Scarlett
-
Czy ktoś z zachodu powinien pisać książkę o tradycyjnej medycynie chińskiej? Z jednej strony, można by się spodziewać, że dzięki temu autor będzie bliższy przeciętnemu czytelnikowi z zachodu i przedstawi to w sposób przystępny. Do tego powinny mu być znane problemu typowych Europejczyków, to z jakimi problemami się borykają, bo przecież są odmienne od typowych problemów ludzi z Azji. Co do pierwszej kwestii to widać pewnego rodzaju nienaturalność autora. Nie został on wychowany w tradycji medycyny chińskiej i widać, że jest dla niego obca, a przynajmniej nie jest to „pierwszy język komunikacji". Przez to dość trudno uwierzyć autorowi, gdy pisze swoje mądrości na temat „instynktów" wychodzi to nienaturalne. Co do drugiej kwestii to faktycznie spojrzenie człowieka z zachodu przydało się i odnosi się do prawdziwych problemów Europejczyków typu: otyłość.
Lekarz często odnosi się do swojego doświadczenia, ale nie tylko. Opowiada o swoim życiu, o tym jak dochodził w medycynie do tego, co uważał za słuszne, relacjonował drogę do medycyny chińskiej. Wywodzi się z rodziny lekarskiej, lecz jego ojciec praktykował inną medycynę. Początkowo opisuje ogólną filozofię medycyny chińskiej, co rozumie przez np. Shen, tao czy organy świetliste. Podkreśla jak ważna jest dieta, ale wspomina też o akupunkturze oraz ziołach chińskich, które mają pomagać. Wysnuwa tezy, że wszystko co wpada do żołądka powinno być zupą w temperaturze ciała. Tym samym podkreśla jak ważne jest to, by dobrze przegryzać pożywienie. Wtedy cieszą się wszystkie twoje narządy wewnętrzne... Liczę na plus, że autor przypomniał, jak ważne jest, by dobrze przeżuwać każde pożywienie.
Dalej podkreśla jak ważne jest spożywanie ciepłych śniadań. Problem jest taki, że autor nie jest w stanie w żaden sposób udowodnić tego, że faktycznie ciepłe śniadania mają przewagę nad zimnymi. Podsumowuje wszystko stwierdzeniem, że jakiś tam narząd wewnętrzny cieszy się z ciepłego posiłku. Nie jest to dla mnie opinia naukowca, nie da się jej niczym, absolutnie niczym podeprzeć. Opisuje historię, że w dawnych czasach, wszystko wrzucało się do gotującego kotła. Każde znalezione jedzenie i do tego nasze żołądki są ewolucyjnie przyzwyczajone. Nie wiem, czy tak było, nigdzie nie jest to potwierdzone ani zaprzeczone.
Co do języka... Nie jest to książka w żadnym stopniu naukowa. Autor nawet się na nią nie sili. Z przekonaniem opowiada o tym, że śledziona ma uczucia i może się cieszyć bądź smucić. Bądźmy poważni... Lekarz nie waha się, by odnosić się do wikipedii. Jest to naganne w liceum, a co dopiero w przypadku lekarza, który ma napisać publikację para-naukową. Brak mi naukowości, odpowiedzialnego podejścia do tematu i tego, by wszystko poprzeć argumentami naukowymi. Niestety wypowiedzi rzekomych pacjentów są dla mnie niewiarygodne, bo każdy może powiedzieć, że od czasu gdy je śniadania to robi estetyczniejszą kupkę.
Okładka jest ładna, pasuje do treści, nie jest przekombinowana. Font jest duży, łatwo się czyta i bez problemu przyswaja. Sam tekst został uzupełniony licznymi obrazkami, diagramami i grafami, dzięki czemu nie jest nudno. Rozdziały są krótkie, co sprawia, że czyta się jeszcze łatwiej.
Jeśli ktoś w to wierzy i komuś to pomoże to polecam. Dla mnie zbyt mało podstaw naukowych.