Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Bez Słów

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Bez Słów | Autor: Mia Sheridan

Wybierz opinię:

Magnolia044

„Nieważne, kim jesteśmy, musimy radzić sobie z tym, co przyniesie los, nawet jeżeli okaże się gówniany, i robić, co w naszej mocy, żeby mimo to się rozwijać, kochać, mieć nadzieję... i wiarę w to, że droga, którą podążamy wiedzie do jakiegoś celu. A poza tym musimy pamiętać, że im bardziej życie daje nam w kość, tym jesteśmy mądrzejsi". str. 323

 

Ludzkie słowa potrafią sprawić ból tak olbrzymi, że nawet ból fizyczny nie będzie mu równy. Niekiedy wystarczy w porę „ugryźć się w język", ponieważ słów wypowiedzianych nie da się cofną, a często, kiedy emocje opadną, zwyczajnie ich żałujemy. Często przez ciągłe paplanie nie dostrzegamy piękna, które nas otacza na co dzień. Czasami wystarczy zamilknąć, choć na chwilę, aby dostrzec to piękno. Warto posłuchać, co ma do powiedzenia druga osoba. Jednak, co, jeśli ta osoba nie mówi?

 

„(...) najgłośniejsze słowa to te, które sami przeżywamy". str. 382

 

W książce poznajemy losy dwójki młodych ludzi: Archera i Bree. Archer młody mężczyzna z potwornie niską samooceną. Bardzo łagodny i mądry. Żyje z dala od świata i ludzi, typowy odludek. Mieszkańcy miasteczka uważają go za nieszkodliwego dziwaka. W młodości w tragicznych okolicznościach stracił rodziców oraz został postrzelony w krtań, przez co utracił głos, a zyskał bliznę, która mocno rzuca się w oczy.

 

„Czasami tyle wystarczy – jedna osoba pragnąca wysłuchać głosu twojego serca. Głosu, którego nikt inny nie chciał ani nie próbował słuchać". str. 380

 

Bree po śmierci taty próbuje ukryć się przed jego mordercą, dopóki policja go nie zatrzyma. Pakuje niewielkich rozmiarów walizeczkę, zabiera ukochanego psa i wyjeżdża. Wynajmuje domek w maleńkiej miejscowości, gdzie planuje się zatrzymać na kilka miesięcy z nadzieją, że zmiana miejsca zagoi rany po stracie ojca. Pewnego dnia poznaje Archera. Bree dowiaduje się od sąsiadów, że chłopak nie mówi. Jednak nikt nie wie, że Bree potrafi posługiwać się językiem migowy, dzięki któremu zaczyna nawiązywać bliższy kontakt z Archerem. Oboje sporo wycierpieli w życiu i z każdym dniem stają się sobie bardziej bliscy, dlatego zaczynają wymieniać się swoimi tajemnicami.

 

„Boję się tej miłości. Boję się, że wyjedziesz, a ja znowu zostanę sam. Tyle że wtedy będzie mi z tym sto razy gorzej, bo będę miał świadomość tego, co straciłem". str. 275

 

Bez słów to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Wiele osób polecało mi jej książki, wiec postanowiłam się skusić. Teraz wypada mi podziękować wszystkim tym, którzy mnie zachęcali do tej i innych powieści Mii Sheridan. Dziękuję! Naprawdę podróż w świat bohaterów i emocje, które mi towarzyszyły podczas lektury, są niewyobrażalne. Sheridan tą powieścią, krótko mówiąc, kupiła mnie, jako czytelniczkę i z pewnością sięgnę po inne książki jej autorstwa.

 

Nie wiem, co napisać o tej książce. Dlatego, że żadne słowa, które padną w tej recenzji, w najmniejszym stopniu nie oddadzą klimatu książki. Trzeba ją przeczytać! To bardzo ciepła i poruszająca powieść. Autorka przedstawiła historię miłosną, ale w bardzo oryginalny sposób. Bohaterowie są cudownie wykreowani. Sheridan pominęła schematy typu: ON pan i władca, męski i pozbawiony wszelkich niedoskonałości, wręcz chodzący ideał. Natomiast ONA cicha i uległa, stojąca w jego cieniu, z reguły zraniona, szara myszka. Nie! Tutaj otrzymujemy bohaterów z krwi i kości. Oboje dużo wycierpieli w przeszłości, mają swoje wady i zalety, jak każdy z nas. Muszę zauważyć, że postawa Archera jest godna podziwu, naprawdę wielu ludzi mogłoby brać z niego przykład. Tutaj muszę jeszcze dodać, że powieść przedstawiona jest z perspektywy obu bohaterów, co pozwala na dogłębne poznanie ich myśli oraz priorytetów, którymi się kierują.

 

Fabuła jest zlepkiem wątków: romantycznego, erotycznego i kryminalnego. Sceny erotyczne są opisane w sposób bardzo zmysłowy, ale zarazem subtelny, nie znajdziecie niczego wulgarnego. Jest po prostu delikatnie i pięknie. Podczas lektury czytelnik nie ma czasu na nudę i naprawdę ciężko jest się oderwać od książki. Środek nocy, a ja sobie powtarzam: jeszcze jeden rozdział i idę spać! Problem w tym, że każdy kolejny rozdział był zakończony w momencie, który podsycał moją ciekawość i... musiałam czytać dalej.

