Pani M
-
Ostatnimi czasy gdziekolwiek się nie ruszę, widzę bilbordy, że powinnam kupić do jedzenia to, a nie coś innego, bo to papu nie zawiera glutenu. Jeszcze parę lat temu o glutenie słyszało się niewiele. Teraz czasy się zmieniły. Gluten jest be, bardzo be. Nie wolno jeść nic, co go zawiera, bo zgon murowany. Na miejscu, bez możliwości reanimacji. I bardzo modne są diety. Ile ja się w pracy nasłucham od koleżanek na ten temat. Już mi witki opadają. Słucham ich z batonikiem w zębach. Cóż, wolę kopnąć w kalendarz szczęśliwa, niż całe życie jechać na marchewkach. Nie to, że ich nie lubię, ale ileż można...
Glutenowe kłamstwo to książka napisana przez dziennikarza naukowego. Obala mity, które zdominowały amerykański styl odżywiania, i pokazuje czytelnikom, jak uwolnić się od poczucia winy i na nowo pokochać jedzenie. Podejrzewam, że fani zdrowej żywności padną na zawał już po kilku pierwszych stronach. Gluten. Sól. Cukier. Tłuszcz. Oto czarne charaktery amerykańskiej diety, a przynajmniej tak każą nam sądzić lekarze i specjaliści od żywienia. Ale naukowcy nie wydali jeszcze wiążącej opinii, tymczasem ludzie masowo eliminują z jadłospisu produkty zbożowe i syrop kukurydziany, gdyż zostali wprowadzeni w błąd. A prawda jest taka, że prawie wszyscy możemy wrócić do tradycyjnych burgerów i nic złego się nam nie stanie.
Nie wiedziałam, na co się piszę, sięgając po tę książkę. Trochę bałam się, że mogę się nieco rozczarować, jak w przypadku Gastrobandy, ale muszę przyznać, że Alan Levinovitz skradł moje serce. Konsekwentnie obala kolejne żywieniowe mity, nie mówiąc, że mamy go po prostu słuchać, bo on jest mądrzejszy, lecz podając konkretne argumenty. Robi to w bardzo przekonujący i zabawny sposób. Widać, że solidnie przygotował się do pracy. Wszystko jest przemyślane, nie ma miejsca na przypadkowość. Informacje podane są w ciekawy sposób, a czas spędzony nad lekturą, biegnie w zastraszającym tempie. Nawet nie zorientowałam się, że już docieram do końca.
Z niepokojem patrzę na to, jak moje koleżanki katują się dietami, podczas gdy ja jem wszystko, a waga stoi w miejscu i żadna choroba póki co mnie nie zaatakowała. Alan Levinovitz pokazuje w swojej publikacji to, jak mało lekarze i naukowcy wiedzą o jedzeniu, chociaż wcale tego po sobie nie pokazują. Fakt, sporo w nim chemii, cud, że jeszcze nie świecimy po zjedzeniu paczki chipsów, ale nie taki diabeł straszny, jak go malują. Od jednego hamburgera chyba jeszcze nikt nie umarł.
Ta książka powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich osób, które chcą przejść na drakońską dietę. Na pewno pomoże im odpowiedzieć na pytanie, czy właściwie warto to robić. Czy jest sens w podążaniu za trendami i modą na zdrową żywność? Czy warto wyeliminować z diety produkty zbożowe? Na te pytania odpowie wam lektura książki. Nie pogniewałabym się, gdyby kiedyś trafiła ona w ręce uczniów starszych klas szkół podstawowych. Autor posługuje się na tyle zrozumiałym językiem, że nie mieliby problemu z przejściem przez publikację, a na pewno wiele by z niej wynieśli i nie popełniliby zapewne błędów swoich kolegów zza Oceanu.
Polecam tę książkę każdemu. To jedna z bardziej wartościowych publikacji na temat tego, w jaki sposób powinniśmy się odżywiać, by czerpać radość z jedzenia.