożyć na półkę po przejściu przez jedną czy dwie historie.
Jakie są moje odczucia po lekturze? Powiem szczerze, że bardzo mieszane. Nie wszystkie historie mnie zainteresowały. Nie byłam pewna, co właściwie wnoszą do zbioru. Nie dowiedziałam się z nich niczego ciekawego. Były dla mnie tylko zapychaczem. Przez to dość trudno było mi wdrożyć się w lekturę. Odniosłam wrażenie, że Po drugiej stronie zostało napisane nieco na siłę. Miałam ogromne oczekiwania wobec tej publikacji i nie zostały do końca spełnione. Brakowało mi emocji ze strony autora. Moim zdaniem jego relacje są momentami nieco beznamiętne. Uważam, że poprzednie książki Stefana Czernieckiego są lepsze. Nie mówię, że ta to kompletna strata czasu, jednak czegoś jej brakuje.
Najmocniejszym punktem publikacji są zdecydowanie zdjęcia. One opowiedziały mi o wszystkim, czego nie powiedział mi autor. Uzupełniły jego relację, nadały jej życia. Przeniosły mnie do innego świata. Oglądając je, zazdrościłam Stefanowi Czernieckiemu podróży i chciałabym wraz z nim jeździć po świecie. Bez tych fotografii książka byłaby, przynajmniej moim zdaniem, bezpłciowa. Zabrakłoby jej duszy.
Nie do końca potrafię ocenić tę publikację. Mam wobec niej mieszane uczucia. Nie wszystko przypadło mi do gustu, ale też nie mogę skreślić Po drugiej stronie i powiedzieć, że lektura to strata czasu. Dzięki niej dowiedziałam się kilku ciekawostek z różnych zakamarków świata. Nie żałuję tego, że sięgnęłam po najnowszą książkę Stefana Czernieckiego. Uzupełniła nieco moją wiedzę na temat miejsc, w których nigdy nie byłam i zapewne nigdy nie będę, chyba, że wygram w Totka.
Pomimo pewnych zgrzytów, uważam, że Po drugiej stronie to wartościowa publikacja i warto się z nią zapoznać. Nie trzeba czytać wszystkich zawartych w niej historii i jeśli coś nie przypadnie wam do gustu, możecie poszukać czegoś innego. Jeżeli lubicie literaturę podróżniczą, możecie sięgnąć po tę książkę. Raczej nie powinniście być rozczarowani. Nie jestem tylko pewna, czy czytelnicy, którzy wolą dłuższe formy wypowiedzi, będą usatysfakcjonowani tą lekturą. Jak wspomniałam, niektóre opowieści są dość krótkie, co niestety nie zawsze działa na ich korzyść. Pozwólcie zabrać się Stefanowi Czernieckiemu w nieznane i zwiedźcie z nim miejsca, które nie są dostępne dla każdego.