Michał Lipka
-
NIESPIESZNY ŻYWOT CZŁOWIEKA WIEJSKIEGO
Bohater otwierającej ten zbiór noweli, „Pogrzeb kartofla” ciągle powtarza, że nie będzie się spieszył i te właśnie słowa stają się znamienne dla całego zbioru. Bo w każdej noweli, które na „Jańcia Wodnika” się złożyły, niezależnie od tego, co stanowi oś całej akcji właśnie pean przeciwieństwa tak znanego nam z codzienności pośpiechu wybrzmiewa najgłośniej.
Wsi spokojna i wesoła. Tak przed laty pisał Jan Kochanowski. Ale wieś wcale taka nie jest, o czym doskonale wie Jan Jakub Kolski, ceniony reżyser i scenarzysta takich dzieł, jak „Jańcio wodnik”, „Pornografia” czy „Jasminum”. W zebranych tutaj sześciu opowieściach maluje Kolski portret piękna przyrody zderzony z brutalnością zamkniętej, niemalże odizolowanej od całego świata społeczności, która rządzi się własnymi prawami i zasadami. Jednakże wiejski świat nie ogranicza się tylko do sielankowej scenerii i tzw. „własnych spraw” osób żyjących w jej ramach. W ich losy niepostrzeżenie wsącza się coś ponad. Coś dziwnego. Niepojętego. Cud. Przekleństwo. Boska próba. Dla bohaterów „Pogrzebu kartofla” traktującego o powrocie więźnia obozu koncentracyjnego do rodzinnej wsi są to wizje jednego z jej mieszkańców. W „Cudownym miejscu” nowo przybyły na parafię ksiądz będzie musiał zmierzyć się z cudem. Bohater „Ułaskawienia” natomiast wraca w rodzinne strony by prosić mieszkańców wsi albo o przebaczenie i zesłanie na tajemniczą wyspę, albo o śmierć z ich ręki. W zgoła innej sytua-cji postawiony zostaje Jańcio Wodnik, który stanie się naczyniem pełnym cudów – podobnie choć całkiem inaczej, jak Magneto, człowiek przyciągającym metale. Nie zabraknie też miejsca dla śmierci. Zbiór kończy bowiem „Pograbek”, opowieść o mężczyźnie, który zajmuje się zabijaniem zwierząt gospodarczych, będących u kresu swej ziemskiej drogi i przydatności, a który będzie musiał stanąć do walki o nowe życie i swoją żonę.
Filmy Kolskiego są piękne i wysmakowane, zupełnie inne niż to, z czego zazwyczaj „słynie” polska kinematografia. Podobnie jest z jego literaturą. To, co znalazło się w tym zbiorze to w większości historie doskonale znane z kinowych i telewizyjnych ekranów, jednakże na papierze nabierające jakiejś innej mocy. Jak Kolski pisze? Bardzo klasycznie, jego twórczość tkwi stylistycznie w okresie, jakiego bezpośrednio dotyka czyli czasów krótko po drugiej wojnie światowej. Każdy z jego tekstów przesycony jest specyfiką tych czasów i specyfiką samej wsi. A w panującym tutaj, przepełnionym napięciem spokoju nadchodzi w końcu pora rozliczeń. Rozliczeń z ciężkimi czasami i ludzkimi słabościami, co najlepiej pokazuje „Pogrzeb kartofla” – bohater po powrocie z koszmaru obozu koncentracyjnego odkrywa, że stał się obiektem nienawiści. Nienawiści ze strony ludzi, którzy rozkradli jego rzeczy, a którzy na dodatek nie chcą dzielić się ziemiami, jakie mają im przypaść w ramach reformy. Analiza ludzkich charakterów to zresztą największa siła nowel Kolskiego, a stawiane przy okazji pytania skłaniają do refleksji. Czy cud może stać się udziałem kogoś, kto ma opinię wielkiego grzesznika, a jeśli tak to dlaczego? Czemu przebaczamy jednym, a innych gotowi jesteśmy zabić? I dlaczego pieniądze aż tak bardzo deprawują większość z nas? Brzmi sztampowo? W innych rękach z pewnością takie by było, ale Kolski unika schematów tak, jak unika prostych odpowiedzi. Wystarczają mu pytania. I intrygująca symbolika, jakby wyrwana ze snu, która wkracza w życie bohaterów wcale nie żądających jej umotywowania. Jakby ta niezwykłość była jedynie kolejnym elementem codzienności, tylko zdarzającym się rzadziej od innych.
Wrażenia płynące z lektury zachwycają. „Jańcio Wodnik” to jedna z najlepszych polskich książek, jakie miałem w swoich rękach. Sentymentalna, rozliczeniowa, mądra, głęboka i piękna stylistycznie. Książka do smakowania, do delektowania się nią i zachwycania. Poznajcie koniecznie, szczególnie, że wydanie od Latarni prezentuje się naprawdę znakomicie.