Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Między Ustami A Brzegiem Pucharu

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Między Ustami A Brzegiem Pucharu | Autor: Maria Rodziewczówna

Wybierz opinię:

Magia Słowa

Przebierając w pozycjach od Stowarzyszenia Sztukater, napotkałam pewną książkę. Słyszałam o niej co nieco jednakże, niezbyt wiele. Stwierdziłam „A może Maria Rodziewiczówna”? I tak właśnie trafiła w moje posiadanie. Wiem, że pisanie tej recenzji będzie dla mnie trudne, ponieważ minęło kilka dni od zakończenia jej. Jednak postaram się w miarę składnie i mało chaotycznie napisać Wam, co o niej sądzę.

 

Maria Rodziewiczówna – ur. 30 stycznia 1864r, zm. 6 listopada 1944r.; pseudonim „Żmogus”, „Mario”, „Weryho”; cechował ją patriotyzm. Polska pisarka, członkini Warszawskiego Towarzystwa Teozoficznego i Warszawskiego Stowarzyszenia Ziemianek.

 

Maria Rodziewiczówna – Między ustami a brzegiem pucharu

 

Hrabia Wentzel – pół polak, pół niemiec. Jednak nie znosi, jak ktoś mówi o nim, że jest polakiem. Uważa się za rodowitego Niemca i koniec kropka. Rozkapryszony, rozpieszczony, niestały, leniwy mężczyzna. Jednak pewnego dnia zakłada się z pewną kobietą, niefortunnie również zakochując się w niej od pierwszego wejrzenia. I wtedy jego życie się zmienia. Zamienia się w polskiego patriotę Wacława, który pokazuje, że dzięki miłości można zmienić wiele, nawet siebie i swoje poglądy.

 

Zaczynając od okładki wygląda nieco ciekawie. Utrzymana w przyjaznych barwach sprawia, że czuje się jeszcze letni klimat. Głównie dzięki błękitnemu niebu i białych chmurkach. Widzimy pomost, z jednej strony kobietę, z drugiej mężczyznę z bukietem kwiatów. Możemy oczywiście wywnioskować, że to nasi główni bohaterowie. Jednak dzieje się coś strasznego, Wentzel zaraz postawi stopę i spadnie w przepaść. Widzimy również pod pomostem dwa różne miejsca. Jednak zostawiam Wam tą zagadkę do rozszyfrowania, co to za miejsca.
Co do samego wydania książki nie mam zastrzeżeń. Po raz pierwszy spotykam się z tym wydawnictwem. Jest mi niezmiernie miło, że zachowane zostały marginesy i odstępy między wierszami, że czcionka była duża i czytelna, a literówki, których nie zauważyłam – tylko dobrze świadczą o MG.

 

Z kolei przechodząc do samej pisarki... Trzeba zaznaczyć, że żyła sporo przed nami. Tworzyła w innych czasach, więc i jej język jest przestarzały. Styl, który nie należy do najprostszych, jednak kryje w sobie swoją magię. Muszę przyznać, że miałam spory problem. Przyzwyczajona do naszych czasów, kiedy styl jest jaki jest, taka powieść z kilkudziesięciu lat wstecz, może być trudna w odbiorze. No i ja miałam problemy z zaczytaniem się w tej książce. Nudziłam się i miałam dość tych dziwnych wyrazów, a już w szczególności ciągłego zerkania na tłumaczone słowa, zwroty. Jakby nie można było ich od razu wbić w tekst... Jak dla mnie tym razem był to wielki dyskomfort. Jednak jeśli się chce, to się da to przeczytać i oto ja jestem tego żywym przykładem. Co prawda męczyłam się, ale podołałam temu wyzwaniu.

 

Co do bohaterów, rozpisywać się zbytnio nie będę. Ponieważ w sumie nie mam zbytnio o czym. Dobrze wykrojone postacie, chociaż czasami możemy niezrozumień pewnych zachowań – zwracam uwagę ponownie na czas życia pisarki. Nasz Wentzel mocno mnie irytował swoim rozpieszczonym humorem. To tu, to tam, aż z miłą chęcią strzeliłabym go w potylice. Z kolei Jadzia też była taka niezdecydowana. Ja osobiście nie tkwiłabym w związku bo tak wypada w końcu wyjść za mąż, tylko oczywiście z miłości. Również mnie ona irytowała. Chociaż nie raz pokazała pazura. Żadne z postaci występujących w tej książce nie zyskało mojej sympatii.

 

Wędrując wraz z bohaterem, poznajemy nocne życie w Berlinie, a zaś witając w Poznaniu zauważamy polski patriotyzm, fenomenalny wręcz. Warto przypomnieć, że jest i ekranizacja tej książki, jednak nie miałam jeszcze okazji jej zobaczyć.

