Pani M
-
Proszę wsiadać, pasy zapinać, wyruszamy w podróż. Niezwykłą, bo motocyklem przez Indie. Gotowi do drogi?
Witold Palak (laureat Kolosa) i Dorota Wójcikowska na motocyklu Royal Enfield, zwanym pieszczotliwie Zielonym Osiołkiem, przejechali niemal całe Indie. Przemierzyli Himalaje, pokonali najwyżej położone przełęcze motorowe na świecie, dotarli do trudno dostępnych klasztorów buddyjskich. Ślizgali się na oblodzonych drogach nad przepaścią, pokonywali rzeki w bród, ścigali się z wielbłądami. Uczestniczyli w tradycyjnym weselu w Ladakhu i w uroczystościach pogrzebowych w świętym mieście Mandi. Poznali życie pasterzy Changpa nad jeziorem Tso Moriri, a w szkole na wysokości 4500 metrów uczyli dzieci angielskich słówek. Pomagali w pracach polowych w wiosce ludu Brokpa. Odwiedzili także Złotą Świątynię w Amritsar i miasta-fortece na Wielkiej Pustyni Indyjskiej, aby w końcu, po przejechaniu 7100 kilometrów, zakończyć podróż na Goa. I to nie wszystko. Podróż oczywiście nie mogła odbyć się bez komplikacji. Każdego dnia coś działo się z motocyklem, więc Witold i Dorota zwiedzili także kilka warsztatów. To jednak nie zniechęciło ich do dalszej wyprawy.
Parę razy przy okazji książek podróżniczych opowiadających o Indiach, mówiłam, że ten kraj mnie fascynuje. To zupełnie inny świat. Mam wrażenie, że tam życie płynie nieco wolniej. Motocyklem przez Indie to niezwykła opowieść o niebezpiecznej wyprawie. Witold Palak i Dorota Wójcikowska mieli sporo odwagi, podziwiam ich.
Witold Palak w głównej mierze opisuje swoje przeżycia. Na początku nieco obawiałam się tego, że taki sposób przekazania relacji z podróży nie przypadnie mi do gustu. Na szczęście dość szybko dałam się wciągnąć w tę opowieść. Za sprawą autora przeniosłam się do innego świata. Nie było tam zawsze bezpiecznie, niektóre wypadki na trasie mogły mieć tragiczny finał, lecz wszystko skończyło się dobrze.
Relacja z motocyklowej wyprawy jest bardzo dokładna, jednak autor bardzo skrupulatnie wybiera rzeczy, o których chce powiedzieć czytelnikowi, więc nie musicie bać się, że zostaniecie zanudzeni opisami mijanych właśnie pól. Nic z tych rzeczy. Witold Palak wyciągnął ze swojej wyprawy to, co najważniejsze. Taka przejażdżka nie należała do najłatwiejszych, ale podróżnik nie narzekał na niedogodności, z którymi się spotkał.
Opowieść Witolda Palaka wciąga, jego wspomnienia czytało się z przyjemnością. Zazdrościłam autorowi tej wyprawy. Gdyby nie to, że jestem tchórzem i nie mam motocyklu, sama chętnie wybrałabym się w taką podróż. Mocną stroną Motocyklem przez Indie są dialogi prowadzone z tubylcami. Dzięki nim książka staje się bardziej rzeczywista. W końcu kraj najlepiej poznaje się poprzez ludzi, którzy w nim mieszkają. Całość idealnie uzupełnia cała masa zdjęć doskonałej jakości. Ich oglądanie sprawia niezwykłą przyjemność i cieszy oko. Na wielu z nich znajdują się nie tylko mijane pejzaże, ale również mieszkańcy Indii.
Motocyklem przez Indie to publikacja, która przenosi czytelników do innego świata, pozwala na chwilę oderwać się od codzienności. Zgadzam się z tym, co na okładce napisał Wojciech Cejrowski, to nie jest zwykły dziennik podróży. To coś więcej. Jeśli chcecie przekonać się, jakie przygody czekały Witolda i Dorotę po drodze, zapoznajcie się z tą książką. Nie będziecie żałować ani chwili spędzonej w Indiach i będziecie nieraz zachodzić w głowę, jakim cudem udało im się pokonać tak ekstremalną trasę i wrócić w jednym kawałku do domu.