 

„Uważam, że miłość to na tyle abstrakcyjne pojęcie, że każdy z nas ma swoje własne słowo na określenie tego, co dla niego oznacza". str. 355

 

Autorka napisała powieść, która wyróżnia się na tle innych książek z gatunku New Adult, po mistrzowsku żongluje emocjami czytelnika. Pewne jest, że książka budzi do refleksji. To wzruszająca opowieść o miłości, akceptacji, zaufaniu, ale również o odkrywaniu swoich umiejętności, poznawaniu życia na nowo i walce o dobre imię. Mówi o tym, aby się nie poddawać i walczyć o swoje. To książka o niepełnosprawności i nietolerancji o tym, jak ludzie dla własnej wygody potrafią być ślepi na cudzą krzywdę. Przede wszystkim to książka o Archerze i Bree. Powieść mogę polecić osobom, które mają w sobie duże pokłady empatii i są wrażliwe na ludzkie cierpienie. Dobra również dla tych, którzy lubią szczęśliwe zakończenia. Zdecydowanie polecam tę piękną historię o miłości, która pokazuje, że bez słów można doskonale zrozumieć drugą osobą, wystarczy ją tylko lepiej poznać.

Kinga „Jenah” Stempor

Każdy z nas ma jakąś przeszłość. Dla jednych wiązała się ona z możliwością wspaniałego rozwoju, dla innych była czasem, który narzucił wiele problemów i trudności, ale za każdym razem dawał również szansę, by jakoś się pozbierać i ruszyć naprzód. Są również tacy ludzie, którzy poza swoją przeszłością, nie mają nic. Archer Hale jest jednym z nich.

 

To, co się wydarzyło, gdy miał zaledwie siedem lat, sprawiło, że jego tzw. normalne życie obróciło się w pył, a wydany krzyk, który zamarł na jego ustach, nigdy nie wybrzmi do samego do końca. W niewytłumaczalny sposób chwila ta sprawiła również, że zniknął on ze świadomości mieszkańców miasteczka, którzy próbowali zapomnieć o tragedii. Niby widoczny, a jednak niewidzialny, wtopiony w tło, z góry osądzony, odtrącony. Tak było wygodnie dla wszystkich, dla samego Archera również. Choć zarośnięty, zaniedbany, to wciąż jednak młody, przystojny mężczyzna, więc musiał ktoś w końcu się znaleźć, przez kogo zostanie dostrzeżony. Tym "odkrywcą" stała się Bree, która za nawarstwionymi przez lata pokładami niedostępności, starała się dostrzec kogoś więcej niż tylko miejscowego dziwaka. Tylko ona chciała usłyszeć jego głos, by nadać mu znaczenie, a przede wszystkim sprawić, żeby sam Archer w jego znaczenie uwierzył.

 

Czy powieść ta wzrusza? Jestem pewna, że każdy czytelnik znajdzie w niej coś, co go poruszy, co sprawi, że jeśli łzy same nie popłyną, to przynajmniej na chwilę wytrąci go z czytelniczego komfortu. Najpiękniejszą chwilą dla mnie z całej powieści był moment, kiedy bohaterowie zaczęli posługiwać się językiem migowym. Mam świadomość, że na świecie istnieje wielu ludzi, którzy tylko w ten sposób mogą porozumiewać się ze światem. Język migowy w moich oczach był jednak czymś, co wiązało się z pewną koniecznością, lecz dzięki powieści Mii Sheridan nabrał on zupełnie innego wymiaru.

 

"Zamrugałam i odparłam na migi: Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałabym używać twojego języka" (str. 95).

 

To nie Archer musiał się starać wyjść poza ramy swoich możliwości, by znaleźć się w rzeczywistości, gdzie mniej lub bardziej ważne wypowiedziane słowa są podstawą międzyludzkich interakcji. Bree zrobiła coś wspaniałego. Zamiast dźwięku wybrała ciszę, zamiast ust wprawiła w ruch ręce, które potrafią powiedzieć wszystko. Tym samym stworzyła niezwykle intymną relację, dostępną tylko dla nich obojga. Gdyby nawet stali w sali wypełnionej po brzegi ludźmi, ich słów nikt nie usłyszy, nikt nie zrozumie. Mają swój własny język, tym piękniejszy, że jest on zarazem językiem miłości.

 

Mia Sheridan w swojej powieści porusza wiele istotnych kwestii. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście temat zakresu tolerancji wśród mieszkańców miasteczka na ludzkie ułomności. Dość szybko wysnuli wniosek, jak się okazało fałszywy, że Archer po wypadku stał się głuchoniemy, więc nie próbowali nawet nawiązywać z nim kontaktu, nie starali się zrozumieć jego katastrofalnej sytuacji. Przypięli mu odpowiednią łatkę i zajęli się swoim życiem. Bree, jako osoba przyjezdna, nie znając zupełnie Archera i jego przeszłości, miała możliwość przyjrzeć się mu z zupełnie innej perspektywy. To, co dostrzegła, bardzo odbiegało od wytworzonego stereotypu, postanowiła więc wydobyć na powierzchnię to, co do tej pory było zupełnie niedostrzegalne. Z pewnością otworzyła ludziom oczy na prawdę, ale czy poruszyła również ich sumienia?

 

"Bez słów" to nieco przesłodzona, przesycona erotyzmem bajka dla dorosłych. Jako że jest to powieść New Adult, które rządzi się swoimi prawami, rozumiem to i akceptuję. Z pewnością powieść ta ma wszelkie możliwe predyspozycje, by uwieść wielu czytelników. Mnie uwiodła tym, że pozwoliła mi spojrzeć w zupełnie nieoczekiwany sposób na język migowy. Bardzo dziękuję za to autorce. Spragnione dotyku ukochanej osoby ciało, subtelny szept prosto do ucha i nieme słowa, które wyrażają tak wiele... Nie wyobrażam sobie nic bardziej intymnego.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial