Pani M
-
Dziś po raz kolejny spotkamy się z Anką Rawicką, która powinna być wam znana z Pomyśl tylko życzenie. Tom I. Z deszczu pod rynnę. Od czasu ostatnich podróży minęły ponad dwa lata i sporo zmieniło się w życiu nastolatki. W jej szkole pojawia się nowy uczeń – tajemniczy, intrygujący i świetnie zbudowany Oliwier. Anka stawia sobie za cel nawiązać bliższą znajomość z przybyszem. Jednak czy dziewczyna zdobędzie zainteresowanie niebieskookiego przystojniaka? Bogata w doświadczenia z poprzednich wędrówek, wciela się w nowe postacie, poznaje ich życie, stawia czoła ich rozterkom i bierze udział w odkrywaniu licznych tajemnic rodzinnych, jednocześnie odwiedzając kolejne miejsca – tym razem bardziej egzotyczne - Afrykę, Malediwy i Meksyk.
Jeśli czytaliście moją recenzję poprzedniej części, wiecie, że niezbyt przypadła mi ona do gustu. Jak było w tym przypadku? Nie lepiej. Po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że jestem na tę książkę za stara. Chociaż minęły dwa lata, miałam wrażenie, że Anka wcale się nie zmieniła i nadal nie byłam w stanie pojąć jej toku myślenia. Autorka nie umiała moim zdaniem opanować tego, co się wokół niej działo. Nie wiecie nawet ile razy odkładałam Pomyśl tylko życzenie. Oliwier i tropiki. Tom 2 na półkę, by już nie wrócić do lektury. W końcu jednak się do tego zmusiłam, ale szło mi to bardzo opornie. Ten tom był zdecydowanie gorszy od poprzedniego. Gwoździem do trumny były opisy podróży, które dłużyły się i zajmowały niepotrzebnie miejsce. Bez nich książka niewiele by utraciła.
Podobnie jak w poprzedniej części, nie zdołałam zapałać sympatią do żadnej z postaci. Nawet Oliwier nie skradł mojego serca. Chociaż w sumie przy dobrych wiatrach to on by mógł być moim synem, nie mogłam więc do niego wzdychać tak jak Anka. Żałuję, że autorka nie była w stanie podnieść nieco poprzeczki i ponownie mnie rozczarowała. Mam dość duże poczucie zmarnowanego czasu i na pewno nie wrócę do opowieści o przygodach Anki i jej wcieleń.
Cykl Pomyśl tylko życzenie do mnie nie przemówił. Jestem nim rozczarowana. Liczyłam na coś więcej, tym bardziej, że to nie jest moje pierwsze spotkanie z autorką, o której do tej pory miałam bardzo dobre zdanie. Okazało się, że niestety na książki dla młodzieży w jej wykonaniu jestem za stara. Może gdybym dorwała je jakieś 10 lat temu, inaczej bym do nich podeszła.
Nie odradzam wam lektury, ale musicie sami się na nią zdecydować. Ja nie potrafię jej nikomu polecić. Rozczarowałam się nią i nie chcę, żebyście mieli później do mnie pretensje, że źle doradzam.
Comments
Moja 36 letnia koleżanka z pracy ma trzynastoletniego syna, którego wychowuje sama. Ostatnio opowiadała mi z zachwytem, że jej synek pasjonuje się książkami podróżniczymi. Czyta książki przygodowe o Afryce, Ameryce, dalekim Wschodzie. Koleżanka żyje życiem swojego syna i pasjonuje się wszystkim co on robi.
- Jestem zaskoczona, że teraz są takie książki dla młodzieży! Za moich czasów W OGÓLE TAKICH KSIĄŻEK NIE BYŁO! - zwierzyła mi się pewnego dnia.
- Kim są te dziewczyny, które muszą zostać matkami nastoletnich synów, by odkryć wartość książek opisujących sawanny Masai Mara, malediwskie wyspy, świat meksykańskich miasteczek? - pomyślałam sobie.
Pozdrawiam E.Z.