Pani M
-
Anna zaczyna pracę w technikum jako stażystka ucząca chemii. Nie ma zbyt wielkiego doświadczenia, o przygotowaniu do zawodu nie wspominając. Chyba nie muszę mówić, że to raczej nie działa na jej korzyść? Niespecjalnie radzi sobie z uczniami, nie potrafi nawiązać kontaktu z nauczycielami, którzy traktują ją z góry. Anna jest załamana całą sytuacją. Postanawia zrezygnować z kariery pedagogicznej, kiedy w jej ręce wpada tajemniczy dziennik. Badając jego historię, poznaje losy kilku nauczycielek i guwernantek żyjących wcześniej, począwszy od XIX wieku, i jak ona borykających się z przeciwnościami losu. Historie pięciu kobiet, które, choć dzielą je lata i warunki życia, są sobie zadziwiająco bliskie. Wszystkie bowiem mężnie stawiają czoło przeszkodom na swoich drogach oraz uczą się czerpać siłę i życiową mądrość z własnego doświadczenia i od siebie nawzajem.
Na początku myślałam, że nie dotrwam do końca lektury. W sumie nie wiem, dlaczego taka myśl zrodziła się w mojej głowie, ale po przeczytaniu opisu pomyślałam, że może być ciężko. Na szczęście postanowiłam zaryzykować i wcale nie było tak źle. Nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do końca.Było mi żal głównej bohaterki. Początek jej kariery zawodowej nie był zbyt udany. Rzucono ją na głęboką wodę, w której niekoniecznie potrafiła pływać. Wydawało jej się, że trafiła wprost w paszczę lwa i zostanie przez niego pożarta. Wszystko zmienia się za sprawą dziennika. Nie zdradzę, co dokładnie Anna w nim znalazła, ale powiem, że nie umiałam go rozszyfrować od razu.
Wraz z główną bohaterką kilkakrotnie przenosimy się w czasie. Na szczęście Weronika Wierzchowska zgrabnie poradziła sobie z tym zabiegiem i nie czułam się zdezorientowana. Jedyny zarzut, jaki mogę mieć do przeszłości, to niezbyt adekwatne do czasów słownictwo. Nieco archaizmów by tutaj nie zaszkodziło. Dialogi nie były dla mnie zbyt wiarygodne. Mam nadzieję, że następnym razem autorka bardziej przyłoży się do tego zadania. Skoro nie pogubiła się w czasoprzestrzeni, może ją również odpowiednio wykreować.Nie mam większych zastrzeżeń co do pojawiających się na kartach powieści bohaterek. Najbliższa była mi zdecydowanie Anna. Nie to, że pracuję w szkole, ale przynajmniej żyjemy w tych samych czasach. Każda z bohaterek była z krwi i kości. Nie zlewały się w całość, co jest dużym plusem. Intrygowały mnie ich losy i chciałam przekonać się, co je spotkało. Byłam także ciekawa, czy pod wpływem zapoznania się z nimi Anna postanowi jednak odnaleźć się w nowym miejscu pracy.
To raczej literatura kobieca. Nie wiem, czy panowie znajdą tutaj coś dla siebie. Wątpię, by potrafili zrozumieć rozterki pań. Podejrzewam, że nie każdej czytelniczce przypadnie do gustu styl, w jakim została napisana ta powieść. Chronologia może sprawiać nieco problemu, ale szybko można dojść z nią do porozumienia i nie stanowi większej przeszkody. Czasem może przeszkadzać język. Jak wspomniałam, w przeszłości nie zawsze jest on na miejscu i bardziej wymagające czytelniczki mogą kręcić nosem, choć uwierzcie mi, do tego również można się przyzwyczaić.Myślę, że to dobra propozycja na wciąż czekające na nas zimowe wieczory. Tym bardziej, że zima chyba nie ma zamiaru nas opuścić. Powinniście miło spędzić czas z tą książką. Mam nadzieję, że spełni wasze oczekiwania i polubicie Annę.