Pani M
-
Pozwólcie, że dziś opowiem wam o książce, która poruszyła mną tak, że gdy odłożyłam ją na półkę, nie mogłam przestać o niej myśleć. Zapraszam was w daleką podróż.
Lila Langdon miała 12 lat, gdy w jej rodzinnym domu doszło do tragedii. Przy zaproszonych na wystawną kolację gościach jej matka wręcza ojcu prezent: ręcznie tkany, misternie wykonany obrus. Dziewczynka nie widzi, co dokładnie się na nim znajduje, ale efekt jest porażający – goście uciekają w popłochu, a ojciec zamyka się w swoim gabinecie, gdzie popełnia samobójstwo. Ta tragedia kładzie kres jej dzieciństwu w Indiach i zmusza do wyjazdu do Sussex do ciotecznej babki Wilhelminy. Tu Lila postanawia rozwikłać rodzinną zagadkę – listy pisane przez babkę mieszkającą w Indiach, a także dzienniki jej ojca układają się w mroczną historię rodziny. Historię o miłości, namiętności, szaleństwie, zemście, konfliktach klasowych, ale przede wszystkim o poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi.
Na początku myślałam, że historia pisana z perspektywy trzech narratorów nie może się udać. Bałam się, że czeka na mnie chaos, którego nie ogarnę. Nic z tych rzeczy. Literacki debiut Umi Sinhy jest bezbłędny. Już sam początek wciska czytelnika w fotel. Na naszych oczach ojciec jednej z narratorek popełnia samobójstwo. Po latach jego córka postanawia poskładać w całość fragmenty rodzinnej tajemnicy. To dla niej długa i niezwykle trudna podróż w czasie.
Autorka doskonale poradziła sobie z przeskokami czasowymi. Ani razu nie pogubiłam się w tym, w którym akurat roku się znajduję. Za to należą się jej wyrazy uznania. Widać, że dokładnie przemyślała kompozycję swojej powieści. Nie dopatrzyłam się w niej ani jednego potknięcia. Napięcie, którego nam dostarcza, jest stopniowo dawkowane. Niecierpliwie czekałam na dalszy bieg wydarzeń. Chciałam rozwikłać tajemnicę, którą skrywa rodzina Lily. Do tej powieści nie mogłam podejść bez emocji. Wiele razy na mojej twarzy pojawiały się łzy. Bardzo przeżywałam to, co czytam. Uwielbiam, gdy autor powieści potrafi mnie doprowadzić do takiego stanu. Wtedy wiem, że dokonałam odpowiedniego wyboru, sięgając akurat po ten tytuł.
Miejsce na ziemi nie przypadnie raczej do gustu czytelnikom, którzy nie przepadają za powieściami o dość mocno rozbudowanej warstwie psychologicznej. Nad wieloma rzeczami trzeba się zastanowić. Tu nic nie jest oczywiste. Ta historia jest bardzo wymagająca. Autorka potrafi jednak dotrzeć do najdalszych zakątków duszy swoich czytelników. Jestem pewna, że prędko nie zapomnę o tej książce.
Warto zwrócić uwagę na to, Umi Sinha poświęca sporo miejsca historii Indii. Przyznam szczerze, że nadal niewiele wiem o tym kraju. Powiem więcej, czasem łapię się na tym, że moja wiedza na jego temat nie jest prawdziwa. Opieram się na stereotypach. Miejsce na ziemi dało mi niezwykłą lekcję historii. Trudnej, bolesnej, ale wartej uwagi.
Musicie sami w głębi serca odpowiedzieć sobie na pytanie, czy będziecie w stanie przeczytać tę książkę. Jest niezwykle trudna, ale to nie znaczy, że jest zła. Nie, tego o niej nie powiem. Chodzi mi po prostu o to, że możecie czuć psychiczny ból w trakcie lektury. Jak wspomniałam, u mnie polały się łzy. Niektóre fragmenty dotyczące bohaterów były na tyle bolesne, że musiałam na chwilę odłożyć powieść i przeżyć to, co przeczytałam. O więcej takich niezwykłych literackich debiutów proszę.