Pani M
-
Nie gustuję raczej w romansach obyczajowych. Przeważnie dość szybko zaczyna mi się w trakcie ich lektury nudzić. Czasem jednak sięgam po tego typu książki. Dlaczego? Nie samym kryminałem człowiek żyje. Co zaserwowała mi Kinga Kalinowska w Ja to mam szczęście?
Kinga jest lektorką języka hiszpańskiego i przewodniczką wycieczek zagranicznych. Pochodzi z Olsztyna, ma 44 lata, zakończone małżeństwo na koncie, wiele przygodnych romansów, przyjaciółki od serca i mocną stabilizację zawodową. Interesuje się modą, zdrowym odżywianiem, kosmetyką. Uwielbia romantyczne scenerie i aktywnych, żądnych przygód ludzi. Rozkoszuje się życiem i czerpie z niego garściami. Wszystko zmienia się, gdy na horyzoncie pojawia się Jurek. Kinga ponownie zostaje trafiona strzałą Amora. Romans, w który się wikła, przewraca jej życie osobiste do góry nogami. Kobieta ponownie uwierzyła w moc miłości i ma szansę, by na nowo obudzić w sobie namiętność.
Nie do końca potrafię opisać swoje wrażenia po lekturze. Nijak nie potrafię utożsamić się z Kingą. Jestem od niej prawie o połowę młodsza, całkiem niedawno wydałam się za mąż i póki co nie mam zamiaru się rozwodzić i nie posiadam córki. Z romansami też raczej jestem na bakier. Nie mamy także wspólnych zainteresowań. Nie wiem, czy byłabym w stanie się z nią dogadać. Mimo wszystko jednak ją podziwiam. Pomimo tego, że życie trochę dało jej w kość, potrafiła nadal się nim cieszyć. Co prawda do pewnego momentu nie wierzyła w to, że znajdzie jeszcze miłość, ale gdy ta pojawiła się na horyzoncie, nie zamknęła się przed nią.
Kinga Kalinowska jest jednocześnie autorką i główną bohaterką swojej autobiograficznej powieści. Ja to mam szczęście! czyta się szybko i przyjemnie. O ile mi wiadomo, ta książka jest debiutem literackim autorki. Kinga Kalinowska całkiem nieźle poradziła sobie jako pisarka. Nie mam większych zarzutów jeśli chodzi o jej debiut. To nie jest mój ulubiony typ literatury, ale miło było złapać oddech przy tej krótkiej historii.
Komu polecam Ja to mam szczęście!? Przede wszystkim kobietom dojrzałym, starszym ode mnie. Myślę, że one lepiej zrozumieją Kingę. Ja nie do końca za nią nadążałam, ale dzieli nas jedno pokolenie, więc musicie mi to wybaczyć. Debiut Kingi Kalinowskiej to dobra propozycja na jesienny wieczór. Można przy niej odpocząć od codziennej gonitwy. Autorka podchodzi do siebie z dużą rezerwą i sporą dawką humoru. Niezwykle cenię sobie coś takiego u pisarzy. Jestem ciekawa tego, co zaprezentuje Kinga Kalinowska, jeśli napisze kolejną powieść. Z chęcią ją przeczytam.