 

Reasumując – było ciężko, chociaż nie żałuję, że poznałam tę książkę. Zawsze to taka odskocznia od tego, co czytamy na co dzień. Zawsze to jakaś miła (lub nie) odmiana. My poszerzamy swoje czytelnicze horyzonty. Mimo starej polszczyzny, warto sięgnąć po nią i poznać losy głównego bohatera. Mnie nudziły, bo to była dla mnie nowość, ale myślę, że jeśli Wy kiedykolwiek poznaliście pióro autorki – to lektura powinna przypaść Wam do gustu.

 

A może Wy mieliście do czynienia z innymi pozycjami pisarki? Polecacie coś? A co sądzicie o Między ustami a brzegiem pucharu?

Bnioff

Powieść Rodziewiczówny, to z jednej strony historia miłosna, jakich wiele, z drugiej jednak rzecz tak wybornie napisana i opowiedziana, z tak mistrzowsko skrojonymi postaciami i dialogami wycyzelowanymi tak perfekcyjnie, że choć skrzą się dowcipem i wystudiowaną zadziornością, brzmią niczym żywa, nie poddana odautorskiej korekcie, mowa. Aż nie chce się wierzyć, że „Między ustami, a brzegiem pucharu” ujrzała światło dzienne w ostatniej dekadzie XIX wieku. Czytana dzisiaj nic, a nic nie trąci przysłowiową myszką, przeciwnie nawet, tchnie świeżością i świetnie wpisuje się w wiele współczesnych problemów. Za niedzisiejszy można uznać styl tej powieści, finezyjny i pełen dbałości o każdy detal, w którym znać rękę autora świadomego swojego warsztatu, szanującego czytelnika, który sięgając po literackie dzieło oczekuje przecież czegoś znacznie więcej, niż prostego (w przypadku wielu tworów współczesnej tzw. literatury kobiecej – wręcz prostackiego) sprawozdania z codziennej egzystencji.
Przyznam, że sam obawiałem się sięgnąć po tę pozycję, spodziewając się dziewiętnastowiecznej ramotki, pełnej niezrozumiałych dziś uniesień utopionych w języku sztucznym i egzaltowanym. Okazało się, że dostałem rzecz jako się rzekło kapitalną pod wieloma względami.
Sama historio nie grzeszy oryginalnością, ale też nie o fajerwerki fabularne w niej chodzi. Owszem jest kilka momentów, które mogą podnieść ciśnienie, pamiętajmy, że historię osadzono w czasach, gdzie krewcy panowie mieli w zwyczaju wyjaśniać zaistniałe między nimi nieporozumienia za pomocą pojedynków, ale najważniejsze jest właśnie to coś pomiędzy, co sugeruje już sam tytuł. Fabuła ogniskuje wokół afektu jakim zapałał niemiecki, choć z polską domieszką krwi, hrabia do polskiej panienki, wielkopolskiej dziedziczki zamieszkującej pod poznański dworek. Nie będzie to uczucie łatwe, sprawi, że rzeczony hrabia będzie musiał gruntownie swoją egzystencję dekadenckiego utracjusza i zblazowanego bawidamka, co naturalnie wyjdzie mu tylko na zdrowie. Jego wybranka zaś zmierzyć się będzie musiała z dotąd nieznanym sobie gwałtownym, nie pozwalającym się niczym zagłuszyć, uczuciem. Rodziewiczówna fantastycznie rozegrała tę parę i dając czytelnikowi kawał rasowego romansu, przemyciła pochwałę tak wzniosłych uczuć i zachowań jak wierność, wytrwałość, szacunek dla tradycji, rodzinnych powiązań czy po prostu dla drugiego człowieka, którego nie trzeba rozumieć, by dostrzec w nim zwyczajnie człowieka. Całkiem zgrabnie rozprawia się przy okazji Rodziewiczówna z problemem ksenofobii, konfrontując bohatera ze swoją spuścizną i dziedzictwem. Bardziej jednak od wytykania i krytykowania wad interesuje ją pokazanie jak wiele można osiągnąć i jakiego szczęścia dostąpić, jeśli uda się wyrzec uprzedzeń i zwalczyć złe nawyki, nawet te wydawałoby się wytatuowane w duszy i sercu. Dowodzi tym samym, że między przysłowiowymi ustami, a symbolicznym brzegiem pucharu, choć wydawałoby się przestrzeni nie ma zbyt wiele, to jednak zdarzyć się może dosłownie wszystko. Trzeba tylko bardzo w to wierzyć i wykazać się ogromnym determinizmem. Determinizm ów – jako się rzekło na wstępie - nie jest bynajmniej potrzebny podczas lektury tej kapitalnej powieści sprzed ponad wieku. Rzecz niby jest znana, poniewiera się w jakichś kanonach lektur, w latach osiemdziesiątych została zekranizowana, ale wciąż chyba funkcjonuje w świadomości czytelników, jedynie jako błahe retro romansidło. Tym bardziej więc należą się ogromne wyrazy uznania dla wydawnictwa MG, że postanowiło wznowić tę nie chcącą się zestarzeć i pełną niezamierzonych przecież przez autorkę współczesnych aluzji, powieść. Cóż, takie uniwersalne i dobrze napisane rzeczy, nie mają prawa przejść do lamusa.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial