Miasto | Autor: Dean Koontz

Dean Koontz to jeden z autorów, z którym zawsze będę miała problem. Wiele osób poleca mi jego książki, jednak ja nie do końca jestem do niego przekonana. Czasem jestem zachwycona tym, co czytam, a czasem nie udaje mi się poznać zakończenia, bo w połowie dochodzę do wniosku, że to jednak nie jest dla mnie. Jak było w przypadku Miasta?

Jonasz Kirk dorastał w niezwykłej rodzinie – jego matka jest wybitną śpiewaczką, dziadek – światowej sławy pianistą, ojciec w jego życiu nie był obecny. On sam jest muzycznym geniuszem, który właśnie zaczął odkrywać swoje umiejętności i przy okazji wpadł w niebezpieczne towarzystwo. Przysparzając sobie wrogów i, niespodziewanie, nowych przyjaciół. Jak potoczy się jego życie?

Przyznam szczerze, że na początku bardzo sceptycznie podeszłam do lektury. Nastawiłam się na to, że mogę jej nie dokończyć. Miałam już pewne doświadczenia z tym autorem i mniej więcej wiedziałam, czego mogę się po nim spodziewać. I w tym momencie powinnam się publicznie ubiczować za to, że tak oceniłam Miasto, co niniejszym czynię. Byłam święcie przekonana, że Dean Koontz niczym mnie nie zaskoczy. Myliłam się. Nawet nie wiecie, jak bardzo. Ta powieść przedstawiła mi autora w zupełnie innym świetle, pokazała nieznaną dotąd twarz. To była nieprzewidywalna i niesamowita historia.

Całym sercem pokochałam Jonasza, głównego bohatera powieści. Moje serce skradł również jego dziadek. Matka początkowo grała mi na nerwy, ale z biegiem akcji przekonałam się także i do niej. O tych bohaterach nie da się zapomnieć. Gwarantuję, że Jonasz na długo pozostanie w waszej pamięci.

W poprzednich powieściach Koontza nieco przeszkadzały mi wątki nadprzyrodzone. Były dla mnie tak nieoczywiste, że skutecznie zniechęcały mnie do lektury. W tym przypadku pojawia się odrobina magii, ale była tu potrzebna. Bez niej Miasto byłoby nijakie, pozbawione swojego niezwykłego klimatu. Autor bardzo umiejętnie żongluje gatunkami, łącząc ze sobą thriller, powieść sensacyjną oraz wątki nie z tego świata, tworząc zgrabną całość, której nie jestem w stanie nic zarzucić.

Nigdy nie myślałam, że powieść Deana Koontza skłoni mnie do przemyśleń i wzruszy. Pojawia się tu wiele zła, ale w książce cały czas jest nadzieja na to, że dobro zwycięży. Miasto daje pozytywnego kopa do działania. Jestem absolutnie oczarowana tą historią i bardzo chętnie jeszcze kiedyś do niej powrócę. Za serce ujęło mnie przesłanie, jakie kieruje do nas autor. Może wydać się wam banalne, ale ja podpisuję się pod nim rękami i nogami: „ Bez względu na to, co się wydarzy, bez względu na nieszczęścia, które na ciebie spadną, w końcu i tak będzie dobrze”. Zgodzicie się z tym? Ja już parę razy przekonałam się, że tak właśnie jest.

Dla kogo to książka? Myślę, że przede wszystkim dla tych czytelników, którzy znają autora i patrzą na niego przez pryzmat pisarza dostarczającego przede wszystkim rozrywki. To idealna okazja, by poznać go z innej strony i pokochać na nowo. Jeśli tak jak ja w jakiś sposób się kiedyś do niego zniechęciliście, myślę, że Miasto zrekompensuje wam te nie do końca udane literackie spotkania. To przepiękna historia o dorastaniu i nadziei, dająca kopa do działania. Naprawdę warto poświęcić jej kilka wieczorów.